Nie po raz pierwszy, Pliszko, zadziwia mnie analityczna wnikliwość z jaką kreujesz recenzje. (Także tę powyżej).
Tu muszę coś wyjaśnić - bowiem Czytelnicy PP mogą pomyśleć, że Ci słodzę, odwdzięczając się za recenzję poświęconą mojej powieści "Zabójca w bezpiece". Otóż z Autorką-Pliszką utrzymuję kontakt poza Portalem Pisarskim. Zwyczajnie zaprzyjaźniliśmy się i prowadzimy ze sobą stałą korespondencję.
Recenzji autorstwa Pliszki przeczytałem niemałą ilość, stąd pierwsze zdanie tego komentarza zbudowane w oparciu o szerszy kontekst.
Tyle tytułem wyjaśnień, ale... ad rem:
Napisałaś Autorko:
Cytat:
Grzegorzewska nie stwarza bowiem karykatury wspomnień ani nie okrywa ich powłoką traumy. Przedstawia dzieciństwo oczami dziecka, czyli tak jak zapamiętała je mała dziewczynka, nie nakładając na to filtra wiedzy i doświadczeń dorosłego życia.
Już te początkowe słowa recenzji stały się dla mnie magnesem, który mnie zainteresował opisywaną powieścią.
Dlaczego? Przyczyna prozaiczna. Dopiero teraz w czasie, kiedy minęło wiele lat od czasów, kiedy byłem zbuntowanym młodzieńcem, odżyły we mnie chyba atawistyczne cechy po matce. Ona kochała dzieci i jako spełniona lekarka pediatra tym często bezbronnym istotom poświęciła swoje życie. Ja? Długo postrzegałem maluchów jako hałaśliwych brzdąców, czasem zawracających głowę (zdawać by się mogło) głupawymi pytaniami. Więc raczej opędzałem się od dzieciaków, ignorując fakt, że żyją w innym świecie, potrafiąc - na przykład - rozmawiać poważnie z zaprzyjaźnionymi zwierzakami, które je lepiej rozumieją od dorosłych. Już od paru lat dostrzegam w sobie do dzieci zdecydowaną sympatię.
Pliszka pisze o wczesnym okresie bohaterki Grzegorzewskiej:
Cytat:
Codzienność kilkuletniej dziewczynki obraca się głównie wokół ukochanego zwierzaka, nowych farb i chodzenia do kościoła.
Po przeczytaniu dalszych fragmentów recenzji przyszło mi do głowy, że powieść "Guguły" powinna stać się obowiązkową lekturą dla mężczyzn.
Autorka recenzji pisze:
Cytat:
Z każdym kolejnym opowiadaniem widzimy jak światopogląd oraz język bohaterki ewoluują i dojrzewają. Bo w końcu to o dojrzewaniu jest cała ta proza. Wiola przechodzi przez etap pierwszej miesiączki, pierwszego zauroczenia, pierwszego rozczarowania, pierwszego kontaktu seksualnego, aż do pierwszego bolesnego spotkania ze śmiercią bliskiej osoby.
Mężczyźni chełpiący się znajomością natury kobiet, często ograniczają swoje spostrzeżenia do powierzchownych ocen, dotyczących głównie seksualności. Nie zawracają sobie głów głębszą analizą procesu kobiecego dojrzewania, odrzucając już jako nieistotną wiedzę o ich dzieciństwie.
Autorka recenzji także dokonuje ciekawej wiwisekcji środków artystycznych stanowiących o walorach powieści Wioletty Grzegorzewskiej.
Czytając recenzję Pliszki, nagle zdałem sobie sprawę, że i moja wiedza o płci pięknej ma pewne luki, dlatego zachęcony będę chciał tę książkę przeczytać.
Pozdrawiam Cię Pliszko.