Ostatnie komentarze MariaWeronika
Hmm, co do tekstu - super, ale jak sam piszesz, nie jesteś "w branży" od wczoraj i włożyłeś w swój warsztat dużo wysiłku - brawo.
Myślę, że należy tu odróżnić dwie sprawy - tych co bezrefleksyjnie piszą cokolwiek i jakkolwiek, nastawieni na zdobywanie "lajków" napędzanych sensacją. Ale tych zostawmy w spokoju bo to zupełnie inna kategoria.
Gorzej, że bardzo słabo napisane książki można spotkać na półkach w księgarni. Zbyt wielu piszącym wydaje się, że wystarczy odjazdowy pomysł na fabułę, a warsztat..... A moim zdaniem fabuła to tylko wierzchołek góry lodowej. Ale ktoś to jednak wydaje i czyta, ba takie książki trafiają na szczyty rankingów sprzedaży.
Nie zgodzę się natomiast, że ktoś, kto zaczyna (jak nie przymierzając niżej podpisana:-)) nie powinien swoich niedojrzałych warsztatowo tekstów pokazywać.
Po pierwsze - zakładając, że grono czytelników dzieli z nami pasję i też wciąż ją rozwija, można wiele skorzystać na konstruktywnych uwagach i czytaniu tekstów innych. Ja w każdym razie bardzo je sobie cenię, stąd moja obecność na PP między kolejnymi kursami pisania.
Po drugie i ostatnie , że przytoczę słowa Umberto Eco:
"Przekonanie typowe dla złych pisarzy: pisze się tylko dla samego siebie. Nie ufajcie temu, kto tak mówi, to człowiek cierpiący na narcyzm, nieuczciwy i hipokryta. Jedną rzecz pisze się tylko dla siebie i jest to lista zakupów. (...) Wszystko inne piszesz, żeby coś komuś powiedzieć".
Piszemy, żeby coś komuś opowiedzieć i wzbudzić w nim określone emocje i uczucia. A jak inaczej sprawdzić, czy udało nam się to osiągnąć, jeśli nie będziemy pokazywać swoich tekstów i ich udoskonalać?
Pozdrawiam serdecznie
Nie powiem, można pięknie popłynąć w tych urojeniach, a pobudka Renato jest naprawdę bolesna:-) Czyż każdy z nas czasem trochę nie żyje marzeniem i urojeniem? Dobrze, że większość z nas budzi się z niego z obitym sercem a nie psychozą:-)
Bardzo mi się podoba Twoja miniatura- jest w jakiś sposób eteryczna.
Tylko przyjrzałabym się trochę temu fragmentowi, jakoś, w przeciwieństwie do reszty wydaje mi się troszkę "kanciasty" . Wydaje mi się, że gdyby ten opis podzielić, nie upychać wszystkich cech w jednym zdaniu, to ta kobieta robiłaby jeszcze wieksze wrażenie:-)
Cytat:
Od razu zauważył niezwykłą urodę kobiety: była wysoką, o burzy kasztanowych włosów, pięknych dłoniach, zakończonych smukłymi palcami o paznokciach w kształcie migdałów dziewczyną, lat około trzydziestu, której uśmiech mógł zauroczyć każdego mężczyznę, a jej figura kusiła od pierwszego wejrzenia, jak też obłędne, czerwone szpilki, w których była.
Pozdrawiam serdecznie
Helenko, Jacku, Marku bardzo dziękuję za czytanie i komentarz:-)
Jacku, dziękuję losowi, że nie natchnęła mnie bazylia a nie kotlet jagnięcy:-) To by dopiero była rzeź.
Marku, Helu - to chyba największa magia pisania i największa frajda - popatrzeć na zwykły przedmiot, pójść tokiem skojarzeń, usiąść i napisać - bez planowania i dzielenia włosa na czworo, tak z serca i z brzucha. Znamy to przecież wszyscy- to uzależniające łaskotanie po synapsach:-) Czego Wam i sobie życzę w dużej ilości:-)
Pozdrawiam serdecznie
Wielkie dzięki wszystkim za wizytę:-)
Dobra Cobro,
jak tylko wstałam od biurka po napisaniu miniaturki, z wdzięczności za inspirację posadziłam w końcu roślinkę i tylko ją podskubuję, słowo:-)
Mike,
Dzięki za dobre słowo, bardzo lubię miniatury, a będąc ledwie raczkującą "literatką":-) uważam, że krókie formy są najlepsze do ćwiczeia warsztatu. Trzeba sobie najpierw skrzynkę wyposażyć, jak radził King, zanim się człowiek porwie na zawiłe fabuły.
