Dwie pierwsze cząstki mocno opisowe. Miejscami w opisowość wkrada się patos i infantylizm. Np w tym zdaniu
Cytat:
Byłaś mi niebem, słońcem i księżycem, co blaskiem swym oświeca świat.
Oświeca świat? nie lepiej oświetla?
W drugim członie tego zdania w ogóle zmieniłabym szyk i zlikwidowała ten archaizm.
Bliskość najbliższa? - pleonazm.
Słowa lśniące w sercu? z naciskiem na lśniące. Nie da się zobaczyć, czy one lśnią, bo są gdzieś wewnątrz, dlatego uważam, że użyłeś niewłaściwego słowa.
Bardzo często w tej MINIATURZE operujesz tymi samymi rekwizytami. Głównie niebo powtarza się wielokrotnie, co sprawia że tekst staje się nudny. Sporo zaimków osobowych w bliskim sąsiedztwie. Zdarza się że powtarzasz to, o czym już wcześniej wspominałeś np
Cytat:
Nigdy wcześniej nie poczułem, czym jest namiętność, czym jest czułość i bliskość, ta najbliższa, kiedy skóra lgnie do skóry, kiedy ciało pragnie ciała.
i potem
Cytat:
bo miałaś ogromną potrzebę bliskości i nie dawałaś mi chwili spokoju, wciąż chcąc być ze mną i odczuwać każdą cząstkę mojej duszy i ciała.
Zmieniły się tylko role.
Później
Cytat:
Ilekroć byliśmy blisko, zawsze nurtował mnie twój pęd ku mnie
Rozumiesz mike17, co chcę Ci pokazać? Jest w tym tekście sporo bardzo podobnych fragmentów, dlatego tekst jest monotonny.
Cytat:
jakby jutro miał się skończyć się świat,
tutaj o jeden zaimek zwrotny za dużo. Moim zdaniem w tekście sporo miejsc do dopracowania, sporo niepotrzebnych rymów.
Teraz do meritum
Opowiadanie dzieli się jakby na dwie części.
Miłość, którą bardzo emocjonalnie i żarliwie opisujesz na początku i zupełnie inny temat, który zdominował tekst, mianowicie GWAŁT.
Bohater na początku opisuje niewyobrażalne uczucie które nim zawładnęło. Odnalazł tą jedyną, tą właściwą, kocha...kocha...kocha... do szaleństwa.
A ja się pytam, czy aby jest pewny swojego uczucia? Może to była fascynacja, zauroczenie? Który kochający mężczyzna robi kobiecie wyrzuty że nie urodziła dziecka z gwałtu? Przecież to absurd. Mało tego, ów kochający mężczyzna nie stał się wsparciem, tylko kolejnym "demonem" pozwalającym by trauma wróciła. Obwiniał swoją partnerkę, uświadamiając jej że podjęła złą decyzję. Co to w ogóle za pytania:
jak to było? co było? czy tego chciała? Koszmar jakiś. Dlaczego kochający człowiek usiłował stać się sumieniem swojej kobiety? Dlaczego ją gnębił? Poglądy jakie przez niego przemawiały zniszczyły uczucie które się rodziło. Nie byłoby to więc "na dobre i na złe" Kochający mężczyzna nie dał szans niczemu co było dla niego ważne, a gdzie zrozumienie, wybaczenie? Choć tutaj nie było co wybaczać. Jedyny żal jaki mógł mieć to że mu nie powiedziała. Choć kto wie, może kiedyś by to nastąpiło, może było za wcześnie, ile się znali? Do takich traum wraca się bardzo boleśnie. One nigdy nie maleją na sile. Staram się zrozumieć ból i uczucia jakie targały tym mężczyzną, bo przecież nie tylko my kobiety jesteśmy wrażliwe, ale pomimo wszystko on nie miał prawa jej tak potraktować. Mam wątpliwości, czy aby na pewno ją kochał. Tak naprawdę liczyło się dla niego tylko to, co sam czuł.
Cytat:
Tylko ja wiedziałem, jak serce płacze, tylko ja wiedziałem, jak łka.
Czy ty to widzisz? Sorry mike17, ale to jest żałosne. Tylko ja i ja.
Cytat:
Byłaś trzykrotną rozwódką i każdy rzucał cię, nikt jak widać nie chciał się w to bawić.
Bolesna drwina. W co bawić? Czyżby Twój podmiot traktował małżeństwo jak zabawę? Zdaję sobie sprawę (zapewniam Cię że nie wchodzę tutaj w solidarność jajników) że trzykrotność zaślubin może o czymś świadczyć, ale nie zawsze wszystko się układa tak jakbyśmy chcieli, a każdy ma prawo do szczęścia. Ta kobieta też była po przejściach.
Mam wrażenie, że mimo upływu czasu Twój bohater cały czas ocenia tę kobietę i decyzję którą podjęła.
Cytat:
Kobiety budzą coś na kształt wstrętu
Coś na kształt wstrętu...no właśnie... COŚ
Dość instrumentalne podejście.
Reasumując:
Bohater pod wpływem ogromnie silnych emocji podjął decyzję o rozstaniu, podjął ją, bo nie był w stanie udźwignąć tego, czego się dowiedział, co się wydarzyło.
Ta kobieta niegdyś skrzywdzona, też kiedyś podjęła decyzję, która z pewnością do łatwych nie należała. Została z tym sama, wtedy i teraz, kiedy znalazła miłość. Masz pojęcie co czuła? Twój bohater nie poradził sobie i nie chodzi tylko o problem z którym się zetknął, nie poradził sobie sam ze sobą, czego skutki odczuwa do dziś. Myślę, że to rozstanie było kwestią czasu, jeśli nie ten, to inny problem by się pojawił i byłoby podobnie. Bohater był osobą, którą można było bardzo łatwo zranić, co świadczy o pewnej nadwrażliwości, słabości, do tego - wybacz - egoistą! Liczyło się tylko to, co on myśli i co on czuje. Poniekąd sam sobie zrobił krzywdę i musi z tym żyć. Szkoda tylko, że tak bardzo ucierpiał na tym wizerunek kobiety. Pozdrawiam.