Ostatnie komentarze OWSIANKO
Kazjuno
niezbyt często zdarza mi się reagować na komentarze i być może z tego powodu teksty mojej produkcji nie cieszą się względami. Jest bowiem wśród czytelników internetowych portali bardzo rozpowszechniona maniera oczekiwania na odpowiedź autora utworu. A jeżeli autor milczy, jest okrzyknięty arogantem, pyszałkiem lub niekulturalnym facetem. Podobnie z lekturą innych autorów. Nie komentuję ich, tylko czytam. A nie odpowiadam, bo jestem zalewie amatorem pisania, a nie profesjonalistą. Poza tym jakie mam prawo do pouczania kogokolwiek, jeżeli wiem iż moja niefachowa rada może skrzywdzić?
Czasami jednak jakiś utwór, czy jakiś komentarz tak mnie zainteresują, że muszę zabrać głos. Tak i Twój wywarł na mnie wrażenie. Zwłaszcza porównanie autora do sprzedawcy limuzyn. Dziękuję, bo coś w tym jest.
Jacek London
należę do pokolenia pamiętającego PRL. W porównaniu do obecnych czasów mogę rzec, iż poziom kultury obniżył się nad podziw. I to nie tylko kultury stricte artystycznej, ale również kultury zachowania. Powstało teraz zjawisko obyczajowego zgrubienia. Dawniej starczała cienka aluzja w kabarecie (np. Językowe niuanse Jeremiego Przybory), by wywołać u widzów śmiech. Dzisiaj niegdysiejsze rozumienie słowa „KABARET” przestało mieć poprzednie znaczenie i publikę rozwesela duża liczba wulgarnych określeń raczej, aniżeli finezja. I o tym winniśmy pamiętać. Pojawienie się mistrzów w rodzaju Gajosa teraz, jest niemożliwe.
Pozdrowienia od bzdyka
Jacek Londyn
Jednostronna ocena? W okresie tak znienawidzonego PRL istniała Narodowa Rada Kultury oraz Fundusz Rozwoju Kultury zapewniający stałe i wciąż wzrastające finansowanie kultury. A teraz mamy discopolowy kult i dotowanie posłusznych paraartystów.
pozdrawiam
MariaWeronika
pomysł niezły. Publikuj w tym kierunku
MariaWeronika
Nie wszystkie ujęcia tematu powinny być uzasadniane publikacjami. Ten odbiega od potrzeby. Jeżeli autor chwali się tekstem nie najlepiej skonstruowanym, naraża się na „kompatybilną” ocenę. Pisanie „wprawek” jest jak gimnastyka palców lub ćwiczenia gam dla muzyka. Rozwijają, owszem, lecz nie upoważniają do publicznego ujawniania. Kuchnia literacka, muzyczna, czy malarska, winny pozostać w cieniu, na zapleczu autorskich dokonań, natomiast do zaprezentowania należałoby przeznaczać ostateczny rezultat pracy.
Pozdrowienia od bzdyka
Mike 17
Upraszam o łaskę względem oczu zdartych od internetowego czytania. Swoją prośbę motywuję tym, że razem z przewlekłym wiekiem nastąpił we mnie raptowny demontaż cierpliwości do długich tekstów.
Kiedy byłem nieco młodszym zgredem, lubiłem pożerać papierowe i często kilkutomowe powieści. Od chwili jednak, gdy z konieczności przelazłem na ekranowe sylabizowanie, stwierdziłem, że wzrokiem czytelnika internetowych tekstów rządzą inne prawa, w związku z czym męczy się szybciej. Dlatego utwory krótsze są milej widziane przez takich, jak ja. Dlatego, wybacz, że nie czytałem Twojej miniatury. Wiem. To przestępstwo z gatunku wiekuistych, ale jej rozmiar sprawił, że zdechła mi chęć na lekturę. Myślałem, że miniatura, to Czechow lub Zoszczenko. A Ty swoje opowiadanie (zakładam, że dobre) zaliczasz do tego gatunku.
Pozdrawiam i z góry przepraszam, że mam rację
MariaWeronika
Fakt, pisze się z myślą o czytelniku. Jak autor pisze dla siebie, to dlaczego publikuje? I dlaczego zamieszcza teksty nieudane, bo niesmaczne, jak Twój o robieniu loda? Co chciałaś w nim wyrazić? Jaki był cel tej publikacji? Najgorsze jest to, że tekst jest chwalony.
Pozdrawiam, bo wpadki zdarzają się najlepszym
JOLA S.
chciałem na priv, ale nie działa, więc tu:
masz rację, że pisanie w Internecie może być korzystne i może kształtować przyszłego twórcę. Lecz jeśli ten przyszły twórca pisze tak, jakby nie słyszał o istnieniu dzieł twórców, którzy poruszany przez niego temat ujęli identycznie i bagatelizuje fakt, że w ten sposób powiela cudze dokonania, to jest kopistą. Nie należy odkrywać Ameryki po raz kolejny.
