Zrobiło się z Ciebie jakieś paplające squaw (matko, tylko żeby wszystkie paplające squaw się na mnie nie obraziły). Komentuj, nie marudź.
Moje zdanie na temat tekstu znasz. Dla porządku powiem że uważam go za bardzo dobry, świetnie wyważony kawał utworu. Lubię go, choć myślę, że masz w teczuszce lepsze. Aa i ten zapachowy ślad moralnego relatywizmu... mmm
A tak poważnie - bardzo dobra, samoczytająca się proza, zdradzająca sporą wiedzę i "doświadczenie życiowe" (nie cierpię tego określenia, alem lepszego nie znalazła).
Amen
Edit: Aa, jeszcze mi się tak nasunęło... bo gdzieś tam kiedyś rozmawialiśmy na temat oczywistości... To powiem o tytule.
Muszę przyznać, że dobrany jest świetnie. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że jego rolą jest tylko przyciągnięcie czytelnika. Ale jak się chwilkę pomyśli, to dociera kontekst. Myślę, że parafraza tego konkretnego ferdydurkowego hasła już na wstępie mówi czytelnikowi nad czym Autor będzie się zastanawiał. Że znajdzie więcej takich "Słowackich", o których ktoś kazał myśleć tak a nie inaczej. A czy faktycznie tak jest jak mówią? Kto zły, a kto dobry? Jest w ogóle taki podział? Co słuszne, a co nie? Gdzie kara, gdzie nagroda? Może za bardzo odjechałam, ale w takie malinki mnie właśnie Hołek wpuścił.