Zmierzch... Moja ulubiona knajpa
. Jeszcze do tej chwili odczuwam "trudy" wczorajszego koncertu Percivala Schutenbacha w tym klubie
. Okey, zobaczmy co my tu mamy...
Ogólne wrażenie naprawdę dobre. Wreszcie w opisach pojawia się długo oczekiwany klimat, coś więcej niż tylko techniczne relacjonowanie co się robi i gdzie. Jest możliwość wczucia się w atmosferę tego klubu, pojawia się dbałość o szczegóły zarówno w opisie wyglądu samego miejsca jak i jego bywalców. Nadal jednak musisz jeszcze popracować nad stylem. Właśnie wtedy, gdy się pilnujesz, gdy cyzelujesz zdania popełniasz najmniej błędów zarówno składniowych jak i z doborem słownictwa, choć wskazane przez Burego zdanie "Na pewno wolnych stolików nie brakowało, a i było wyraźnie widać, że w barze nie jestem sama.", że i w wielokrotnie złożonych masz czasem problemy z jasnym wyrażeniem myśli (jeśli mogę zaproponować rozwiązanie - wyrzuć "na pewno" a w drugim zdaniu składowym napisz dlaczego widać było, że narratorka nie jest sama, nie przyszła sama, bez używania "wyraźnie" i może też odpuszczając sobie "w barze"
). Czasem też w prostszych zdaniach, kiedy opuszczasz gardę samokontroli, wychodzą sformułowania, które w moim mniemaniu obniżają noty za styl - przykładem "spojrzałam po otoczeniu". Ale to znowu kwestia Twoich upodobań co do wykorzystywanych wyrażeń. W jednym miejscu zawodzi interpunkcja, ale to tylko problem edycyjny
. Podsumowując - opowiadanie naprawdę niezłe, zarówno pod względem technicznym jak i samej fabuły. Zresztą z fabułą nigdy nie miałaś większych problemów
. Bardziej z jej technicznym przedstawieniem. Widzę jednak, że powoli zaczynasz i nad tym aspektem literackiego rzemiosła panować
. Czekam na dalszy ciąg tejże opowieści i oczywiście na następne Twoje dokonania
.
Pozdrawiam ciepło