Odwaga bez wyobraźni,
to czysta głupota.
Requiem dla chrabąszcza
Dla nas, dzieci szkolnych, maj zaczynał się po prostu wtedy, gdy przylatywały chrabąszcze.
Już na jakiś czas przedtem chodziliśmy, gapiąc się w ziemię i w niebo, i sporadycznie, od niechcenia, potrząsając co cieńszymi drzewami. A potem, któregoś dnia zjawiały się nie wiadomo skąd i już wiedzieliśmy, że nadszedł czas majowego szaleństwa.
Chrabąszcze były duże, brązowe i dorodne, przypominały świeżo wyłuskane kasztany i świetnie nadawały się do wszelkich zabaw.
Biedni nauczyciele. Nawet nie próbowali nas wtedy czegokolwiek nauczyć, ponieważ zazwyczaj było to czystą stratą czasu. Chrabąszcze panoszyły się w klasach, ławkach i kieszeniach, i jakiekolwiek usiłowania rekwizycji pogłębiały jedynie chaos panujący na lekcjach, nie mówiąc o tym, że przekraczało to zdolności zwykłych, śmiertelnych belfrów. Wobec tego udawali najczęściej, że ich po prostu nie ma, a my nadal bawiliśmy się w najlepsze.
Nie wiem, czy byłam już wtedy po lekturze "Niebieskiego mundurka". Przypuszczam, że raczej nie, skoro w pamięci nie pozostał żaden ślad skojarzenia tamtego, pamiętnego rozdziału o chrabąszczach, z tymi, zaludniającymi mój autentyczny dziecinny świat. Możliwe jednak, że nie dostrzegałam analogii, ponieważ chrabąszcze istniały od zawsze i nie potrafiłam wyobrazić sobie, by mogło być inaczej. I dopiero teraz, tyle lat później, stwierdziłam ze zdziwieniem, że opisywane przez Gomulickiego zabawy rozgrywały się dobre sto lat wcześniej, co niespodziewanie dodało kolorytu wspomnieniom, jako kontynuacji dziecięcych tradycji.
Wracając jednak do tematu – tamtego pamiętnego dnia, podczas dużej przerwy, podwórko szkolne pełne było dzieci i chrabąszczy, i jak zwykle wszyscy prześcigali się w wymyślaniu nowych atrakcji.
– Phi, jak jesteś taki odważny – usłyszałam nagle głos Nielubianego – to posadź go sobie na czole.
Podeszłam szybko, by nic nie stracić z zapowiadającej się zabawy. Otoczeni przez gęstniejący krąg uczniów, Nielubiany i jeden z Młodszych patrzyli na siebie wyzywająco.
– Założysz się? – wycedził Młodszy.
– Jasne – powiedział lekceważąco Nielubiany. – A o co?
– O to samo.
– To znaczy...? – zdziwił się Nielubiany.
– O chrabąszcza na czole – powiedział Młodszy i coś, jakby jakaś myśl, zaświeciło mu w oczach.
– Myślisz, że się boję? – parsknął śmiechem Nielubiany. – Zgoda, zasuwaj.
Młodszy odgarnął włosy z czoła, ujął chrabąszcza w dwa palce i posadziwszy go sobie między oczyma, niespiesznie okręcił się dookoła, by wszyscy mogli to zobaczyć.
– Proszę bardzo – powiedział uprzejmie. – A teraz ty.
Nielubiany przyjął podanego mu usłużnie owada i umieścił go w tym samym miejscu.
– Widzisz? – stwierdził z pogardą. – Przegrałeś!
– Tak myślisz? – spytał Młodszy z chytrym uśmieszkiem i nagle jednym szybkim i niespodziewanym ruchem palnął Nielubianego w sam środek czoła otwartą na płask dłonią.
Cóż, chrabąszcz zginął na miejscu i jeżeli wolno mówić o jakiejkolwiek rekompensacie za tę tak nagłą i bezsensowną śmierć, to mógł ją stanowić, li i jedynie, wyraz twarzy Nielubianego na tle zataczających się ze śmiechu uczniów.
Podobno każde doświadczenie jest w stanie czegoś nas nauczyć. Podobno nic nie idzie na marne. I kiedy myślę o tym dzisiaj, nasuwa mi się aż zbyt wiele refleksji. Ale faktem jest, że do tej pory nie wiem, czy to myśmy po prostu dorośli, czy też chrabąszcze zniknęły, ponieważ od czasu tamtego wydarzenia nie zobaczyłam ich już nigdy więcej.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt