Ostatnie komentarze Tukas
To i ja podzielę się opinią.
'Idę' widziałem ponad rok temu, zanim jeszcze stała się polskim kandydatem do Oscara i została przedmiotem sporu o politykę historyczną (bo spory o rzekomą prawdę historyczną sprowadzają się do sporów natury politycznej, m.in. poprzez uderzanie w skrajności, przypisywanie win i potrzebę jednoznacznych ocen).
Nie potraktowałem filmu wtedy jako kina historycznego i nadal uważam, że traktowanie go w ten sposób jest spłaszczeniem i prawdopodobnie wynika albo z niezrozumienia albo niechęci do zrozumienia intencji autora. W przeciwieństwie do "Pokłosia" nie było intencją tego filmu nawet wygłoszenie prawdy o ludzkiej naturze (gdzie już tam starano się nie rozdawać etycznych talentów za narodowość, ale to nie był dobry film, więc jestem w stanie zrozumieć dlaczego nie został dobrze zrozumiany). Jak słusznie Pan zauważył, historia stanowiła tylko tło do bardziej uniwersalnego problemu, i tu można się już spierać, czy chodziło głównie o mierzenie się pokolenia powojennego ze swoim spadkiem, czy o inne rzeczy (ja na przykład, prawdpodobnie z racji wieku, potraktowałem go głównie jako film o dorastaniu, konfrontacji kontrastujących ścieżek i postaw życiowych, zderzeniu się sfer sacrum i profanum).
Trochę szkoda, że Pawlikowski, który starał się przedstawić autorską myśl, i to raczej z gatunku tych lotnych, został wraz ze swoim filmem wciągnięty do walki o kult narodu. Kilka lat temu podobna rzecz przydarzyła się Hanekemu przy okazji nagrodzonej Złotą Palmą "Białem wstążki". Tam, z tego co pamiętam (a mogę pamiętać niedobrze), Europa raczej biła poklask interpretacji filmu jako genezy faszyzmu, ale wciąż wyszło na to, że do wąskiej i poszlakowej interpretacji historycznej sprowadzono film, który miał w sobie o wiele więcej.
Odbiegając trochę od tematu, polecam także głównych konkurentów "Idy" w drodze po najważniejsze nagrody, które zdobyła. Niepozbawiony wad (przez swoją emocjonalność, która zarówno była wadą jak i zaletą) "Lewiatan" Zwiagincewa i równie skromne co 'Ida' "Mandarynki" to filmy z tej samej, wysokiej półki.
Pozdrowienia.
Jeśli był to Waits sprzed The Piano Has Been Drinking, to faktycznie można czasem szukać Waitsa w Waitsie.
Bernierdh,
ten tekst podobał mi się bardziej niż "Afrodyta". Być może - jak zarzucają - nie oddałeś z precyzją charakteru zawodu tancerki, trudno mi też powiedzieć jak wygląda praca aktorki porno, bo zawód znam tylko od drugiej strony ekranu, ale tu nie ma to większego znaczenia, bo to tylko narzędzia, które służą Ci do postawienia bardziej uniwersalnego pytania. Z naciskiem na "pytanie", gdyż w przeciwieństwie do Pana Mirosława, nie doszukałem się tu kategorycznego osądu czegokolwiek, co jest zresztą wbrew pozoru mocną stroną tekstu.
Myślę, że to materiał do dalszej penetracji. Choć nie na siłę, oczywiście, bo dupa odpadnie jak po gangbangu.
Pozdrowienia!
DoCo,
dzięki za przeczytanie i zostawienie śladu. Bardzo mi miło, że się podobało.
Pozdrowienia!
Wasinko,
miło zobaczyć, że jeszcze tu zaglądasz.
Dead Man to jeden z moich ulubionych Jarmuscha (może ulubiony, nie wiem, ciężko mi się zdecydować, kiedy pomiędzy jest waitsowskie Poza prawem, liryczny Ghost dog, Bill Murray z kwiatami i jeszcze Stranger Than Paradise) i choć pisząc za bardzo o nim nie myślałem, to kto wie, podświadomość może figle płata.