Wniosek? Zanim zacznie się swoją, trzeba znać twórczość powstającą dawniej. Wcześniej dużo czytałem biografii literatów i pożarłem sporo książek traktujących o historii literatury. Raz dlatego, by podpatrzeć lepszych, a dwa dlatego, by ustrzec się przed plagiatem. I dopiero po tym pracochłonnym etapie ośmieliłem się bazgrać.
pozdrawiam
Madawydar
Nie można traktować twórczości jak błahostki. Zanim zacząłem pisać w Internecie, bardzo długo terminowałem w prasie regionalnej i ogólnopolskiej. Powtórzę: „twórczość wymaga od autora i odbiorcy – wysiłku i w odróżnieniu od potocznych wyobrażeń, nie jest bezmyślną balangą.” A niestety, niektóre internetowe teksty są nie do końca dopracowane i świadczą o lekceważącym stosunku do literackich dokonań poprzedników.
pozdrawiam
JOLA
Szkoda, że użyłaś nieszczególnie trafnego słowa „bulgoty”. Ale że każdy człek ma prawo do wyrażania własnych sądów, Bóg Ci zapłać choć za to. Lecz skoro znalazłaś się na portalu pisarskim, nie od rzeczy byłoby zwracać uwagę na język swoich wypowiedzi. Zwłaszcza na ich sens.
Powoływanie się na Flauberta jest na czasie, lecz nic nie mówisz na temat literackiej pracy, a głównie o to mi szło.
Też mam wrażenie daremnego wyskakiwania z papci i niekiedy czuję się w tej roli jak emocjonalna galareta.
Pozdrawiam
Marek Jastrząb (owsianko)
Oczywiście, że nie wszyscy idą na łatwiznę i jasna rzecz, że to my ponosimy winę za niski poziom powszechnej ogłady. Lecz i to jest jasne, ze mało komu się chce poszerzać własne horyzonty. Większość ludzi nie chce wnikać w teksty wymagające wysiłku i odrzuca je bez zastanowienia.
ukłony
Jacek Londyn
Według PWN łachmyta to: 1. pogard. «nędzarz, biedak»
2. pogard. «mężczyzna niewiele wart»
3. pogard.; zob. łachmaniarz w zn. 1
A jako „niewiele wart” to łapserdak i obszarpaniec niekoniecznie w znaczeniu szat, lecz pod względem charakteru, założyć można, że ma nikczemny, plugawy czy „złachmycony” wzrok
pozdrawiam
Roztomiła!
Choć cały czas powtarzam, że słoń mi nadepnął na poetyckie ucho i że gdzie mi tam wymądrzać się w temacie „poezja”, to przecież niekiedy aż się prosi, by zabrać głos. Otóż ten wiersz jest namacalną namacalnością powiedzenia, iż formowanie wierszy w stylu zrozumiałym dla młodych pokoleń, różni się od układania w stylu np. Herberta. Pokolenia współczesne są nieprzywykłe do posługiwania się aluzją. Są wdrożone do czytania tekstów podawanych na tacy, a odniesienia do np. greckich mitów stanowią dla nich barierę, po przekroczeniu której są bezradne i nie wiedzą, jak ocenić taką twórczość. Bo przy czytaniu wierszy w stylu „staromodnym” należałoby znać mitologię i wiedzieć, kto to był np. Marsjasz. No i podobne zjawisko występuje w prozie: Thomas Mann i jego powieść „Czarodziejska góra” jest dzisiaj nie do przyjęcia.
pozdrawiam
Miladorko niezastąpiona!
W kilku słowach potwierdziłaś mój elaborat o gustach:
„Nie wszystko na wszystkich robi wrażenie. To całkowicie zrozumiałe. Kiedy przeczytałam Pianistkę Elfriede Jelinek, uznałam powieść za najbrzydszą prozę, z jaką miałam do czynienia. A przecież autorka dostała Nobla. Ale każdy ma własne kryteria i dobrze, że tak jest, ponieważ inaczej bylibyśmy tylko klakierami cudzej twórczości. Albo naśladowcami, co jest równie niedobre. Własnej drogi szuka się w gąszczu różnych ścieżek.
”.
Co prawda Twój komentarz odnosi się do poezji (wiersz „kaskada”), ale tuszę, że i o prozie też tak myślisz; też uznajesz autorskie prawo do językowego eksperymentowania. W tym kontekście niejasna jest Twoja uwaga o potocznych słowach. Brakuje mi mianowicie wyjaśnienia, w czym się mylę.
