Sergiuszu, co za pomysł z tym obrażaniem?
Co do komentarza do mojego tekstu - jak najbardziej cenię sobie negatywne opinie. Jestem ledwie raczkującym autorem, właściwie to stawiam dopiero pierwsze zdania, więc zdaję sobie sprawę, że nie wszystko jest doskonałe jeśli idzie o warsztat (na przykład). Im więcej uwag dotyczących niedoskonałości moich tekstów, tym prędzej wyjdę z tego wieku niemowlęcego. Jasno powiedziałeś, czego Ci brakuje w teście - ok, nie mam pretensji. Tyle, że Twój komentarz ma jakieś ciut za ostre kolce. Wyczuwam wręcz oznaki jakieś pretensji ("... Jeśli tak, to informuję, że nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Znam sensowniejsze inicjatywy. Strata czasu ..."
.
No a kopniaczkiem w krocze jest stwierdzenie o metaforze, i że sam mogę jej nie rozumieć. Zasugerowałeś mi nieuczciwość wobec czytelnika, któremu zawracałbym głowę tekstem pozbawionym treści.
Tekst powstał pod wpływem spotkania z kimś, kto kiedyś spędził trochę czasu za drutami, walcząc o przeżycie na takim osiedlu drewnianych domków. Sens opowiadania zawarty jest w ostatnich zdaniach, a to całe przerażające tło ma służyć wzmocnieniu efektu, który mają przynieść końcówka. Jest w niej mowa o idei wielkiego powrotu, idei, którą od czasu do czasu wyciąga się z lamusa.
Tak się złożyło, że spotkanie z człowiekiem "zza drutów" zbiegło się u mnie z lekturą tekstu, który jasno daje do zrozumienia, że nauka na nowo zaczyna skłaniać się ku takim koncepcjom jak determinizm.
Zbierałem to wszystko "zusammen do kupy" i trochę się przestraszyłem. Postanowiłem się podzielić swoimi obawami.
W tekście brak labiryntów, zamiast tego serwuję w finale pętle - tak miało być.