Mleko i czekolada - MalinowaKrolowa
Proza » Obyczajowe » Mleko i czekolada
A A A
Nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia.
George Bernard Shaw
Przecież to naturalne, ugryźć więcej, kiedy poczuło się pierwszy smak...
Joanne Kathleen Rowling

Mleko i czekolada


Są ludzie, którzy kochają konie, są wielbiciele sportów ekstremalnych i literatury, kolekcjonerzy znaczków, kinomaniacy, melomani, pasjonaci fotografii. A Zuzanna lubiła jeść. Hobbystycznie. Wielu z was teraz wydaje się, że była gruba, samotna i żałosna, ale nie jest to do końca zgodne z prawdą. Zuzanna ten etap miała już za sobą. Potem jako studentka farmacji, szczupła, uśmiechnięta, otoczona gromadką nudnych znajomych realizowała po cichu swoją pasję. Sama. Są ludzie, którzy obżerają się w grupie najbliższych przyjaciół, bo wtedy najbardziej tego potrzebują, najlepiej się bawią. Dla Zuzanny to była profanacja – konsumpcjonizm w wyższej formie, ot co. Jedzenie to sztuka, jedyna w swoim rodzaju, pociągająca za sobą autentyczną fizyczną przyjemność. Świat Zuzanny – od poniedziałkowego świtu do piątkowego wieczoru był szary i boleśnie nieciekawy. Smaku nabierał dopiero w weekend. Wtedy wszystko się zmieniało. Zuzanna gotowała albo chodziła do nowych egzotycznych restauracji. Kupowała mnóstwo jedzenia w ulubionych sklepach i zamknięta sama w domu interpretowała je, analizowała, próbowała zrozumieć kęs po kęsie. W niedzielny wieczór zwykła wychodzić do kawiarni i zamawiać wymyślne desery oraz napoje. Nie potrzebowała towarzystwa, gazet, książek, aby spędzić tam wiele godzin. Oto najlepszego towarzysza i lekturę miała przed sobą w szklanym pucharku na cienkiej nóżce, która w przedziwny sposób dźwigała ten ogrom rozkoszy. Potem znów nadchodził poniedziałek, a z nim rozgotowana rutyna codzienności.
Nie było jedzenia, które Zuzanna ignorowała – nie rozumiała niektórych potraw, niektóre były w oczywisty sposób komercyjne, ale każde danie zasługiwało na uwagę i ocenę. Miała oczywiście pewien ranking smaku, który często ulegał zmianie, bo przecież wciąż poznawała coś nowego. Uczyła się różnych smaków na pamięć jak dziecko alfabetu, potem mieszała je, przeplatała, porównywała. Smak stał się właściwością niezbędną każdej rzeczy istniejącej. To co nie miało smaku nie było rzeczywiste, nie miało prawa bytu.

Świat Zuzanny miał więc smaki – otaczający ją ludzie, jej emocje, odczucia, nawet niektóre obrazy i dźwięki pozostawiały na jej wargach i języku zmysłowe wspomnienie. I tak na przykład frustracja smakowała jak prażony słonecznik jedzony z metalowej łyżeczki, złość miała smak orzechów włoskich, zazdrość była jak wytrawne wino, radość miała smak tiramisu. Lubiła smaki poranków – były takie wyraziste, rześkie i niezmącone. Niektóre poranki smakowały cytryną, niektóre miętą, inne kaszą manną lub serem Brie. Nauczyła się też oceniać ludzi po smakach – choć nie wszystkich, naturalnie, chciała próbować. Jej najlepsza przyjaciółka Klara smakowała jak maliny zerwane prosto z krzaka - była pyszna, pachnąca, dobra w małych ilościach. Jej wykładowca chemii organicznej smakował jak oranżadka w proszku – piekł, buzował, krzywił. Portier w akademiku był jak szparagi. Jej przystojny sąsiad był chodzącym eskalopkiem. Wielu jej znajomych miało mdły smak przegotowanego, stołówkowego obiadu. Spotykała też czasem ludzi o smakach niezwykłych lub bardziej złożonych, czasem całkiem jej nieznanych. Lubiła przebywać w ich towarzystwie, chłonęła ich i delektowała się nimi powoli. Tak było z jej ostatnim chłopakiem o smaku owocu passiflory. Wciąż prześladował ją marchewkowy smutek matki, która miała pretensję, że Zuzanna za niego nie wyszła. A przecież nie można całe życie jeść passiflory.
Zuzanna ubierała w smaki również instynkty – głód miał smak bułki z masłem, niepokój był porzeczkowy, chłód smakował jogurtem naturalnym, ciepło skórką grejpfruta. Żądza miała smak wiśni, obrzydzenie było dziką różą, a rozkosz – najwyższa, nieokiełznana rozkosz – miała smak czekolady. Smak niewątpliwie najlepszy ze wszystkich, upajający, obiecujący, rozbudzający wiśniową żądzę i pomarańczowe rozbawienie. Smak ze snów, którego nagły brak budził ją co dzień, zastępowany przez wyrazisty ton poranka. Wszystko, co miłe i przyjemne zawierało się w czekoladzie. Zuzanna kochała czekoladę jak kocha się szczęśliwe chwile, przyjaciół, kochanków, klejnoty. Kochała w sposób niejasny i bez granic. Często chodziła do sklepów z czekoladą i tam od kwaśnych sprzedawczyń nabywała tę przyjemność o różnych smakach, odcieniach i nazwach. Jednostką szczęścia niewątpliwie były kostki. I ta historia ma właśnie rozkoszny smak czekolady.

***


Był środek morelowego października, ten moment, kiedy deszcz jeszcze radośnie uderza o szyby, a przechodnie uśmiechają się na widok brunatnych liści lśniących w porannym słońcu. Zuzanna jechała tramwajem do jednej z ulubionych kawiarni. Oparła drobną głowę o zabrudzoną szybę i starała się odizolować od smaków tłumu. Myślała o przyjemnej fakturze skórki mandarynkowej, o odchodzącym lecie. W jej zielonych oczach błyszczały iskry rozbawiania. Miała bardzo jasną cerę, niemal tak bladą jak orzech nerkowca, pokrytą nieznaczną ilością piegów. Wysiadła z tramwaju i pewnym krokiem, między kałużami, dotarła do miodowych drzwi lokalu. Po wejściu uderzyło w nią mnóstwo smaków i zapachów. Zajęła miejsce przy stoliku w kącie sali. Za chwile zjawiła się obok niej kelnerka smakowo przypominająca migdałowe landrynki - te białe, które zawsze zostawały na dnie paczki, bo nikt ich nie chciał jeść. Zamówiła duży kawałek tortu i kawę latte z syropem waniliowym. W oczekiwaniu na porcję przyjemności zaczęła studiować reklamową ulotkę stojącą na stoliku. „Raj dla Twoich kubeczków smakowych!” – głosiło wydrukowane kremową czcionką hasło obok talerza pierniczków. Tak – to faktycznie był istny raj. Zuzanna zaczęłam automatycznie analizować sens i wydźwięk tego zdania. Powszechnie uważa się, że kubeczki smakowe znajdują się wyłącznie na języku i tylko tym mięśniem zdolni jesteśmy odczuwać smak potraw. A przecież niechętnie bierzemy do ust to, co odpychająco pachnie, gorzej smakują nam rzeczy brzydkie, obrzydliwe okazują się dania niemiłe w dotyku. Receptory smaku znajdują się w niemal każdym narządzie zmysłu. Smakujemy językiem, wzrokiem, węchem, umysłem, a nawet sercem. Dla niektórych doznania smakowego mają głębsze emocjonalne dno. Niektóre dusze, jak dusza Zuzanny, zrobione są z miliona czułych kubeczków smakowych. I niewiele zostało w nich miejsca na zwyczajne uczucia.
Dusza Zuzanny wyczuła mokrą czekoladę. Pełna nadziei, że to jej czekoladowy tort nasączony Chardonnay podniosła wzrok znad ulotki. Jej oczom ukazał się wysoki młodzieniec w przemoczonym ubraniu uśmiechający się nieśmiało. Cały z czekolady. Ciemnoczekoladowe, mokre włosy przylepiały się do bystrego, wysokiego czoła, które zgrabnie przechodziło w piękne ciepłe czekoladowe oczy, ostry nos, ociekające słodyczą wargi, stworzony do rozpływania się w ustach podbródek. Miał słodką, upajającą szyje osadzoną na szerokich barkach gorzkiej czekolady. Słodycz wypływała z rękawów jego kurtki układając się w smukłe, długie czekoladowe palce. Czekoladowymi stopami wtapiał się w podłogę przysuwając się nieśmiało do Zuzanny. Przemoknięte ubranie wydawało się na cudnej pralince jego ciała wyłącznie zbędnym złotkiem. Budziło to tą silną potrzebę zdarcia opakowania z pysznej czekoladki. Niepohamowaną.

Zuzanna właśnie chłonęła ów cud wszystkimi zmysłami, kiedy odważył się do niej przemówić. Głosem aksamitnym i mięciutkim jak karmel spytał, czy może się dosiąść. Od nadmiaru słodyczy Zuzannie zakręciło się z głowie.
- Tak, proszę – w tej atmosferze jej słowa wydały się być twarde i zakłócające harmonię chwili. Były jak orzechy wrzucone w to morze karmelu i czekolady.

Czekoladowy spłynął na krzesło przy jej stoliku, a smukłe, słodkie sople jego dłoni znalazły się obok jej alabastrowych, drżących rąk.
Wśród czekoladowych spojrzeń, orzechowych westchnień wymienili uprzejmości. W ramach wyjaśnień poczęstował ją ckliwą historyjką, kawałkiem swojego smakowitego wnętrza. Miał na imię Michał. Przyjechał tu do dziewczyny prosto z Berlina. A ona go wystawiła. Teraz odwołali jego lot. Jest zimno, mokro. Wstąpił na kubek gorącej czekolady. Tak, Zuzanna też ma ochotę na gorącą czekoladę. Zamówił dwie filiżanki. Dużo mówił jak na łakocia. Zuzanna przełykała powoli każde jego słowo, a na jej języku pozostawał cierpki osad po tej przyjemności. Tak język wyraża tęsknotę do niedawnej słodyczy. „Nie przestawaj opowiadać” – błagała niemo.
- A Ty co robisz w życiu? – zapytał tonem mówiącym raczej „Proszę, opowiedz mi swoją historię o nieszczęśliwej miłości”.
- Ja głównie smakuję – odparła zlizując z warg resztki słodkiego posmaku jego historii.
- To ciekawe – wylał z siebie z nową porcją rozkosznie gęstej brązowej cieczy. Landrynkowa kelnerka przyniosła ich zamówienie. Gorąca czekolada jeszcze nigdy nie wydała się Zuzannie tak mdła i niesłodka. On błyskawicznie wmieszał zawartość filiżanki w nurt swej smakowitej egzystencji.
- Hm, masz się gdzie podziać? Jakiś pokój w hotelu, dom znajomych? – zapytała próbując się nie zachłysnąć słodyczą jego zapachu.
- Niezupełnie, ale gdzieś się zakręcę dziś wieczorem – odrzekł karmelowymi głoskami.
- Zapraszam więc do mnie – zaproponowała tonem pełnym głodu.
- Trochę to niezręczne. Ale jeśli pozwolisz, to będę zaszczycony – lepił czekoladowe cukierki z ostrożnie dobieranych słów i chytrych uśmiechów pysznych warg.
- Och, nie będzie niezręcznie – uspokoiła go Zuzanna dopijając swoją kawę z wanilią. Będzie czekoladowo.

***


Usiadła obok niego na łóżku bardzo blisko. Uśmiechnęła się blado i prosto w ukrytą między jego wargami bramę do krainy smakowych rozkoszy wyszeptała:
- Jesteś jak czekolada.
- A ty jak mleko – odszeptał i pocałował ją. W jej usta wlał się w jednej chwili taki bezmiar słodyczy, że na moment rozkosznie ją zemdliło. Czekolada zatańczyła figlarnie wokół jej języka, rozlała się po podniebieniu, otoczyła wargi, muskała białe policzki i dekolt. Zręczne strumienie czekolady wlały się pod jej bluzkę, muskały delikatne jej plecy, pieszczotliwą skorupą oblały piersi, płynęły zgrabnie wokół brzucha i bioder. Z ustami zaplątanymi w słodkich wargach wzdychała cicho w odpowiedzi na te pieszczoty. Delikatnie wodziła dłońmi po rzeźbionym w słodkiej masie korpusie, pachnących ramionach, miękkim, apetycznym brzuchu. W jej ciało spadł nieoczekiwany deszcz czekoladowej rozkoszy zakrywający aksamitnym brązem wszystko dookoła.

***


„Jestem jak mleko” – ta myśl ją obudziła. Nigdy nie czuła swojego smaku. Tak jak nie zna się tego, co stale nam towarzyszy. Jak mały kot nie wie, że jest rozkoszny. Był pierwszym, który powiedział jej jak smakuje. Nie wiedziała czy tak jest naprawdę. Przekręciła się ostrożnie na bok i spojrzała na niego czule. Nie czule – wygłodniale. Całą noc wąchała go, lizała, gryzła, próbowała, zatapiała zmysły w jego słodyczy. Teraz miała ochotę go zjeść. Nie były to instynkty modliszki, która rytualnie zazdrośnie pożera partnera. Był to instynkt dziecka, które wie, że w szafce jest czekolada. Rodzice wyszli, czas ją zjeść. Całą - kawałek po kawałeczku, kęs po kęsie, wylizać papierek. Chciała go zjeść teraz. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale ogrom szczęścia, jakiego mogły doznać jej kubeczki przeważył szale. Powąchała go delikatnie. Z jego ust regularnie wydobywały się kłęby słodkawego powietrza, będące obietnicą rozkosznego wnętrza. Ostrożnie pocałowała jego otwartą dłoń. Nie mogła czekać.
Wzięła do ręki białą poduszkę (smak migdałów) i zaczęłam odprawiać wokół niego zmysłowy taniec. Gryzła go, muskała, uczyła się smaku każdej części jego ciała. Położyła poduszkę na jego uśpionej twarzy. Wśród wspaniałych doznać smakowych nawet nie zauważyła, w którym momencie przestał się szamotać pod jej żelaznym uciskiem. Odsunęła poduszkę i przyjrzała się czekoladzie stygnącej na jego martwych wargach. Zlizała ją. Idąc za instynktem znalazła miejsce, od którego powinna była zacząć ucztę – najdelikatniejsze, dobre na początek. Drapieżnie wgryzła się w pachnącą nugatami czekoladę szyi. W napadzie dzikiego głodu odgryzała kawałek za kawałkiem, rozpuszczając je na języku i przełykając szybko. Kiedy skończyła z kącików jej ust skapywała nie czekolada tylko jasna, żywoczerwona krew. O metalicznym, słodkim posmaku. Nie czuła się jak mleko.

***


Kiedy Zuzanna skończyła wymiotować dochodziła dwunasta w południe. Wycieńczona nachylała się nad czystą muszlą sedesu w nadziei na więcej. Nic więcej nie było. Z pustką w oczach i duszy podniosła się. Automatycznie zmyła z ciała brudy poranka, ubrała się, wyszła zamykając drzwi na dwa zamki, jak zwykle. Minęła sąsiadkę smakującą gotowanym groszkiem. Zignorowała jej uprzejme powitanie. Szybkim krokiem zbiegła po schodach, wyszła z klatki i skierowała się ku najbliższej kawiarni. Zamówiła gorącą czekoladę potrzebowała załatać łagodną płynną przyjemnością dziury w sercu i umyśle. Czuła się jakby stępiona. Dawno już dostrzegła, że to najmocniejsze smaki nie są ukryte w materii. A ona zniszczyła tyle czekolady, tyle szczęścia, tyle życia. Uczucie, którego doznawała miało smak rozkruszonej kredy. Popijała je gęstą czekoladą nie mając pojęcia, co teraz zrobić i jak smakować będzie jutro. Nie chciała myśleć o tym, co zrobiła. Nie chciała wracać do pełnego smaku krwi mieszkania. Może powinna wyjechać do Berlina? Tam podobno mają przepyszną czekoladę.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MalinowaKrolowa · dnia 18.09.2010 08:40 · Czytań: 972 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 13
Komentarze
Jack the Nipper dnia 18.09.2010 11:35 Ocena: Dobre
Cytat:
otaczający ją ludzie, jej emocje, odczucia, nawet niektóre obrazy i dźwięki pozostawiały na jej wargach i języku zmysłowe wspomnienie. I tak na przykład frustracja smakowała jak prażony słonecznik jedzony z metalowej łyżeczki, złość miała smak orzechów włoskich, zazdrość była jak wytrawne wino, radość miała smak tiramisu.


ją – jej – jej – tak – jak – jak – zaimków za dużo
Poza tym warto wzbogacic słownictwo. Masz monotonię: smakowała jak – miała smak – była jak – miała smak.
Więcej inwencji.

Cytat:
smak orzechów włoskich, zazdrość była jak wytrawne wino, radość miała smak tiramisu. Lubiła smaki poranków – były takie wyraziste, rześkie i niezmącone. Niektóre poranki smakowały cytryną, niektóre miętą, inne kaszą manną lub serem Brie. Nauczyła się też oceniać ludzi po smakach – choć nie wszystkich, naturalnie, chciała próbować. Jej najlepsza przyjaciółka Klara smakowała jak maliny zerwane prosto z krzaka - była pyszna, pachnąca, dobra w małych ilościach. Jej wykładowca chemii organicznej smakował


7 x smak w róznych odmianach. Za duzo

Cytat:
smaki też wszystkie instynkty – głód miał smak bułki z masłem, niepokój był porzeczkowy, chłód smakował jogurtem naturalnym, ciepło skórką grejpfruta. Żądza miała smak wiśni, obrzydzenie było dziką różą, a rozkosz – najwyższe, nieokiełznana rozkosz – miała smak czekolady. Smak niewątpliwie najlepszy ze wszystkich, upajający, obiecujący, rozbudzający wiśniową żądzę i pomarańczowe rozbawienie. Smak


Znów 7 x smak. przesadzasz.

Cytat:
- A Ty co robisz w życiu?


ty – z małej litery

Cytat:
smakuję. – odparła


bez kropki. A jak z kropką to należy zacząć z wielkiej litery.

Cytat:
rozkosznie gęstej brązowej cieczy.


rozkosznie i ciecz – nie współgrają te słowa.

Zaimki do opanowania i sugestia by znajdować więcej synonimów.
Poza tym całkiem nieźle, chociaż nowa i świeża ta czekolada to nie jest.
Usunięty dnia 18.09.2010 11:47
całkiem ....fajne :) lubię psychologiczne powieści teksty...jestem zdzwiwiona,że niektórzy ludzie tak ładnie piszą...:)
Elwira dnia 18.09.2010 13:32
Cytat:
ale to jest to do końca zgodne z prawdą.

ale chyba tutaj coś się złego podziało

Cytat:
Kupowała mnóstwo jedzenia w ekskluzywnych sklepach

w ekskluzywnych sklepach to się kupuje ciuchy, produkty spożywcze kupić można nawet w hipermarkecie, ich połączenie nadaje potrawie wykwintności
Cytat:
Zuzanna ubierała w smaki też wszystkie instynkty

przeczytaj głośno i co? chrobocze coś?
ubierała w smaki również instynkty

Cytat:
a rozkosz – najwyższe, nieokiełznana rozkosz

najwyższa

Cytat:
Zajęła swoje zwyczajne miejsce

słowo zwyczajnie tu nie pasuje

Cytat:
Jej oczom ukazał się, zamiast tego, wysoki młodzieniec w przemoczonym ubraniu

zamiast tego - zbędne

Cytat:
Głosem aksamitnym i mięciutki jak karmel spytał,

mięciutkim
Cytat:
Czekoladowy słynął na krzesło

jak można słynąc na krzesło?

Cytat:
- A Ty jak mleko. – odszeptał

dlaczego ty jest wielką literą, a po kropce, której być nie powinno dajesz małą?

Cytat:
deszcz czekoladowej rozkoszy zakrywająca aksamitnym

zakrywający

Cytat:
Minęła sąsiadkę smakującą gotowanych groszkiem.


gotowanym

O zaimkach, smakach i się wspomniał Jack, ja sugeruję powtórzyć zasady interpunkcji.

Początek bardzo ciekawy. Czytałam z przyjemnością do momentu kanibalicznego zabójstwa. Jakoś mi to do tego czekoladowo - mlecznego obrazka nie pasuje. Zupełnie, jakby zabrakło Ci pomysłu na finał. Jest z innej bajki, ma inny klimat i jakoś nie bardzo przypadło mi do gustu. Sama końcówka ok, ale ja bym spróbowała jakoś inaczej dojść do tych wniosków. Tracisz nastrój zmysłowości, który jest niezaprzeczalnym atutem tekstu.
Oczywiście to moje zdanie, z którym możesz się nie zgodzić.
Pozdrawiam.
Krzysztof Suchomski dnia 18.09.2010 14:06
Parafrazując klasyka: jeść można przed stosunkiem, po stosunku, a można i zamiast. Jedzenie i seks - najbardziej zmysłowe czynności i świetnie to rozgrywasz. To przejście od erotyzmu do kanibalizmu klimatycznie kojarzy mi się z Suskindem.
Pozdrawiam :)
MalinowaKrolowa dnia 19.09.2010 19:12
Jack, dziękuję za poprawki - wiem, że roi się od błędów. Tekst za mało razy czytany i za szybko pisany. Wszystko sumiennie poprawie.
Mnie po oczach aż dawało powtarzające się słowa "smak", "smakuje jak", "miało smak" itd. ale nie mogłam znaleźć więcej synonimów określających smak. Chciałam, ale nie mogłam. Może pomożesz?

Elwiro, Twoje poprawki też nakładam. Dziękuję za wyłapanie literówek.
Tak wiem, że ta końcówka zgrzyta, ale nie chciałam robić romansowo-optymistycznej końcówki. Myślałam nad jakimś konceptem. Myślę, że ten jest nie najlepszy i jeśli tylko wymyślę inny to go zmienię.

Szaronko, dziękuję. Cieszę się, że uważasz moją pisaninę za ładną :)

Krzysztofie, dziękuję. Ja osobiście nie gustuję w tego typu klimatach. I w sumie pierwszy raz zaryzykowałam taki drastyczny wątek. Moim zdaniem ze średnim skutkiem :rol:

Pozdrawiam
MalinowaKrolowa dnia 19.09.2010 19:12
SzalonaJulka dnia 20.09.2010 16:45 Ocena: Bardzo dobre
mniam... smaczne to opowiadanie :)
Bardzo interesujący eksperyment opisania świata wyłącznie za pomocą zmysłu smaku - rzeczywiście czuć echo "Pachnidła", ale odległe. Nie będę się do niczego przyczepiać - podobało się i już.

Może tylko napiszę, że mignęła mi taka myśl: co by było, gdyby bohaterka zjadła mężczyznę, jak zajączka z czekolady? gdyby nie było tego smaku krwi i wyraźnie zaznaczonego zabójstwa? chyba wolałabym, żeby historia zawisła między surrealizmem a domniemanym szaleństwem Zuzanny...

Pozdrawiam
MalinowaKrolowa dnia 20.09.2010 20:06
Dziękuję za komentarz i sugestię, Szalona. Ciekawy pomysł. Na pewno byłoby subtelniej i bardziej klimatycznie. Przy dłuższej chwili wolnego czasu spróbuję wprowadzić w życie.
Pozdrawiam :)
Jack the Nipper dnia 22.09.2010 13:17 Ocena: Dobre
Przykładowa przeróbka, z ograniczeniami na słowo "smak"

Cytat:
I tak na przykład frustracja smakowała jak prażony słonecznik jedzony z metalowej łyżeczki, złość miała smak orzechów włoskich, zazdrość była jak wytrawne wino, radość miała smak tiramisu. Lubiła smaki poranków – były takie wyraziste, rześkie i niezmącone. Niektóre poranki smakowały cytryną, niektóre miętą, inne kaszą manną lub serem Brie. Nauczyła się też oceniać ludzi po smakach – choć nie wszystkich, naturalnie, chciała próbować. Jej najlepsza przyjaciółka Klara smakowała jak maliny zerwane prosto z krzaka - była pyszna, pachnąca, dobra w małych ilościach. Jej wykładowca chemii organicznej smakował ej wykładowca chemii organicznej smakował jak oranżadka w proszku – piekł, buzował, krzywił. Portier w akademiku był jak szparagi. Jej przystojny sąsiad był chodzącym eskalopkiem.



I tak na przykład złość smakowała jak orzechy włoskie, frustracja zaś niczym prażony słonecznik jedzony metalową łyżeczką. Zazdrość jawiła się niczym wytrawne wino, a radość przypominała ni mniej nie więcej tylko tiramisu, dobrze nasączone likierem migdałowym i posypane wiórkami czekoladowymi.
Lubiła smaki poranków - takie wyraziste, rześkie i niezmącone. Niektóre pozostawiały na języku nutę cytryny, inne mięty, kolejne kaszę mannę lub ser Brie. Nauczyła się też oceniać ludzi po smakach, choć nie wszystkich rzecz jasna chciała skosztować. Jej najlepsza przyjaciółka Klara odpowiadała słodyczy malin zerwanych prosto z krzaka - była pyszna, pachnąca, dobra w małych ilościach. Wykładowca chemii organicznej reprezentował oranżadkę w proszku - podniebienie piekło, ślina buzowała, a twarz wykrzywiał grymas. Portier z akademika był słonym szparagiem, a przystojny sąsiad soczystym, zarumienionym eskalopkiem.
MalinowaKrolowa dnia 22.09.2010 17:23
Dziękuję, Jack.
Widzę, że muszę się jeszcze wiele nauczyć i poszerzyć słownictwo.
Ale pokazałeś mi, że można. Faktycznie brzmi to o niebo lepiej.
Pozdrawiam :)
mahuss dnia 23.09.2010 12:53 Ocena: Świetne!
Co do zakończenia - ja myślałem że Zuzanna złapała "bakcyla" i zaczai się na kolejną ofiarę. Chociaż może właśnie to ma na myśli, planując wyjazd na "czekoladę" do Berlina :) Pozostawiając zakończenie, które rzeczywiście trochę odstaje klimatem od reszty opowiadania - naprawdę świetny tekst! Super nakreślona postać i jej smakowe postrzeganie otoczenia. Scena "łóżkowa" REWELACYJNA. Gratuluję!
MalinowaKrolowa dnia 23.09.2010 20:41
Dziękuję, mahuss. Miło mi, że Ci się podobało.
Koniec na pewno ulegnie zmianie, nie wiem tylko jakiej dokładnie.
Pozdrawiam :)
Dolores Haze dnia 26.03.2011 09:48
Istnieją ludzie, którzy kochają konie. Są wielbiciele sportów ekstremalnych i literatury. Spotykamy też kolekcjonerów znaczków, kinomaniaków, melomów czy pasjonatów fotografii. Zuzanna tymczasem jadła. Oczywiście możecie natychmiast pomyśleć, że była gruba, samotna i żałosna. Ale…

Kiedy ją spotkałem była szczupła i uśmiechnięta. I realizującą swoją pasję. Cóż w tym złego, że studentka farmacji uwielbia jeść? Tym bardziej, że hobby było dla niej również sztuką. I przyjemność. Fizyczną i duchową przyjemność. Niektórzy obżerają się bowiem w grupie najbliższych przyjaciół. Dla niej bałaby to profanacja. Konsumpcjonizm w wyższej formie, zupełnie nie do przyjęcia.

Świat Zuzanny, przez pięć dni tygodnia był jak szary i boleśnie nieciekawy, jak zupa pomidorowa bez soli. W piątkowy wieczór jednak jej życie nabierało smaków. Gotowała. Odwiedzała egzotyczne restauracje. Kupowała jedzenie w ulubionych sklepach by potem zamknięta w czeluściach domu interpretowała je, analizowała, próbowała zrozumieć kęs po kęsie. Z zapamiętaniem. W pojedynkę, ale nie samotnie.
Weekendowy rytuał zamykał niedzielny wieczór. Zwykła wtedy wychodzić do kawiarni. Tam raczyła podniebienie wymyślnymi deserami i jeszcze bardziej wymyślnymi napojami. Nie szukała towarzystwa. Nie chciała gazet i książek. Najlepszych przyjaciół poznała w szklanym pucharku. Najwspanialszą lekturę w przedziwny sposób dźwigał kieliszek na cienkiej nóżce.

Ogrom rozkoszy, zamykał niedzielny wieczór.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty