Nie podobało mi się. Gdyby nie wcześniejsze oceny pewnie nawet nie doczytałabym do końca.
Największe zastrzeżenie mam do stylu, który sprawiał, że czytało mi się źle - mam wrażenie, że opowiadanie jest mocno niedopracowane. Często używasz krótkich zdań w momentach, które tego nie wymagają, a tylko zaburzają rytm (czego przykładem jest choćby sam początek). Dłuższe za to mają tendencję do bycia złożonymi źle. Widziałam też kilka specyficznych sformułowań, których poprawności nie jestem pewna; a także nie jestem pewna, czy pasują w miejscu, w którym ich użyłaś.
Do tego powtórzenia - w pewnym momencie, w którym panikować miała bohaterka, miałam wrażenie, że panikujesz Ty. Powtórzenia zdarzają Ci się - i merytoryczne (było pusto, nikt nie przechodził) i dosłowne.
W samej historii się gubię. Kiedy bohaterka zaczęła wracać do swojej przeszłości, chyba zapomniałaś, że te rzeczy przedstawiasz nam pierwszy raz (a może się mylę i jej życie zostało ujęte w innym opowiadaniu?), w dodatku przeszkadza mi fakt, że nawet nie znam imienia osoby, o której czytam (no chyba, że mi gdzieś umknęło, chociaż nie przypuszczam). Postaci zachowują się w eufemistycznym ujęciu dziwacznie (w mniej: nierealnie), począwszy od samej bohaterki - której panika była płytka, a na to co się dzieję wpadała od razu; a skończywszy na jej przeszłym mężu, który osobie z zanikiem pamięci oświadcza „pamiętasz, rozwodzimy się?”. To był szczyt empatii, nawet jak na przeciętnego faceta.
Moim zdaniem opowiadanie powinno zostać jeszcze raz przemyślane i poprawione. Pomysł (mimo, iż sam w sobie szczytem oryginalności nie był) dawał duże pole do popisu - niestety nie wykorzystane. Jakbyś miała jakieś pytania, co do mojego komentarza lub chciała się do czegoś ustosunkować to pisz na prywatną. W gruncie rzeczy nie jestem taka straszna.