d.urbańska,
cieszę się, że Ci się podobało i wielkie dzięki za zwrócenie uwagi na "zanurzonego". Racja - wstyd i to nie tylko w kontekście górnej półki. Rzadko robię błędy ortograficzne i zanim zajrzałam do swojego tekstu zachodziłam w głowę, o co Ci może chodzić. A potem zjeżył mi się włos na głowie:-) Poprawiłam w te pędy.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Dzięki Marku, myślę, że jak czytelnik czegoś nie rozumie, to jednak jest raczej wina autora:-)
Hmm, to chyba nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Nagły rozlew krwi lubię (jak u Tarantino) , ale on też musi mieć jakieś uzasadnienie, choćby najbardziej irracjonalne.
Kolejny raz czytając Twoje opowiadanie Marku Adamie, zastanawiam się, ile masz lat. I nie jest to zagwostka wynikająca li i jedynie z babskiej ciekawości:-) Miewam wrażenie sztuczności języka, którym posługują się Twoi bohaterowie w dialogach (tu i na przykład w "Czarnej nocy.."

. Zastanawia mnie, czy jest to język, który naśladujesz, czy może jesteś na tyle młody, że posługujesz się językiem swojego pokolenia a to ja już spróchniałam i nie nadążam:-) Co jest bardzo prawdopodobne, bo sama już nie łapię się na nastolatkę a moje dzieci jeszcze się nie łapią, więc mogę nie być na czasie:-)
Pozdrawiam
Hej Helu,
Wielkie dzięki za wgłębienie się w ten tekst. Nie ukrywam, że wrzuciłam go na pp z pewną obawą ale i nadzieją na wsparcie:-) Siedziałam nad nim tak długo, że straciłam dystans i nie byłam w stanie ocenić obiektywnie efektu. Tak więc wygląda "przechodzone" dzieło:-)
Cieszę się, że choć tekst jest do dopracowania, to część zamysłu udało mi się zrealizować. Rzeczywiście emocje i odczucia kobiety wobec toksycznej matki miały być niejednoznaczne. Może nawet w końcu zaczyna żałować, że jednak nie poszła na pogrzeb? W końcu w każdym, jak w Lordzie Vaderze, jest trochę dobra:-).
Jeszcze raz wielkie dzięki za przeczytanie i ocenę, miłego dnia:-)
Hej Manuelu,
W tym tekście jest groza i jest niesamowitość:-) Podoba mi się ten klimat pomieszania snu z jawą i realnego z nierealnym.
Spotkanie z umarlakiem we mgle wywołuje ciarki na plecach.
Wkradło się natomiast kilka niezręczności językowych:
Cytat:
Stary Józef zsiadł z wozu i założył mu na łeb stary, jutowy wór i idąc koło niego, mówił łagodnym głosem:
To jest anakolut:-) Czyli Józef zakłada wór wozowi na łeb:-)
Ja nauczyłam się unikać tych podstępnych anakolutów zapamiętując sobie jeden dobitny i śmieszny przykład (u mnie: perkusja, która się śmiała). Dzięki temu częśćiej wyłapuję je już w trakcie pisania.
Cytat:
Tego dnia, staremu Józefowi to nawet wydawało się czasem, że przez tę mgłę, zaczyna zanikać
To zdanie jest jakieś "nie bardzo" - w jednym zdaniu "tego", "tę", "to" - trochę za dużo.
Zastanawia mnie też unikanie atrybucji dialogowej. Właścicie wogóle jej nie ma, a bez tego dialog (choć same wypowiedzi bardzo naturalne i spójne językowo) sporo traci, robi się urywany, suchy. W wielu miejscach aż się prosi też o didaskalia i tło dialogowe, żeby nie tylko usłyszeć samą wypowiedź ale i zobaczyć mówiącego bohatera.
