Ostatnie komentarze koriat
teraz fakt o małej skali:
oznajmiam równość
OK. rakiem bieg prosta ta.
bo że wy
baczcie na to ego
rozdęte we mnie"
jaby było tylko tyle, byłoby super. całość wydaje się jakas taka przekombinowana i w ogóle niezbyt przyjemna w odbiorze
nie wiem czy mi się to już kiedyś zdarzyło, w każdym razie zamierzam się nie przyczepić. do niczego.
magia egipska jak się patrzy. może to kwestia nastroju, atmosfery zmiany i tego przejrzewania może tego, że wyjątkowo pobudził mi wyobraźnię, może wyjątkowo zręcznego języka.
wizja + wykonanie. mniam.
wiersz, by tak rzec, do dłuższego rozkminienia, tak na szybko uwagi stylistyczne - sposób, w jaki budujesz te obrazki, przedmiot za przedmiotem, działanie za działaniem - to mnie prawie, że zachwyca.
niemniej, wyznaję ze wstydem, nie znam Cortazara, więc pewnie na tym się skończy.
Ale z was marudy, przecież to jest zajebiste, lepszego słowa nie znajduję. poezja z dupy jak się patrzy. szczere wyrazy uznania
"Dzisiaj Umieram Ponuro Albowiem
Dusza Ukąsiła Popsutego Arbuza"
rany boskie
o rany. to jest ładny wiersz, jakkolwiek takich nie trawię, ale całkiem ładny, dwie ostatnie strofy wręcz znakomite, z melodyjną frazą kojarzącą mi się z Gajcym (może nawet zbyt?)
tylko, do licha, nie możesz w takim wierszu napisać "kto już umarł ten niech żyje", bo czytelnik od razu ma przed oczami burczącego Franza Maurera. Nie umiem docenić wiersza do zadumy, kiedy na samym początku ryczę ze śmiechu
poza tym wszakże przyjemna rzecz.
widząc tytuł spodziewałem się czegoś ironicznego i absurdalnego. a tymczasem nastrój i estetyka jak z bloga nastoletniej gothki
autor litościwie oświeci.
wrzuciłem ten wiersz, bo mam do niego, może bezzasadnie, spory sentyment, a poza tym dla eksperymentu. ale nie zmienia to faktu, że jest już stary, gdzieś tak 2005, 2006 rok. więc cóż, miałem siedemnaście lat, i byłem młody i skomplikowany
ale pochwały i tak cieszą
a ja zmieniłem ocenę z dobre na bardzo dobre, bo i taki ten wiersz w istocie jest
a, zapomniałem dodać, że oczko wyżej za znakomity tytuł, bardzo mi się podoba
drobiazgi już wytknięte, raczej świadczy o tym, łykanie raczej zbędne, i nie wytknięte, lekarz raczej nie wymyśla syropów, tylko przepisuje juz wymyślone, a stalagmity są raczej grube i bulwiaste, wiec to kłucie jakoś nie przekonuje, abisynowe stalaktyty byłyby lepsze.
poza tym intrygujący język, idzie to sobie obrazowo i sugestywnie, tyle ze finał jakoś tak o banał zatrąca.
ogółem zupełnie nieźle, ale bez orgazmu.
ale w takim razie po co brać się za wielki temat, skoro się nic wielkiego nie ma do powiedzenia?
Niby tylko dwie kalorie, ale mi nie smakuje. Sporo dobrych pomysłów tu jest, ale toną w gadulstwie i uciążliwej do czytania formie, zbyt długie to, zbyt monotonne. Pod koniec robi się ciekawiej i sugestywniej, ale co z tego, skoro w pincie autor bije po łbie banałem?
Imo do przycięcia i przerobienia.
Smakowicie porąbana estetyka, lubię takie rzeczy, do tego stopnia, ze nie przeszkadzałby mi, gdyby autor jeszcze bardziej poszalał. Ale i tak wciąga, a potem działa na wyobraźnię.
Zastanawiam się tylko, czy Jezus w tytule rzeczywiście niezbędny.
chyba właśnie między Pilznem a Ołomuńcem (choć w pierwszym nie byłem a drugiego nie lubię) ten wiersz wziął mnie za gardło, choć początek wcale tego nie zapowiadał. potem wpadłem gdzieś w tę Twoją nostalgię, i już do końca była między mną i wierszem. ładnym wierszem, dodajmy.
ha. znakomite!
fantastyczne ciągi skojarzeń, dojście od Rembrandta do WTC naprawdę podziwiam. Choć przyznaję, ze po tak odjechanym początku i rozwinięciu pointa jednak ciut rozczarowuje. Ale generalnie rewelacja