Pierwsze co mnie uderzyło to fakt, że zaczynasz nowa książkę... epilogiem.
Nie będę "wycytowywała", ale mnóstwo ogonków, zjedzonych literek. Kilka niefortunnie (jak dla mnie, a to subiektywna ocena) zbudowanych zdań. Dla przykładu:
"Bezbarwny, zakurzony już lakier schodził z nich płatami."
odpadający płatami, stary, ale "już zakurzony"?
"a samo spadająca doniczka, była psikusem moich zmysłów przesiąkniętych paranormalnymi zjawiskami filmów grozy."
za dużo, za kwieciście, zmysły (imo) nie przesiąkają, zwłaszcza zjawiskami
Nie zrozumiałam też doniczki:
spadła, potem jednak matka i bohaterka widzi, że "leży", apiać bohaterka znowuż widzi, że "faktycznie stoi". Zgubiłam się w sposobie jej umieszczenia.
Ponadto cały czas się zastanawiałam kto kupuje dom nie obejrzawszy go, bo wygląda na to, że matula głównej bohaterki po raz pierwszy zwiedza zakupiony (!) dom.
The Grudge? Inni? Amythiville?
Wszystko powyższe to moje subiektywne "zauważone"
.