Zegareczek - Yamna
A A A
Uważnie przyglądałam się strużce dymu, leniwie ulatującej znad mojego papierosa i znikającej w świeżym, zimowym powietrzu. Zaciągnęłam się głęboko, pozwalając żeby dym dotarł do każdej najdrobniejszej komórki mojego ciała. Oczywiście miałam świadomość, że najpierw przemierza górne drogi oddechowe, płuca, pęcherzyki płucne, przez których błonę następuję wymiana gazowa z krwią, a dopiero potem… Ale myślenie, że właśnie w tej chwili nikotyna rozluźnia mnie całą i daje uczucie błogiego spokoju było warte, żeby pominąć tych kilka medycznych szczegółów.

Powoli marzły mi palce, a do mieszkania przez otwarte okno wkradało się niechciane zimno. Zachciało mi się palić – pomyślałam i spojrzałam na drzwi salonu, w którym teraz stałam. Na szczęście były zamknięte. Może i nie mogłam uwolnić się od kilku niezbyt zdrowych przyzwyczajeń, ale jakieś poczucie odpowiedzialności miałam. Odwróciłam się z powrotem do pustych uliczek osiedla i oparłam łokcie na parapecie. Jeszcze dwie trzecie papierosa.

Sylwester, trzydziesty pierwszy… Koniec starego i początek nowego. A tam na dole ani żywego ducha. Gdyby nie głośna muzyka, dobiegająca z mieszkania piętro wyżej, można by pomyśleć, że wszyscy śpią - nie zawracając sobie głowy datami, podsumowaniami, znajomymi. Gdyby dwa lata temu ktoś powiedział mi, że spędzę sama tę „wyjątkową” noc, uznałabym to za porażkę - nie tylko towarzyską, ale nawet życiową. Dwa lata. Jaką byłam gówniarą. Kogo obchodzi gdzie i z kim będę na sylwestra? Powinnam się ująć honorem i iść dzisiaj spać, w końcu na jutro nikt mi nie da taryfy ulgowej.

Dojrzałość – tak cholernie przereklamowana. Musisz wstać, umyć się, ubrać, zjeść i zapierdalać kilka godzin dziennie, a potem jesteś zbyt zmęczony na życie. Wiedziałam, że przesadzam, ale czy nie o to chodzi? Od nowego roku nie będę narzekać. Prychnęłam i zgasiłam niedopalonego papierosa.

Nie znoszę obietnic noworocznych, które przy odrobinie silnej woli pamięta się dzień, dwa. A potem przypomina sobie tylko w chwilach, w których się je łamie albo co gorsza nie przypomina wcale. Poprawiłam brązowy sweter na ramionach i zamknęłam szczelnie okno. Jeszcze chwilkę popatrzyłam na parking przed blokiem i na zasypany chodnik, napawając się widokiem światła latarni odbitego w śniegu. Spojrzałam na zegarek stojący na regale, koło zgaszonego telewizora. Za pół godziny nowy rok.

Nie będę starsza, a już na pewno dojrzalsza. Moje życie nie obróci się o sto osiemdziesiąt stopni, a nawet jeśli to w najmniej oczekiwany i pewnie mocno nieprzyjemny sposób. Ale myślę, że zwrotów mam dość na jakiś czas. Czas… najlepszy na zrobienie herbaty. Znajomi zwykle śmieją się z moich herbat – słabe, owocowe lub ziołowe i zawsze z mlekiem. Bardzo łagodne w smaku, takie jak lubię. Będąc w kuchni, odruchowo nastawiłam mikrofalówkę na pół minuty. Lepiej mieć wszystko pod kontrolą.

Już z kubkiem gorącej herbaty siadłam na kanapie przy niewielkim stoliku i chciałam włączyć telewizor, żeby zobaczyć jak się bawi moje miasto, ale zaczął dzwonić telefon. Szybko chwyciłam za leżącą na stole komórkę, wcisnęłam zieloną słuchawkę i zanim przystawiłam aparat do ucha, zaczęłam nasłuchiwać. Po kilku sekundach uspakajającej ciszy zajęłam się rozmową.
- Witaj skarbie. Obudziłem was? – Głos Adriana, mojego męża z przypadku, był jak zawsze spokojny i opanowany.
- Nie spałam… i nie przeszkadzasz – dopowiedziałam, zanim zdążył zadać pytanie.
- Bardzo żałuję, że nie spędzimy tego sylwestra razem. W następnym roku pójdziemy, gdzie tylko będziesz chciała. A teraz chciałbym ci życzyć samych przyjemności w nowym roku, zadowolenia z rodziny, a najbardziej z męża oraz obronienia pracy. Właśnie w tej kolejności. – Gdzieś w tle słychać było głośną muzykę i czyjś śmiech. Kobiecy śmiech.
- Nawzajem, no może oprócz tego kawałka o pracy magisterskiej. Wszystkiego dobrego.
- Kocham cię i obiecuję, że jak odeśpię zabiorę cię w jakieś miłe miejsce.
- Tak, do kościoła – odpowiedziałam, słabo ukrywając żal pod maską ironii. Adrian roześmiał się, niczego nie zauważając.
- W jakieś milsze miejsce. Muszę już kończyć, wpadło kilkoro pacjentów z życzeniami.
- Jasne. Najlepszego – zanim się rozłączył, usłyszałam jeszcze, że przy tych lekach alkoholu pić nie wypada.

Mój mąż wolał pracę, niż sylwestra ze mną. Oczywiście to półprawda i znowu przesadzałam, ale miałam na to niecałe dwadzieścia minut tego roku. Dwa lata temu… na samą myśl o tym, że mogę mieć męża w tak młodym wieku wybuchłabym śmiechem. Ale los bywa przewrotny. Wpadłam. Myślałam, że to się zdarza urywającym się z lekcji nastolatkom, wychowanym na czasopismach promujących oklaski i uznającym, że aby obronić się przed niechcianą ciążą wystarczy tylko myśleć, że się nie chce dzieci. Okazało się, że to się zdarza ludziom.

Westchnęłam i włączyłam telewizor. Plazmowy. Adrian lubił nowoczesne gadżety, a jedyne co mi w nich przeszkadzało to fakt, że zazwyczaj są niewykorzystane. Kiedy ostatnio siedziałam przed telewizorem? Jak na złość pokazywali Wrocław. Śpiewała jakaś dziewczyna, której nie kojarzyłam w ogóle, a piosenkę tylko i wyłącznie, jako kicz z radia. Pewnie jest popularna. Ściszyłam trochę i wyciągnęłam się wygodnie. Herbata grzała ręce.

Właściwie to najchętniej w tych ostatnich piętnastu minutach starego roku poszłabym spać. Ale z sąsiedniego pokoju dobiegł mnie płacz. O, kłopoty. Odstawiłam gwałtownie kubek i zerwałam się z miejsca. W łóżeczku Matylda zaczęła zalewać się łzami. Szybko wetknęłam jej w usta smoczek, co ją trochę uspokoiło. Poszłam do kuchni i wyjęłam z mikrofalówki butelkę, woda w środku była gorąca. Dolałam do niej zimnej niskosodowej mineralnej i założyłam smoczek. Dopiero wtedy sprawdziłam temperaturę na przegubie dłoni. Za ciepła, więc dolałam jeszcze trochę wody. Gdy wróciłam do sypialni Matylda ciągnęła niemrawo smoczka - w półśnie. Zastanowiłam się, czy jest sens dawać jej butelkę, ale wiedziałam, że zaraz obudzi się znowu. Co prawda wodą się nie naje, ale może dotrzyma do rana. W końcu od jakiegoś czasu w nocy budziła się tylko raz. Westchnęłam niezdecydowana. Cyfrowy zegarek przy dużym, dwuosobowym łóżku wskazywał za siedem dwunastą. Zerknęłam na okna, sprawdzając czy wszystkie żaluzję są opuszczone i czy aby na pewno blask petard nie będzie w stanie dotrzeć do łóżeczka. W końcu delikatnie podniosłam małą i stając się jej nie obudzić, zastąpiłam smoczek butlą.

