Cytat:
Zdaniem tego pierwszego, płeć jest rzeczą obiektywną i niezmienną, którą określa się na podstawie genów i genitaliów. Zdaniem tego drugiego, płeć to kwestia indywidualnego mniemania, czyli poczucia przynależności do kobiet lub mężczyzn.
haha
dobre. To kim ja jestem? Bo uważam, że to kwestia genów, ale jednocześnie uważem, że to kwestia indywidualnego mniemania, które jest wynikiem właśnie aspektów biologicznych. Ale teraz jestem rozbity.
Płeć jest pojęciem biologicznym to jak może być rozpatrywana kulturowo? Ktoś może urodzić się facetem, mieć nadmiar kobiecych genów i czuć się kobietą. Ok, ale co tu ma do rzeczy kultura? Lewactwo, kochające inżynierię społeczną, głosi, że wszyscy rodzą się równi, a tylko wychowanie ma wpływ na to co będzie później. Więc walczą z ustalonymi rolami. No tak, zabierz dziewczyncę lalki, daj jej samochód. Słyszałem o przypadku, dziewczynki, która samochód ubierała w ubranaka i bawiała się jak dzieckiem. Podobnie jest z kimś, kto urodził się w ciele faceta, a czuje się kobietą. Można z tym Lewacko (kulturowo) walczyć, ale to ciężka sprawa.
Ojca oszukasz, matkę oszukasz, ale biologii nie oszukasz
Naród, zaś to sztuczny twór kulturowy. Niewielkie plemiona są elementem natury, szympansy też żyją w stadach, ale nie 50milionowe grupy. Narodowość krwi, hehe.
No nie wiem, ja nie należę do żadnej z wyżej wymienionych opcji. Tak mi się zdaję.
Aczkolwiek felieton fajny, zmusza do zastanowienia.