Pozdrawiam serdecznie
DoCo,
dzięki za pochylenienie się nad Hubertem:-) Zgadzam się w zupełności, że można by tam ukręcić jakąś akcję i Hubert pewnie jeszcze mi się kiedyś przyda, bo wyobraźnia działa:-)
Ten tekst to raczej wspomnieniowa wprawka. Bedąc świeżakiem w branży (pierwszą literaturę popełniłam w kwietniu) wychodzę z założenia, że najpierw muszę popracować nad elementami warsztatu a dopiero w drugiej kolejności na porywającymi zwrotami akcji. Stąd wiele moich tekstów to raczej zabawa z formą, ćwiczenia i poszukiwania niż wciągające fabułą opowiadania. Tym bardziej doceniam poświęcony im przez czytelników czas:-)
Miłego popołudnia
Maria
Dzięki za przeczytanie i miłe słowa Helu, tak właśnie podczas tego nurkowaniabyło i cieszę się, że udało mi się to oddać w tekście.
Pozdrawiam z Wetliny
Dzięki za zajrzenie DoCo,
Kolorki i rybki w nurkowaniu są moim zdaniem zdecydowanie przereklamowane. Autorka zdecydowanie lubi w nurkowaniu jak ciemno, zimno i do domu daleko, więc może sama ma coś z topielicy:-)
Pozdrawiam
Tak coś czułam, że z tym zapisem atrybucji może być drugie dno:-) Dzięki za wyjaśnienie. Dodaję do swoich notatek odnośnie pisania dialogów.
Pozdrawiam
Fajnie się czyta tę historię - lekko, ale z zaciekawieniem:-) Chociaż wolałabym, żeby bronili nas bardziej "kumaci" żołnierze niż Krzyś;-)
Nie jestem wielką specjalistką od zapisu atrybucji, ale tu mi coś nie gra:
Cytat:
Zrobił sobie tylko zabawę, za długo się nudził. – Powiedziałem to zdecydowanym głosem, ale sam już nie byłem taki pewny.
TJeśli to ma być atrybucja, to "powiedziałem" powinno być chyba z małej litery, a jeśli przemyślenie narratora, to bez myślnika.
Cytat:
– Na końcu jednak wykrzyczałem
Tu moim zdaniem też mała litera.
Cytat:
Kurr… – zmełłem przekleństwo i z wysiłkiem powstrzymując wściekłość oraz trwogę, która mnie przed momentem opanowała na widok spadającego junaka
Tu mi jest za dużo o "na widok spadającego junaka" , bo powód trwogi jest oczywisty.
Pozdrawiam, miłego dnia
Zakochany Złodzieju,
cieszę się, że Ci się podobało. I niech Ci nie będzie głupio krytykować, bo także właśnie po to wrzucamy tu swoje teksty, nie ? Ja w każdym razie chętnie przyjmuję konstruktywną krytykę i rady. Myślę, że tu masz akurat sporo racji, trochę za bardzo ubrałam faceta w kobiecą emocjonalność:-) Pomyślę jak to zgrabnie poprawić.
Dzięki, pozdrawiam
Maria
Paniom też zdarza się lubić westerny:-) Z wielką przyjemnością weszłam w buty chłopięcego świata, może dlatego, że zawsze bardziej lubiłam zabawy w wojnę niż w sklep? Fabułę przyswaja się lekko ale i z dużym zaciekawieniem. Fajnie rozgraniczyłeś świat widziany oczami dziecka, w którym realne życie miesza się z rozbuchaną wyobraźnią i zajętych swoimi "poważnymi" sprawami dorosłych. Wzruszająca jest relacja tych dwóch światów i pełne zrozumienie rodziców wobec dziecięcych spraw - żadnego "nie plącz się pod nogami", żadnego lekceważenia:-)
W Twoim opowiadaniu ujmuje mnie także wszechogarniające poczucie bezpieczeństwa, dziecięca wiara, że ten zły świat istnieje tylko gdzieś w telewizji. Nie mąci jej nawet otarcie się o realną zbrodnię, ona też pozostaje gdzieś poza obszarem pojmowania dziecka. I tak ma być:-)
Mój syn nabył ostatnio rewelwer na kapiszony, poluje po ogrodzie na siostrę - Indiankę i wpadając do kuchni mówi "Mama, jak ja tęskniłem za zapachem prochu".
Dzięki
Pozdrawiam