Ostatnie komentarze jasna69
Och, Pablo, wzruszyłeś mnie, ale pamiętaj, że kobiety bywają zachłanne. Skoro ten odcinek był dla mnie, to chcę więcej!
Jakiś czas temu przeczytałam pierwszą część i nawet mi się podobała, a ta, uważam, jest jeszcze lepsza. Widać, że masz łatwość pisania. Tekst biegnie przed oczami, jak obrazy, które kreuje. Pawełek wyrasta na pozytywnego bohatera, ale bez „naciągania” i to podoba mi się najbardziej. Nie moralizujesz, tylko przedstawiasz go przez pryzmat wydarzeń. Jest żywo, wartko i naturalnie. Czekam na rozwój tej historii.
Drobiazgi, które rzuciły mi się w oczy:
Cytat:
Możliwe, że nawet ktoś zagadanie ją oto
Cytat:
Mogliśmy teraz spokojnie porozmawiać.
- Bo widzisz, to, co zrobiłeś to kradzież. I chciałbym porozmawiać z twoimi rodzicami – posadziłem chłopca na ladzie, dzięki czemu nie musiałem już klękać.
Pierwsze
porozmawiać warto czymś zastąpić np.
pogadać. Po rodzicami kropka i nowe zdanie.
Pozdrawiam
O, cholera! Przyszłam jak miś do miodu i posmakowałam.
Pablo, zrobiłeś mi dobrze! Kawał, dobrej, męskiej prozy, takiej, którą łykam w locie i potem rozcieram gęsią skórkę na udach. Jest zwięźle, oszczędnie stylistycznie, ale przy tym niesamowicie klimatycznie. Pięknie. Dojrzewa Czarny w swojej robocie, a przy okazji i Ty, Autorze. Świetnie poprowadziłeś tę część, odniosłam wrażenie, że masz ochotę wreszcie pokazać coś więcej niż listy, za którymi do tej pory trochę się skrywałeś.
Pozdrawiam
PS. Z tego co pamiętam, przed „albo” przecinków się nie stawia. To taka mała uwaga, żeby na zieloność zasłużyć – wiosny mi się chce.
Tekst w sam raz na niedzielny poranek. W duszy wiosna, a za oknem szaruga – palec trudno wystawić, i co tu robić? Podążać za wskazaniem z góry – siedź w domu i czekaj aż obłęd i ciebie dopadnie, czy wyjść z uniesionym palcem, mówiąc: i tak ci się nie uda!
Świetnie splątałeś myśli nieszczęśnika, wytwarzając z nich ciąg, który mógłby trwać w nieskończoność. I trwać będzie, bo stworzony przez Ciebie obraz przyprawia mnie o dreszcz niepewności, czy moje niewinne obsesyjki nie doprowadzą do podobnego końca.
W takiej odsłonie nie spodziewałam się Ciebie ujrzeć, drogi Mike`u.
Gratuluję i pozdrawiam
Oż, Ty! Usiadłam sobie, coby poczytać przed snem i trafiłam tu z ciekawości, bo jeszcze nie miałam okazji Cię poczytać. A ty, drogi Autorze, od razu wziąłeś mnie za rączkę i poprowadziłeś na wycieczkę. Nie powiem przyjemnie było, gdyż lubię spacerki, niekoniecznie po zoo, ponieważ zwierzaczki kocham, ale krat nie za bardzo, ale tak sugestywnie przedstawiłeś tę scenę, że poczułam ciepło popołudnia i zapach sierści. Zapach tytoniu też lubię, więc w rezultacie niemal błogo się zrobiło, a tu nagle bum! - obuchem w łeb. I teraz moją nieprzespaną resztkę nocy będziesz miał na swoim sumieniu, bo obraz rosomaka przejeżdżającego po trójce dzieciaków jest, i długo będzie, bardzo wyraźny.
Świetny tekst. Nie mogę dać Ci gwiazdki, ale punktami na pewno obdaruję.
Pozdrawiam
Jakie to smutne. Zawsze znajdzie się powód, by kogoś nie lubić i zawsze znajdzie się ktoś, kto na nielubieniu nie poprzestaje.
Fajnie się czytało, płynnie i z zaciekawieniem, bo to palenie, od którego zacząłeś mogło poprowadzić wszędzie. Doprowadziło do refleksji, a o to przecież chodzi. Może nie zadrżałam, ale jestem na tak.
Pozdrawiam
Już pierwszym zdaniem stworzyłas klimat, który mnie wessał i nie odpuścił ani na moment. Szaleństwo tu widać i fajnie, że nie do końca wiadomo, jakie. Pożeracz dziewic, czy natchniony artysta? Widzę i jedno, i drugie i pewnie dlatego mój romansik z Twoim tekstem nie zakończy się zaraz po przeczytaniu. A czytało się świetnie.
