Tekst w pierwszej chwili wydał mi się deczko przegadany, ale to wynika z mojego charakteru bo raczej jestem małomówny. jednak dzięki Twojej ekspresji i rozmachowi w tej nieraz przecież opisywanej miłosnej historii dużo się dzieje, czyta się płynnie bez przystanków. Choć na koniec trochę się pogubiłem.
Widać, że autor lubi pisać
No i szkoda, że chciała zabić...
To nie nas łączy wspólny wróg. Nas łączy Jezus Chrystus. Śmiem twierdzić, że to raczej druga str widzi w nas wroga.
Peel musi zacząć wierzyć w ludzi i się na nich otworzyć może wtedy zobaczy, że z drugiej strony ludzie mają podobne problemy...no może trochę większe bo w końcu to z nas się nabijają, szydzą nazywając moherami. Profanują nasze koscioły, zakłócają Mszę Św lub atakują księży. Odnoszę wrażenie, że z tego tekstu wynika, że my w was nie widzimy ludzi, a wy w nas widzicie mohery czyli kogo? Bóg chce zamieszkać w każdym człowieku, a to oznacza że trzeba żyć Ewangelią, modlić się korzystać z sakramentów świętych, a więc trzeba od siebie wymagać. Treść tekstu to przykład jak można zejść na manowce gdy wierzy się w stereotypy i nie ma w nim nic z tolerancji wręcz przeciwnie.