Sama nie wiedziałam, kiedy nadszedł nowy rok. Trzymając Matyldę na rączkach, zajęta karmieniem, nie zwracałam uwagi na upływ czasu. Gdyby nie stłumione odgłosy petard, to godzina zero przemknęłaby koło mnie niezauważenie. Może byłoby i lepiej. Odłożyłam córeczkę do łóżka i odstawiłam butelkę. Patrząc na nią, czułam spokój.

Kiedy weszłam do korytarza usłyszałam ciche pukanie. Podeszłam do drzwi wejściowych i zerknęłam przez wizjer. Sąsiadka. Miła staruszka, z którą zostawiałam Matyldę, kiedy musiałam coś załatwić. Otworzyłam drzwi.
- Nie chciałabym przeszkadzać, państwo pewnie świętują we własnym gronie. Młodzi. – Uśmiechnęła się pobłażliwe, a ja jakoś nie chciałam jej wyprowadzać z błędu. – Chciałabym tylko życzyć wam wszystkiego najlepszego i oczywiście, żeby córka się dobrze chowała… a sąsiadka z trzeciego piętra nie zajmowała pani miejsca parkingowego – ostatnie słowa dodała nieco ciszej.
- Dziękuję, że pani o nas pomyślała, wszystkiego najlepszego. Może pani wejdzie?
- Nie, nie. Ja tylko życzenia chciałam złożyć, tak po sąsiedzku. I trochę ciasta przyniosłam – wepchnęła mi w ręce talerz.

Zamykając drzwi, zastanawiałam się, czy sąsiadka z piętra wyżej, nie usłyszała, żebym się od niej za to miejsce odczepiła. Nie - w końcu to ona organizowała tę imprezę. Westchnęłam. Pani Gierczak była miłą staruszką, ale nie było co się oszukiwać, takie bywały niebezpieczne. Położyłam nieodpakowane ciasto na stoliku w kuchni i zajęłam moje miejsce przed telewizorem.

Życie to groteska. Czasami mam wrażenie, że tylko czeka żeby z kogoś zakpić, zażartować ze słabości i zaskoczyć, kiedy jest się najmniej na to gotowym – rok po roku. Gdybym zdobyła się na obiektywną analizę ostatnich dwunastu miesięcy, musiałabym przyznać, że mimo wszystko był to jeden z najdziwniejszych i zarazem najlepszych okresów w moim życiu.

W styczniu wyszłam za mąż, oczywiście głównym tego powodem był fakt, że byłam w ciąży. Ale w dzisiejszych czasach, jaki facet by się tym przejął? Samotna matka nie jest czymś anormalnym. Patrząc z perspektywy czasu (krótkiego, ale jednak) miałam dużo szczęścia. Adrian jest dojrzałym, dwudziestosiedmioletnim mężczyzną z dobrą pracą i możliwością podjęcia lepszej. Lekarz zawsze dorobi. I… myślę, że go kocham – może to nie jest zbyt romantyczne, ale jeżeli po roku nadal lubię się budzić koło niego, nie przeszkadza mi pranie jego skarpet, a kłótnie kończymy przepraszając się nawzajem to czym innym to mogłoby być niż miłością?

Pod koniec marca miałam już córeczkę - najpiękniejsze, najwspanialsze dziecko na świecie. Które chciało jeść, co dwie godziny, zasypiało w czasie karmienia i robiło zielone kupki. Czułam się prawdziwą kobietą - tak jak wtedy, gdy pierwszy raz założyłam szpilki, całowałam się, byłam z mężczyzną - ale pełniej.

Dzięki pomocy mojej mamy i teściowej udało mi się pozaliczać wszystkie egzaminy. Teraz tylko została mi obrona pracy, której nie zaczęłam pisać i będę magistrem nauk przyrodniczych. Znajomi uważali, że nie można zaliczyć roku studiów z niemowlakiem. Ganiałam się jak głupia, bardziej z przekory i chęci zrobienia im na złość, niż z musu. Opłacało się.

