Tutaj w tym domu,
mieszkał kiedyś biały,
tak go przezywali, przed laty,
gdy biegał, listy roznosić,
gdy był jeszcze młody i piękny.
gdy kraty, nie domem były,
lecz zwykłą marą jutra.
(to znaczy dnia jutrzejszego).
Pamiętam, gdy biały
płakał, bo sił już brakło,
biec wciąż przed siebie,
gdy matka cicho
mówiła,
synku uważaj na życie,
i niech anioł stróż dobry,
trzyma cię w swojej opiece.
Biały nie słuchał,
i może z tego właśnie powodu,
biegał za szybko,
od domu do domu,
pukając do drzwi,
tam, gdzie nikt nie otwiera,
czekał i czekał,
lecz nikt nie otwierał.
zamknięte drzwi
i zabite okna,
nikt tam nie mieszkał,
tak się zdawało,
gdy gwiazdy świeciły,
a na rozdartym niebie,
księżyc uśmiechał się,
w kałuży.
biały, biały poczekaj,
ja ci pomogę,
biały, ej biały!
zaczekaj,
pomogę!
krzyczałem,
lecz biały nie słuchał,
jak zawsze i nigdy,
biegł wciąż przed siebie.
tej nocy,
gdy już wiedziałem,
że to ostatni raz,
i, że koniec,
gdy już widziałem,
cień w tej alejce i...
koniec.
widziałem jak pada,
na twardą ziemię.
krzyk jego niemy,
przerywał ciszę nocy,
budził ze snu ludzi o gładkich twarzach,
którzy nie chcieli słyszeć.
jak biały umierał.
biały, biały,
pamiętam jak mówiłeś mi,
biały, że życie jest piękne,
i odchodzić szkoda.
twe słowa
mam przed oczami:
Nie wołajcie mnie już
anioły,
nie pójdę z wami,
tą drogą
bez końca.
Droga do nikąd,
wiodąca
zdradza mnie!
wiem, że
otworzyły się drzwi,
przed którymi czekał,
gdy nikt nie otwierał.
czekał i czekał....
biały.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
zar mar · dnia 28.02.2010 23:59 · Czytań: 832 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: