Poprosiłem o objaśnienia, bo częstym zjawiskiem w internetowej poezji jest nieumiejętność autora w przełożeniu metafory na język potoczny. Najlepszym sposobem, żeby sprawdzić autora, jest poproszenie go o prozaiczną adnotację. Jeżeli ten ma z tym kłopot, to wielki problem nie leży po stronie odbiorcy, lecz po stronie autora, tzn. jego słowne konstrukcje podszywa pustka i ich byt nie ma poważniejszego uzasadnienia w świecie.
No ale powiedzmy, że autor w jakiś sposób się wybronił - mgliście i jako tako.
Rzecz w tym, że ja chcę wiedzieć, że autor wie o czym pisze - wiedzieć, nie - wierzyć. A chcę to wiedzieć, z tekstu, którego treść ma być na tyle jawna, by broniła się bez przypisów.
Poza tym uważam, że zanarchizowana, dzika, nieodpowiedzialna metaforyczna karkołomność(jak w tym tekscie) jest jedną z najstraszniejszych trucizn dla poezji. Liryzmu - tego specyficznego napięcia między słowami nie osiąga się przez metaforyczne, źle dobrane horror vacui.
Metafora jest jednym z wielu narzędzi poetyckich, nie jedynym. Metafora może być w tekscie rzeczą przygodną i osadzoną w prozaicznym konkrecie.
Może w ramach odtrutki poczytaj "Warszawską kawiarnię" Ginsberga
http://tribute-to-bp.blog.pl/2010/.../allen-ginsberg-warszawska-kawiarnia-10-kwietnia-1965-tlum-andrzej-szuba/
pozdrowienia