Oj, nie, nie, nie! Zupełnie nie tego się spodziewałem. Zaskoczyłeś mnie chyba na wszystkich płaszczyznach, zarówno treściowo, jak i formalnie, pozytywnie i negatywnie. Niestety bardziej to drugie.
Ale po kolei.
1) Błędy. O dziwo, jest ich zdecydowanie mniej niż myślałem. Te, które są, prawie nie rzucają się w oczy. Możliwe, że jest ich mniej niż w poprzednich, krótkich tekstach, ale nawet nie chce mi się ich ani liczyć, ani wypunktowywać.
2) Treść. Oczywiście zrzynasz jak leci z "Jądra ciemności" i trochę chyba też z nakręconego na jego podstawie "Czasu Apokalipsy". Mówię "chyba", bo nie pamiętam już, czy scenę opisu Kurtza przez dziennikarza Coppola zerżnął od Conrada, czy wymyślił sam, pewne jest, że to
Cytat:
Tak. To wielki człowiek. Wielki naukowiec. Praktycznie bez skazy. Mocno trzyma się swoich zasad moralnych. Jest wymagający dla innych ale i wymagający dla siebie.
brzmi jakoś dziwnie podobnie do tego:
http://www.imdb.com/character/.../quotes
Dodajmy jeszcze wzmianki o doświadczonym marynarzu, który wraca do Londynu, białych plamach na mapie, długą drogę do Kurtza, kilka trupów tuż przed spotkaniem z wodzem/doktorem... No i mamy właściwie "Jądro ciemności", przeniesione na klimat arktyczny. Ale schemat ten sam. To widać gołym okiem dla kogoś, kto czytał wersję Conrada lub przynajmniej widział film Coppoli. Szkoda tylko, że poza zmianą klimatu ten tekst nic nie wnosi!
Muszę przyznać, że jestem tym z lekka oburzony
Fakt, nie uważam oryginalności za jedyny wyznacznik dobrej literatury. Ba, z tego powodu jestem nawet dość radykalnym przeciwnikiem praw autorskich
Ale to znaczy to tylko tyle, że uznaję prawo do wykorzystywania minionych dzieł i dziełek do tworzenia nowych w rozmaity sposób. Natomiast nie zawsze mi się to musi podobać, zwł. gdy nie widzę próby twórczego przekształcenia tych wcześniejszych motywów, choćby i z ironią.
A to od pewnego momentu czytałem tylko i wyłącznie z ciekawości, jak skończy Kurtz, z pewną nadzieją na to, że może jednak nie skończy i, co rzadko się zdarza, zatriumfuje zło. Sam nie wiem, co lepsze.
Radzę poczytać jak najwięcej tekstów zainspirowanych częściowo conradowskim utworem, np. "W dół, do ziemi" Roberta Silverberga.
3) Szczegóły (merytoryczne), bo podobno właśnie w nich tkwi, nomen omen, diabeł. Tzn. nie trzeba tego sprawdzać na ludziach, że w zimnym powietrzu martwe ciała nie rozkładają się tak szybko, żeby od razu czuć było odór. Ale OK, korytarz musi być pewnie jakoś ogrzewany, a Kurtz zabił gości wcześniej i nie zdążył pochować przed przyjazdem Willarda. Tylko dlaczego strzela sobie w łeb akurat zaraz po jego przyjeździe?
I to by było na tyle.
Groza, groza!