Pozdrawiam
Szamanko, wiesz, że przed Twoimi tekstami zawsze padam na kolana, ale muszę przyznać, że ten mnie nie zachwycił. Nie mówię tu o samej historii i przesłaniu, bo to jak zawsze trzyma poziom, ale o wykonaniu. Nie wiem, odniosłam wrażenie "przedobrzenia". Może dlatego, że ostatnio mam nastrój mało poetycki, a może zjadłam za dużo słodyczy. Niemniej pozostaję Twoją wielbicielką.
Pozdrawiam
Morfino, melduję wykonanie zadania. Dużo tego było i aż trudno uwierzyć, że Ci się chciało. Twoje wizyty u mnie to zawsze święto poprawności. Dzięki! Uwielbiam Twoje komentarze.
Tekst pochodzi z czasów, gdy nawiasy wstawiała szanowna Redakcja, więc niech sobie będzie, tym bardziej, że amatorką byłam i wciąż pozostaję.
Stworzyłaś tak sugestywny klimat, że dreszcz nie mógł mnie ominąć. Poczułam go w momencie, gdy pojawił się pięciolatek. Taka słodka scenka, a ja czekałam kiedy przypadkowy pasażer wyciągnie nóż. Całe szczęście, że nie wyciągnął, bo czar by prysnął, a gwiazda zgasła.
Podoba mi się ten tekst, więc z przyjemnością zajrzę do poprzednich.
Pozdrawiam
O matko! Pobudziłeś wyobraźnie, teraz za każdym razem, gdy będę jechać przez las i nie daj Boże zobaczę psa...
Młotkowi zamiast fotoradarów to pomysł tyleż makabryczny, co skuteczny. Mnie od szybkiej jazdy już odstraszył.
Pocieszające w tym wszystkim jest, że w tej niedalekiej przyszłości przynajmniej picie w pracy nie będzie karalne.
Podoba mi się Twoje pisanie, wciąga i trzyma. Jest obrazowo i ciekawie. Dobrze, że tu zawitałam.
Pozdrawiam
Po tak długiej nieobecności wróciłeś z tekstem, po przeczytaniu którego nasuwają mi się pytania: gdzie byłeś i czy ciągle masz w domu lustra?
No i proszę! Całe szczęście, że nie wszyscy faceci z jajami litują się nad karpikiem pływającym w wodzie zaczerwienionej krwią teściowej. Powiem ci, że Twój bohater zyskał moją sympatię, może dlatego, że ja też kocham wycieczki w deszczu i zwierzęta. Gdyby był moim mężem, pewnie potrafiłabym uświadomić biedakowi, że jednak atrybutów mu nie brakuje, a może to tylko takie przeświadczenie, które często nam towarzyszy, że tam, gdzie inni nie dają rady, ja na pewno nie zawiodę, bo przecież miłość wszystko zwycięży – nawet psychopatyczne skłonności wybranka. Świetnie poprowadziłeś akcję. Karp w zakończeniu dodaje smaczku, podkreśla „wrażliwość” oprawcy.
Naprawdę czytało się przyjemnie i ile refleksji zrodziło się po lekturze. Super.
Pozdrawiam
Nie lubię ani fantastyki, ani wiejskich pijaczków mamroczących coś pod nosem, a jednak Twoja miniatura przykuła mnie do monitora. Zapewne dlatego, że podziwiam lekkość pióra, spod którego wyskakują zręczne zdania, układające ciekawą historię. Wszystkiego jest w sam. Widać, że przemyślałeś temat pod względem konstrukcji, o stylizacji nie wspomnę, bo moim zdaniem wypadła przednio.
Powtórzę to, co kiedyś już chyba napisałam: cenię sobie Twoje teksty.
Pozdrawiam
Pablo, naprawdę nie znasz żadnej kobiety, którą podniecają gangsterzy? Nieprawdopodobne! Cudny prezent zgotowałeś mi na powrót. Bez Czarnego mdło było i płasko. O ile w poprzednich częściach, jakieś drobnostki mąciły odbiór, to tym razem jestem w pełni usatysfakcjonowana – jak widać czasem nie trzeba klamki by wywołać dreszczyk. Długo kazałeś czekać, ale warto było.
Kolejna opowieść Marcina odkrywa nowe wymiary tajemniczego świata ze złem czającym się za każdym rogiem i tą odmianą romantyzmu, który nęci i odpycha, niczym ogień, który grzeje, ale również parzy.
Składaj dalej te liściki, chcę je ujrzeć w wersji papierowej.
Pozdrawiam