Pozdrawiam z przytupem
mj
Zamiast jeszcze jednej odpowiedzi na nasz odwieczny spór, przytaczam tekst. Jeżeli w spawach pisania wierszy uważam Cię, Miladoro, za mistrzynię, to pozwól mi na własne zdanie w kwestii pisania prozy.
„O rozpoznawalności w pisarstwie
Język twórczy (a nie – odtwórczy) różni się od sucharkowego (poprawnościowego) języka używanego w literackiej księgowości tym, że powinien być krwisty i soczysty, a nie – zbieraniną słów kostycznych lub spalonych na węgiel. W tym miejscu najlepiej posłużyć się przykładami zaczerpniętymi z dzieł „klasyków”. Orwell w „Folwarku zwierzęcym” użył sformułowania „kury skrzeczące z przerażenia”. Mickiewicz: „zakasać pięści”. Balzak – „ziewający koń”,, Gombrowicz: „twarz wykrzywiona brakiem uśmiechu”.
Czy pisarze ci popełnili błędy? Z punktu widzenia językowego purysty – tak; od razu napiętnuje tego rodzaju stylistyczną woltyżerkę, dowodząc, że kury nie skrzeczą, koń nie ziewa, a pięści zakasać nie można. I poprawiacz taki miałby rację, tyle że gdyby nie podobne wygibasy słowotwórcze, nasz sposób wyrażania myśli byłby od czasów Reja wciąż ten sam.
Słowo – to barometr epoki, znak triumfu i rozwoju myśli lub jego przeciwieństwo. Obserwujemy metodyczne butwienie minionego czasu. Mamy więc zdania cherlawe, dowolne, wydezynfekowane z prawdy i odarte z sensu. I zdania te, o zawartości niepopartej faktami, natomiast hojnie obdarzone domysłami, tak są bezbarwne, że aż nie dają się przypisać jednemu autorowi, tylko wielu, a wyrządzają nam – ich czytelnikom – krzywdę podobną tej, jaką przed laty wyrządzał cenzor, uzbrojony w brak mózgu i nożyczki podłączone do KC. W tym sensie zrozumiale brzmi wyznanie Gombrowicza, że nie chce być pisarzem idealnie poprawnym, pozbawionym wszystkich językowych odstępstw od norm, a nie chce, ponieważ ich gorliwe i rygorystyczne przestrzeganie prowadzi do „wykastrowania z indywidualności”.
Zjawisko stylistycznej rozpoznawalności piszącego przyrównać można do głosu aktora: nie sposób pomylić Gustawa Holoubka z Andrzejem Szczepkowskim, Seweryna z Lindą, Dzwonkowskiego z Michnikowskim, Eichlerówny z Jandą. W głosie aktora jest zawarta dusza wypowiadanego tekstu, charakterystyczna intonacja i specyficzne wybijanie sensu utworu poprzez umiejętne rozłożenie akcentów.
Literatura za bardzo wzięła sobie do serca fakt, że mówi się o niej „piękna”. Zanadto, gdyż powinna mieć spocony kałdun wystający z niedopiętej koszuli. W moim rozumieniu, nie ma nic wspólnego ze stylistycznym betonem: jest prosta, czyli ludzka. Pachnie rzeczywistością; nie nosi kagańca i przepuklinowego pasa.
Literaci zawzięli się używać słów przylizanych, podczas gdy stosowane przez nich nie powinny dzielić się na wyrazy dopuszczalne i zakazane, gdyż jest to podział sztuczny i nieuprawniony. Pierwsze – to te z bramy frontowej, wizytówkowe i uładzone, drugie – to te, które ukradkiem przemykają się pod schodami.
Słów potocznych, żywych i obrazowych, używa się niewiele. Kolokwialne, pospolite, chadzające za potrzebą i samopas, słowa na bosaka, z tłuszczykiem i przy kości, wymięte, neologizmy prosto ze zgiełku ulicy i bazarów, słowa przy nadziei, zamieszkałe w zwyczajności nie mogą dopchać się do należnej im nobilitacji.
Sądzę, że dzisiejsze zasady jutro będą uznawane za błędy. Podobnie jak wczorajsze są nie do przyjęcia teraz. Mówię o tak zwanych modach na poprawne wyrażanie myśli. Między innymi o powtórzeniach. Powtórzenia – nie tylko poszczególnych słów, ale i całych fraz, znaleźć można u Sołżenicyna, Camusa, Bułhakowa, Kapuścińskiego.
Język, styl, gust – nie są to rzeczy zastygłe: podlegają nieustannym, etycznym i estetycznym modyfikacjom w trakcie procesu naszych mentalnościowych przeobrażeń; są kształtowane przez zmiany zachodzące w naszej psychice.”
Pozdrawiam pochmurnie
mj
Jack Londyn
Mamy różne gusta
mj