Dobre opowiadanie, Darconie, więc na początek posłodzę. Podoba mi się świat, który stworzyłeś, bez niepotrzebnych info - dumpów, a który wydaje się bardzo prawdopodobny. Czyta się wartko, wszystko ma swój cel i nie gubisz się w wątkach.
Parę rzeczy, które na moje ucho, można by zmienić(nic co by bardzo przeszkadzało w odbiorze tekstu):
Cytat:
W końcu poszedł na policję, ale trafił tam na nieprzyjemnego typa i nic się nie dowiedział.
Można powiedzieć na policjanta "typ", ale nie wiem czy to pasuje w narracji.
Można zamiast "policji" użyć słowa "posterunek", i wtedy zastąpić "typa" "policjantem".
Cytat:
– Znakomicie, Powils! – Mężczyzna poklepał chłopaka. – Jesteś moim najzdolniejszym modelarzem.
– Lubię swoją pracę. – Willy założył gogle z trójwymiarowym obrazem i wyszukał w bazie ostatni projekt. – Woda jest nieograniczona w swej formie, jest życiem, a ja lubię dopasowywać do niej kształty.
Nie jestem pewien co do odpowiedzi Willego, wydaje mi się, że powinien się jakoś ustosunkować do pochwały szefa, inaczej brzmi jak wyrwana z kontekstu. I słowo "swoją" chyba lepiej zastąpić "tę" np.: Dzięki (szefie). Lubię tę pracę.
No i jest jeszcze powtórzenie "lubię".
Cytat:
Policjant zacisnął zęby. Patrzył na Willy’ego, ale ten nie spuścił wzroku. W końcu bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Po chwili pojawił się w nim wysoki, odrobinę zbyt pulchny, inny policjant.
Lepiej by było z tego wybrnąć bez używania słowa policjant dwa razy, można np. użyć słowa posterunkowy.
Cytat:
– Ach! Rozumiem. – Policjant obleśnie się uśmiechnął, nic nie rozumiał.
– Właśnie, więc rozumie pan. – Willy postanowił zagrać w jego grę. – Jest mi potrzebna.
Pierwsze powtórzenie celowe, ale odpowiedź Willego trochę nie ma sensu. Patrz jak wygląda goły dialog.
- Ach, rozumiem.
-Właśnie, więc rozumie pan.
Może coś typu: -Właśnie. Wie pan, co mam na myśli(/o co chodzi).
Cytat:
czuł suchość w gardle, z wysiłkiem przełknął ślinę. Sięgnął ręką do twarzy i wtedy poczuł ogromny ból w brzuchu.
Powtórzenie.
Cytat:
Następnego dnia wyruszył bardzo wcześnie, chciał przejść jak najdłuższy odcinek, puki jeszcze mógł chodzić.
Literówka.
Co do fabuły mam tylko jeden problem, a dotyczy on romansu Willego i Lilu. Na początku byłem pod wrażeniem, że chorobliwa nieśmiałość, to cecha właściwa wszystkim mieszkańcom miasta, a jej przyczyną jest zbyt szerokie zastosowanie technologii w kontaktach międzyludzkich, która teoretycznie wszystko ułatwia, ale przeszkadza w interakcjach społecznych - przez to ludzie są zwyczajnie nieobyci.
Dlatego łatwo przełknąłem fakt, że dziewczyna zgodziła się na randkę, z wystraszonym facetem, z którym do tej pory zamieniła jedno zdanie, nie licząc kilku zamówień na schabowego.
Niestety, scena pocałunku nie zgodziła się z tą teorią. Lilu odczytała tam gest wytarcia ust jako obrzydzenie Willego. Ona też wychowała się w mieście, więc jeśli owa niechęć do interakcji społecznych i strach przed mikrobami był cechą wszystkich mieszkańców, nie powinna była tak zareagować. Nawet jeśli była osobą wyjątkowo otwartą, wciąż powinna rozumieć jego gest, jako coś zwyczajnego.
Odczytała go inaczej. W takim razie ogromna nieśmiałość i ogólne nieogarnięcie to cecha własna Willego, a w mieście mieszka wielu bardziej obytych facetów albo klonów. Co za tym idzie nie widzę, żeby dziewczyna mogła z nim wyjść na randkę, po jednozdaniowej interakcji.
Ale to tylko takie moje czepialstwo.
Gratuluję lekkiego pióra i pozdrawiam.