Ostatnie komentarze Krystyna Habrat
Ten tekst należy rozbudować. Przypomnieć sobie albo wyobrazić: jak wyglądał on, co miał w sobie takiego, że nikt inny go nie zastąpi, i dalej: jakieś chwile niezapomniane, pełne emocji, jakichś słów albo milczenia, jakiś szczegół, może zapach, smak jedzonej akurat ...może nie magdalenki, ale niezapomnianej pizzy, gdy ktoś za oknem kogoś nawoływał. Szczegóły dopiero tworzą opowieść. Tak mi się zdaje.
Narracja sprawna, wartka akcja. To wciąga i ciągle niepokoi, czy jednak ktoś z tyłu nie walnie jakimś łomem w głowę i ten zwrot akcji w zakończeniu dobry, niejednoznaczny a konsekwentny. Zastanawiam się tylko, czy oni muszą aż tyle rzucać mięsem? Nie żeby zaraz Wersal udawać, ale by trochę tego było mniej.
Jeszcze raz przeczytam uważnie, bo tekst na to zasługuje. Inne też, ale po świętach, teraz przyrządzam bigos. Bardzo lubię takie filozoficzne przypowieści! Obawy były tylko, by nie pochylał się trochę w stronę numeru do kabaretu, bo jest na to za dobry literacko.
Andrzej ma irytować a w nieśmiałej dziewczynie wzbudzać podziw. To bardziej ona go sobie tak wymyśla. Dać więc kolejny fragment? Tylko dalej mam więcej miłych memu sercu prowincjuszy.
A księgarz, Derbisz, obserwujący ludzi z miasteczka przez okno księgarni, pełni tu czasem rolę greckiego chóru - komentatora.
Hyper, to dla pań, to tylko skrót myślowy. Chodzi o wzbogacenie postaci, żeby nie były to typy tak jednoznaczne, a było w nich trochę więcej z Czechowa niż z PAKI. A tekst , owszem oceniam b.wysoko. I myślę, że na kobietach znam się bardziej niż na pisaniu.
Bardzo mi się podoba. Sprawna narracja, klimat, niedopowiedzenia.
Pragnę i ja dorzucić swój skromny głos, choć jako osoba nowa na tym portalu, nie znam jeszcze wszystkich odcinków. Dawkuję sobie tę przyjemność na dłużej. Kiedyś wprowadzał na drogę pisarską Jan Parandowski swą "Alchemią słowa" i to podobno była Biblia dla potencjalnych twórców literatury. Bunin uczył pisania Katajewa. Wspomnieć należy też Leszka Żulińskiego z jego choćby radami na tym portalu dla początkujących poetów. Ale bywają tacy, którzy boją się, żeby uczeń ich nie przeskoczył. Chronią swe tajniki . Mam nadzieję, że nie z tego powodu Irzykowski apelował 75 lat temu do zarzucających go swymi rękopisami (?) adeptów literatury: Nie przysyłajcie. Redaktor też człowiek. Też chce coś sam napisać! (cyt. z pamięci) A jednak naprawdę wielcy podadzą pomocną dłoń, tym którzy w euforii twórczej zaczynają zapisywać pierwsze kartki. Do wielkich więc zaliczam i pana.
A ja robię chyba wszystkie błędy przed którymi pan przestrzega. Oprócz tych z przekupstwem i...życiowych. Bo pisanie to jedno, a życie to zupełnie inna sprawa.
Czy w dalszych odcinkach będzie więcej optymizmu?
Pomysł świetny, narracja wartka, humor przedni, czyta się dobrze i z zainteresowaniem. Szczególnie dla mężczyzn, ale dla pan może by należało bohaterów ociupinkę shumanizować, przygładzić, by nie mówili bez przerwy tak męsko-cwaniackim językiem. By trochę bardziej ich polubić. Ale zmienić tylko odrobinkę, by tak wzbogacić psychologie postaci. I chyba nie:"zmoknąłem" a zmokłem, przemokłem, chociaż psychologicznie rację przyznaję autorowi. Jeszcze raz przeczytam i zobaczę.
Poprawiam pracowicie każde niedopatrzenie, jakie po niewczasie zauważę, ja lub życzliwi czytelnicy.
Bywa, że tak się rozpędzę w poprawianiu, ze tekst pierwotny okazuje się lepszy, bo ma jeszcze lekkość i potoczystość. Ale samemu niełatwo to wyczuć.
Dziękuję bardzo za wspaniałe komentarze! Bardzo mi miło.
Literówki staram się usunąć. Ale powolutku. Poprawkami czasem się tekst zamęcza.
Wielka to sztuka z banalnego tematu uczynić dobry tekst literacki. Czechow, ten ponoć niedościgły wzór nowelistów, mówił, że potrafi zrobić na poczekaniu opowiadanie ze wszystkiego. Nawet ze stojącej przed nim popielniczki. I zrobi je takie, że trudno się będzie oderwać. Tu też autor zabłysnął. Nie lubię o pijakach, ale tym razem mnie nie zniechęciło. A co do przecinków, to w pewnym okresie naszej historii zasady interpunkcji były nam w szkole wpajane nie najlepiej.
Bardzo boli czytanie o krzywdzonych dzieciach a jeszcze bardziej o takich rodzicach.
Styl bardzo dobry. Opowiadanie skłaniające się w stronę raczej reportażu, tylko brak tu wyróżnika indywidualnego, bo każdy kolejny obrazek - dziecko dobrze już nam znane z licznych reportaży telewizyjnych, z opisów w gazetach. Te dzieci powinny się bardziej między sobą różnić. Zastanawia mentalność oseska, który pewne pojęcia, słowa, stany, ma już jakby przyswojone (przedwcześnie) a innych jeszcze nie zdołał pojąć (chyba normalne).Chyba zbyt duży tu ładunek nieszczęść, jak na jeden tekst, aby czytelnik był w stanie to znieść bez płaczu czy zniechęcenia.
Podziwiam doskonałość stylu.