Kilkoro przyjaciół pozwoliło sobie na wyznanie, że obawiają się krytykować moje teksty. Z przykrością dodali, że niby ja jestem obrażalska.
Nie wiem, podobno większość ma rację, a osobom postronnym łatwiej o obiektywną ocenę. Dlatego właśnie pozwoliłam sobie na chwilę refleksji nad sobą w temacie krytyki.
Moim zdaniem ja nie obrażam się na krytykę, ale jej nie lubię, ba nie znoszę. Oczywiście chodzi tutaj o tradycyjną krytykę, czyli o wytykanie błędów z naciskiem na złośliwość.
Ja preferuję wyszukiwanie pozytywów.
Poza tym rzeczywisty błąd stylistyczny, językowy często wzmacnia autentyzm przekazu. A chyba chodzi właśnie o to, żeby odbiorca uwierzył, że dana historia wydarzyła się i że zapisany dialog naprawdę miał miejsce w świecie realnym.
Często w komentarzach powtarza się zarzut banalności. A jeżeli ludzie właśnie potrzebują banalnych opowieści o wzniosłych uczuciach, o heroicznych bohaterach? Szarzyznę, oportunizm, niechciejstwo, miałkość emocjonalną, głupotę, zwycięstwo zła nad dobrem mają na co dzień.
Wiersz o miłości można skomentować – „czuję, że darzysz kogoś pięknym uczuciem; to cudownie, że w dzisiejszym materialistycznym świecie, ktoś jeszcze znajduje chęci i czas na głębokie namiętności i poezję”, ale niestety pojawia się trywialny komentarz (tak właśnie to komentarz jest bardziej zwyczajny niż sam komentowany utwór) - „nuda, banał, to już było, po co piszesz, ty grafomanie”. Jeżeli ta druga, niby obiektywna i życzliwa opinia miałaby wzmocnić czyjąś motywację, zachęcić do dalszej pracy nad sobą... no cóż... ja nie jestem z tej bajki.
Wolę krzyczeć „Ludzie wszyscy jesteście wspaniali! Wyjątkowi! Każdy z was może zostać artystą. Każdy może tworzyć, pisać, malować, tańczyć i śpiewać. To nie jest zarezerwowane dla wybrańców. Każdy może kochać namiętną i porywającą miłością. Każdy z ludzi jest wartościowy. Każdy jest jedyny i niepowtarzalny”.
Przypomniał mi się dowcip z brodą. Na plaży ojciec mówi do dziecka „nie wejdziesz do wody, póki nie nauczysz się pływać”.
Trzeba właśnie wejść do wody i najpierw zwyczajnie się w niej potaplać. Opanować lęk przed wodnym żywiołem. I zacząć pływać. Nie trzeba zostać olimpijskim mistrzem, by czerpać przyjemność z pływania. I właśnie niemądry jest ten, co sam stojąc na brzegu wyśmiewa się z kolegi, który wolno pływa.
Przede wszystkim przez twórczość ktoś wyraża siebie, swoje marzenia, ukryte w głębi duszy pragnienia. A tutaj ktoś wyjeżdża z armatami „ale beznadziejne i głupie”.
Wynika z takich komentarzy jednoznaczny przekaz: ludzie bądźcie wyrachowani i noście maski obojętności, bo wszystko co was wzrusza, co boli jest beznadziejne i głupie.
Im więcej takich głosów, tym bardziej świat się zmienia, ale chyba w niewłaściwym kierunku.
Życie jest tylko jedno i wcale nie jest łatwe. Jeżeli sami nie zaczniemy wzajemnie go sobie umilać, to niby kto to zrobi?
Jeden z tysięcy możliwych przykładów. Kobieta i mężczyzna.
Wszystkie jej części ciała mu się podobają, za wyjątkiem ud. Dlatego on mówi „uda masz za grube”. Jej jest przykro, czuje się nieatrakcyjna, niekochana, nie ma ochoty pokazywać swoich ud, nie ma ochoty na seks.
Kobiecie odpowiada jej partner, a jednak powie „ale ci urosło brzuszysko od piwska”, albo „chyba zaczynasz łysieć”. Niby nic, a jednak on nie czuje się akceptowany, zakłada emocjonalny pancerz, jest mu przykro i zaczyna szukać podziwu w oczach innych pań.
A gdyby powyższa para zachowała się inaczej. Zamiast wytykać błędy, pochwaliła to co się im w sobie podoba.
On powiedziałby „jesteś piękna, masz cudowne oczy, jedwabiste włosy, namiętne usta, ponętny biust, delikatne ręce, ładny brzuch”. Wymieniłby wszystko oprócz tych nieszczęsnych ud.
Ona powiedziałaby „jesteś wspaniały, przystojny i taki męski, uwielbiam twoje silne ramiona, cudownie pachnącą włochatą klatę, umięśnione nogi i tego małego, co daje mi tyle rozkoszy”. Wymieniłaby wszystko oprócz brzucha i łysiny.
Niby to samo, a jednak... zupełnie inny odbiór.
Obydwoje byliby szczęśliwsi, chociaż wyglądaliby tak samo.
A gdyby jednak on zapytał „a mój brzuch?”, to ona mogłaby powiedzieć „kocham twoje brzusio”.
A gdyby jednak ona zapytała „a moje uda?, to on mógłby odpowiedzieć „kocham cię”. Przecież ona pyta w sensie, czy mu się podoba, czyli że jej zależy na jego akceptacji. Niekoniecznie na obiektywnej ocenie.
Czym jest obiektywna ocena? (Już nawet pomijając element względności). Uśrednieniem? Czyli do czego dążymy? Do ideału? Czym jest ideał?
Wszystkich od urodzenia poślijmy na operacje plastyczne. Niech wszyscy będą wspaniali i jednakowi. Świat będzie piękny. Wszystkie kobiety będą mieć długie nogi, płaski brzuch, biust w rozmiarze C (nie za mały, ale też nie za duży). Wszyscy mężczyźni będą takiego samego wzrostu 185 (wysocy, ale nie za bardzo) i z gęstą czupryną na głowie.
Wszystkie wiersze będą idealne. Każdy będzie inny od poprzedniego. A że powstał na zasadzie losowego wybierania słów z encyklopedii i ich zestawiania, to bez znaczenia.
Idealni ludzie, idealna literatura, tyle że... wszystko powierzchowne.
Może lepszy jest slogan, ale płynący z głębi człowieczego jestestwa?
Tak, nie lubię krytyki.
Oczywiście rozumiem, że ktoś może jej potrzebować, że jego motywuje, że woli kij niż marchewkę.
Różni są ludzie i ja to szanuję. Jednak wybieram pozytywne wzmocnienie.
***
Żeby nie posądzono mnie o banał zakończę wbijając kij w mrowisko. Kto zna oryginalniejszą postać niż ekscentryczna Tulipanowka? ;-)