Opowiadanie w twoim stylu Mike’u, jak zwykle bardzo przyjemnie się czytało. Przeczytałam również komentarze i moim zdaniem, dobrze, że nie poszedłeś w stronę szczegółów tuszowania zbrodni. Od tego mamy filmy typu Colombo czy książki Agathy Christie.
Natomiast cóż,uważam, że wymierzanie samemu kary, nie jest tak do końca chwalebne. Nic dziwnego, że nachodziły go koszmary. Czy dręczące sumienie może zagłuszyć miłość nawet największa? Tu miałabym wątpliwości. Nie zbuduje się swojego szczęścia na trupach.
A tak to trochę wyglada. Bohater uniknął kary, został znanym na cały świat pisarzem i spędził resztę długiego życia z ukochaną kobietą - swoją wielką miłością.
Coś mi tu nie pasuje. Miłość oczywiście zmienia wszystko, ale chyba trzeba się zastanowić czy ktoś zdolny do takiej zbrodni może prawdziwie nieegoistyczne kochać, no i czy należy mu się potem takie życie jak tu przedstawiłeś
Pozdrawiam