Figle może też płatać Dziki Bill Hickok. Ja nie znam się na tym za dobrze, ale psychologowie z internetowymi dyplomami uważają, że z mowy ciała można przeważnie wywnioskować czy ktoś kłamie, czy mówi prawdę. Nasze oczy na przykład pozostają podobono w ścisłym związku z pracą mózgu. Prawa półkula mózgu odpowiedzialna jest za wyobraźnie.
Zapis poprawiony.
Dzięki, że wpadłaś.
Pozdrowiam również!
Szanowna Autorko,
nie jest przyjęciem krytyki: wyśmiewanie się z czyjegoś nicku, dyskredytowanie czyjejś opinii ze względu dotychczasowy dorobek (proponuję znaleźć portal dla uznanych felietonistów, którzy biorą odpowiedzialność za swoje słowa) czy nawet płeć (sic), protekcjonalny ton ani krytykowanie anonimowości osoby, która (na Twoje życzenie, sama opublikowałaś tu tekst) komentuje Twój tekst w internecie. Napisanie na końcu tak niesympatycznej wypowiedzi zdania, że się krytykę przyjmuje, to już obłuda konwenansu.
Co do tekstu: to ciekawy ekstrakt z, jak sama zauważasz, oklepanego tematu, bo punkt widzenia jest szczery, wyczerpujący i wiarygodny. Zgadzam się jednak z opinią Vanillivi, że w momencie, kiedy zaczynają się dialogi, chciałoby się, żeby brzmiały bardziej jak dialogi, czyli żeby były choć odrobinę mimetyczne. Tutaj wyglądają bardziej jak streszczenie dialogów przez narratora. Jeżeli wolno mi coś zaproponować, jako osobie, która skrywa się w cieniu internetowego incognito, żeby móc sobie poużywać - może warto byłoby po prostu zastąpić formę dialogową tak opisanym streszczeniem. Czyli, wyrażając myśl jaśniej, zostawić ich treść, wykasować didaskalia i dialogi opowiedzieć z perspektywy syna. Na przykładzie, zamiast: "- Pamiętasz synu, mój wspaniały niebieski mundur?" pisać: "Zapytał mnie, czy pamiętam jego niebieski mundur". Nie wymagałoby to rozwlekania opowieści, a brzmiałoby jakoś naturalniej.
Cześć Bernierdh!
Wiesz, myślałem o Calamity Jane, ale ostatecznie mi się nie zmieściła, i w objętości, i w kontekście trochę też (nie jest to dla mnie dostatecznie zrozumiała postać, pewnie wiem o niej za mało). Miałem też wrażenie kończąc pisać, jakbym i tak upchnął za dużo postaci; bałem się, że jeśli będzie ich więcej, będzie można się zgubić albo stracić z oczu główny wątek.
Oglądałeś serial Deadwood? Jeśli interesuje Cię temat, sprawdź koniecznie, lepsze niż Gra o tron. A Calamity Jane, obok Ala Swearengena i Setha Bullocka, to jedna z głównych postaci.
Cieszę, że się podobało, dziękuję za komentarz i ciepłe słowa.
Pozdrowienia!
Tyle dróg i linii, a wszystkie do Rzymu. Tfu, Pragi.
Fajnie było wybrać się z Tobą po hennę. Niby metro szybkie i dynamiczne, ale podróż była niespieszna. Zauważyć można dużo więcej, kiedy zmienia się tempo codzienności.
Pozdrowienia.
Nie mów mi tak, bo obrosnę w pióra i odlecę do ciepłych krajów (lub tam, gdzie więcej przyrody).
Mniejszy ruch się chyba zrobił na portalu. Znajomych twarzy też już jakby mniej. I ta segregacja rasowa według kryteriów nieokreślonych.
Ale strona ładniejsza! (propsy dla Sagita)
Z częstotliwością przez najbliższe kilka miesięcy może być gorzej, chyba że będziesz chciała czytać wywody o eugenice i inżynierii genetycznej. Ale też liczę po cichu, że następna przerwa nie będzie trwać 2 lata...
Fajnie, że czuwasz.
Do następnego!
Właściwie, na podstawie takiego 'Żyj wolny lub Szklana Pułapka', czy może bardziej na podstawie całej serii dałoby się opisać większość rzeczy, jakie są nie tak ze współczesnymi blockbusterami (poza Chrisem Nolanem, on jest cały nie tak za to swoje usiłowanie oszustwa). Mnie, jak tak sobie porównuje czasem te stare Die Hardy z nowymi albo Bondy na tej samej zasadzie, najbardziej rzuca się w oczy brak dystansu. Kiedy Willis albo Roger Moore nagminnie z siebie żartowali, kwitując nierealność jakiejś z sekwencji puszczeniem oczka do widza, teraz utarło się, że kino akcji trzeba robić z rozmachem, globalnym problemem (rozpisanym na akapit scenariusza) mroczne, całkiem na poważnie i ze skonfliktowanym bohaterem. Oczywiście, wychodzi śmiesznie, ale w przeciwieństwie do tego starego kina akcji, jest to śmieszność przez twórców niezamierzona.
Dobrze mi się czytało ten tekst. Recenzja to może nietypowa, niemniej widać, że przybrana konwencja nie wynika z braków merytorycznych (zaskoczyłeś mnie, że McTiernan skończył w pace), tylko dlatego, że film pewnie trudno po prostu potraktować poważnie.
Long time, no see.
A lata faktycznie lecą; kto wie, może nawet człowiek rzeczywiście trochę dojrzał.
Dziękuję za miłe słowa, zamiary były faktycznie dość ambitne, choć trochę się okroiły w miarę pisania. Chciałem dać Billowi chociaż bohaterską śmierć, która coś znaczy i przełamuje jakieś koło, a wyszło chyba zupełnie na odwrót. Ale może to nawet bliższe prawdy.
Ślę pozdrowienia zwrotne!
PS. Ciebie też tu chyba już jakby trochę mniej...
Przyroda
Czekam w takim razie z niecierpliwością.
Wasinka,
Przemyślałem i przychylam się. Dzięki.
Quentin
Cieszę się, że się podobało. W zasadzie to całkiem trafnie odgadłeś moje inspiracje. Nieznajomy miał być raczej stylizowany na kinowego twardziela z kryminału noir, ale co prawda to prawda - nie ma to jak dobre spaghetti
Coś w tym musi być, bo odniosłem to samo wrażenie odnośnie końcówki, co moi poprzednicy. Chociaż być może wymaga to tylko ponownej, uważnej lektury. Eniłej, dziś już nie mam siły.
Ale ogółem - na plus, jak najbardziej. Sprawnie napisane.
Cześć, Wasinko!
Co ja mam z tymi przeklętymi ogonkami? Doskonale znam zasadę, a i tak stawiam, gdzie popadnie. Dziękuję za wyliczenie błędów. Naniosłem poprawki. Ośmieliłem się tylko znów nie wykasować paru powtórzeń, bo uważam je za nie do uniknięcia dla płynnego brzmienia.
O przyjęcie zabiegu z powtarzaniem dialogów obawiałem się akurat najbardziej. Pomysł wydawał mi się świetny, gdy czytałem tekst na głos w odpowiedniej intonacji, ale z drugiej strony wiedziałem, że nikt go nie będzie w tak wybranej przeze mnie intonacji czytał. Także kamień z serca.
A ten kabaret Potem to na pewno mnie małpuje
U mnie też słońce, pozdrawiam zwrotnie!
Cześć, Przyroda!
Tragedyja tragedyją, ale ja to powinienem Ci, kurcze, chyba wydrukować jakąś kartę stałego czytelnika.
Na razie przyjmij skromne: dziękuję!
Pozdrowienia.