W telewizji skończył się przekaz na żywo z sylwestra, a zaczął film. Sensacyjny, ale jego tytuł przypomniał mi, że dawno nie sprawdzałam poczty internetowej. Wzięłam kubek i ociągając się podeszłam do biurka. Włączyłam laptopa pozwalając, żeby powitał mnie dźwięk uruchamianego systemu. Dopiero kiedy opadłam na niewygodny fotel, zauważyłam, że koło komputera leży zegarek z cukierków. Taki, który kiedyś był symbolem odpustów, a teraz można go dostać na prawie każdej stacji benzynowej lub w sklepikach osiedlowych. Kupiłam go kilka dni temu i musiałam tu położyć, zapominając, że to zrobiłam. Byłam zdziwiona, że nie zajął się nim Adrian, którego zmysł do wynajdowania słodyczy ukrytych w domu, zawsze mnie zadziwiał. Wzięłam zegarek do ręki. Kolorowe, pudrowe krążki otaczały jasnożółtą tarczę, pokazującą godzinę dwunastą. Uśmiechnęłam się. Nowy rok, stary rok… może nie będzie tak źle.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Yamna · dnia 31.01.2010 17:25 · Czytań: 3779 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Elwira dnia 16.02.2010 11:30 Ocena: Świetne!
Cytat:
Uważnie przyglądałam się strużce dymu, leniwie wznoszącej się znad mojego papierosa i znikającej w świeżym, zimowym powietrzu. Zaciągnęłam się


3 razy się

Cytat:
że spędzę sama tą „wyjątkową” noc,




Cytat:
Od nowego roku nie będę.


chyba niedokończone... co nie będzie?

Cytat:
Kiedy weszłam do korytarza usłyszałam ciche pukanie. Podeszłam do drzwi


wyszłam na korytarz, wyszłam, podeszłam – powtórka

Cytat:
Nie - w końcu to ona organizowała tą imprezę.


tę imprezę

Cytat:
Znajomi uważali, że to nie można zaliczyć roku studiów z niemowlakiem.

to – zbędne

Cytat:
krążki otaczały jasnożółtą tarcze, pokazującą godzinę dwunastą.


tarczę

Oczywiście, że nie będzie źle, jeśli potrafi się wykrzesać z siebie troszkę optymizmu. Bardzo miłe opowiadanko. Mimo początkowego narzekania bohaterki – ciepłe i dobre w odbiorze. Potrafiłaś utrzymać równowagę złych i dobrych emocji, co niewielu się zdarza. Tu nie ma przegięć, nie ma jęczenia, oskarżeń, dziwactw, jest szara proza życia, ale ubarwiona dobrymi uczuciami, osłodzona odpustowym zegarkiem i rozjaśniona nadzieją na lepsze jutro. Czytałam z prawdziwą przyjemnością.

Pozdrawiam.
Szuirad dnia 08.03.2010 14:27
Witaj
Po pierwszych linijkach myslalem, ze prowadzisz akcje do samobójstwa bohaterki. Głucho, cicho i to ciągle spogladanie na zegar. Jakby pólnoc miala być momentem rozwiazaniaq - ostatecznego. Ale na szczęście obrót i w sumie pozytywne. Masz racje życie nie zawsze ułoży się tak jak myslimy, ale z perspektywy czasu (czasem lat) mogę stwierdzić, że wielokrotnie rozwiązania podsuwane przez Los/Boga/Siłę Wyższą były dobre.
Tekst tchnie realizmem, okraszonym delikatną magią cukierkowego zegarka - podobało mi się
Pozwól, ze, startując w jednym konkursie, powstrzymam sie od oceny
Pozdrawiam
Yamna dnia 08.03.2010 18:41
Dziękuję bardzo za komentarz. Miło wiedzieć, że komuś się podobało, mimo zastrzeżeń autorytetu.
Usunięty dnia 19.06.2010 22:22
Mnie się bardzo podobało:), serdeczności..............:p
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty