Bażant złocisty - tulipanowka
Proza » Bajka » Bażant złocisty
A A A
Faisan był samcem bażanta złocistego. Był idealny i doskonały pod każdym względem: perfekcyjny kształt, głos i wygląd. Wyróżniał się niezwykle barwnym i intensywnym upierzeniem: jaskrawo żółty czub, pomarańczowy kołnierz na szyi, połyskujące ciemno zielone skrzydła, długi ogon, a przed wszystkim krwista czerwień brzucha przyciągały uwagę i wzbudzały zachwyt każdej bażanciej kury. Szarobure damy gromadziły się tłumnie, a Faisan z nieukrywaną dumą przechadzał się w te i z powrotem wspaniałomyślnie zezwalając, by go podziwiały. Kury wzdychały i piszczały będąc pod wielkim wrażeniem urody Faisana, a niektórym nawet brakowało tchu i wdając dźwięczny okrzyk „ooooch” mdlały. Bywały jednak dni, gdy samiczek gromadziło się jakby mniej, albo uczestniczki prezentacji bażancich wdzięków w sposób zbyt mało wyrazisty okazywały swoje uwielbienie. Właśnie w takich momentach, aby podnieść poziom emocji, Faisan rzucał w stronę widowni następujące słowa:
- Chciałbym mieć z tobą jajko.
No i wtedy zaczynał się kocioł. Nawet w te spokojnie i pozornie obojętne kury wstępował miłosny szał.
- To było do mnie! Do mnie! – wykłócały się między sobą. – Jesteś najpiękniejszy Faisanie! – krzyczały w stronę koguta. – Zrób mi jajko!
Tak naprawdę Faisanowi wcale nie zależało na żadnych jajkach. To była najzwyczajniejsza, prostacka podpucha. Chodziło mu o to, żeby wszystkie kury go kochały, pożądały, ubóstwiały, podziwiały, żeby darły się w radosnym szale na sam jego widok. Chciał być niekwestionowanym idolem, bożyszczem tłumów. Skoro jest tak doskonały, uważał że ta rola mu się słusznie należy.
Co sprytniejsze kury widząc, że z obietnicy jajek super-bażant jakoś niespecjalnie się wywiązuje postanowiły się zorganizować w wieloosobowe zespoły. Ośmo-dziesięciokurzaste grupy przychodziły do Faisana z propozycjami, by objął stanowisko absolutnego dowódcy ich stada. Jedynym jego obowiązkiem miałoby być robienie jaj. Bażant konsekwentnie odrzucał tego typu, jego zdaniem niepoważne, układy. Żądał podziwu dla siebie samego. Chciał, żeby go powszechnie kochano wyłącznie ze względu na niego samego, a nie ze względu na jajka, które ewentualnie mógłby spłodzić.

Mijały dni.
Faisan zawsze cudownie piękny i podziwiany zastanawiał się czasami, czy istnieje taka kura, którą on mógłby pokochać. Wtedy robił przegląd samic. Odrzucał kulawe, ślepe na jedno oko, z krzywym dziobem, z przesadzistym kuprem, za chude, z podejrzanym rodowodem, czyli rodzinnymi koligacjami z bażantem zwyczajnym, czy nawet diamentowym oraz kury, o których słyszał, że puszczały się z innymi kogutami. Po ostrej selekcji i tak zostawała spora banda bażancic do wyboru. Jednak kogut się nie poddawał. Chociaż było to dla niego dość męczące starał się dokonać skrupulatnej analizy. Mimo naprawdę sporego (jak na kuraka) wysiłku intelektualnego dochodził zawsze do tych samych wniosków. Wszystkie kury: po pierwsze są podobne do siebie (często nawet takie same), a po drugie wszystkie są nieciekawie upierzone, takie nieoryginalnie brązowo-szare. „Chciałbym bardzo kochać, ale niestety nie istnieje kura równie wspaniała jak ja” – martwił się Faisan. Wiwatujące i zachwycone kury widząc smutek w oczach koguta prosiły, żeby pozwolił się pocieszyć. „Nie jesteście w stanie pojąć głębi mojego cierpienia” – odpowiadał dramatycznie samiec i zgrabnym gestem grzebania pazurem kazał się damom wynosić.

Kury oprócz marzeń o jajku, gadaniu w kółko „ko, ko, ko” i byciu głupią, miewają jeszcze jedną cechę charakterystyczną. Otóż bywają ciekawskie.
Zdarzyło się, że pewna kura o imieniu Cyda znalazła przejście pod siatką i tym sposobem znalazła się przed ludzkim domem znajdującym się w fazie robót wykończeniowych. Najistotniejsze jest jednak, że bażancica zajrzała do wiaderek z farbami przeznaczonymi do malowania elewacji budynku. Cyda jak to kura, niewiele myśląc, popychana wścibstwem wskoczyła do wiaderka. Po chwili przestraszona wilgocią, wyleciała, wystrzeliła jak z procy, z pojemnika z farbą. „Ooo jestem pomarańczowa” – zachwyciła się Cyda. „A ciekawe co to jest?” – tylko tyle pomyślała i wpakowała skrzydła do puszki z niebieskim pigmentem, a nogi do wiadra z białą farbą.
Potem kura usłyszała dźwięk przewracającego się wiadra i dlatego, z ostrożności, postanowiła czym prędzej zwiać z miejsca, gdzie narozrabiała.
Zjadła po drodze parę małych pająków, a potem udała się na codzienną duchową ucztę, czyli na fascynujący pokaz Faisana, którego była, podobnie jak wszystkie okoliczne kury, zagorzałą fanką.
Podskakiwała w tumie i gdakała z zachwytu jak zwykle.
Nawet do jej kurzego móżdżku nie przyszła myśl, że ten zachwycająco przystojny kogut o urokliwym czerwonym brzuchu (a panie ubóstwiają ten kolor u panów) mógłby zwrócić na nią uwagę.
Pewnie by jej nigdy nie zauważył Cydy, gdyby nie okoliczność upaćkania upierzenia w farbach.
- Może i nie jesteś tak piękna jak ja, ale na tle tej powszechnej szaroburości jesteś interesująca – Faisan zwrócił się do Cydy.
Zaskoczona i zdezorientowana kura zaczęła dziobać niewidzialne ziarna (zawsze tak robiła, gdy nie wiedziała, co z sobą począć). Gdy milczenie zaczęło stawać się niestosowną dłużyzną z pomocą przebiegły przyjaciółki Cydy.
- On chce mieć z tobą jajko – szepnęły do Cydy i wypchnęły ją przed kurzy szereg.
- Kooo, jaka ona kolorowa – zauważyły inne kury z uznaniem połączonym z nutką zazdrości (Bażancice należące do gatunku poligamicznego w dużym stopniu oswoiły się z zazdrością, stąd tylko „nutka”).
- Ko, kooo... To przypadkowo – próbowała wyjaśnić zażenowana Cyda. Chciała opowiedzieć, jak to wpadła do wiadra z farbą, ale zabrakło jej odwagi, bowiem w tym momencie najwspanialszy z bażantów złocistych przyglądał się uważnie jej śnieżnobiałym nogom i jaskrawo pomarańczowym piersiom. Czuła się skrępowana. Nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. Fantastyczny kogut i mnóstwo kur obserwowało jej postać, a ona nie czuła się pewnie na publicznych występach. Równie dobrze zamiast pochwalić mogliby wyśmiać jej sztucznie zabarwione pióra.
Potem Faisan coś długo mówił, ale zestresowana Cyda widziała tylko poruszający się dziób. Dotarła do niej jednak informacja, że bażant ogłosił ją swoją kurą domową.
Od tej chwili Cyda dostąpiła zaszczytu pomagania w pielęgnacji piór Faisana, podawania mu do dzioba przepysznych gąsienic, much i ziaren zbóż oraz wysłuchiwania mądrości wypływających z głębi jego jestestwa (inaczej marudzenia). Dodatkowo kogut udzielał jej wskazówek stylistycznych – że dobrze by było, gdyby miała jeszcze piórka czerwone. Biedna kura była w kropce – ludzie raczej nie malują ścian na czerwono i dlatego było jej trudno znaleźć farbę w tym kolorze i tym samym dostosować się do oczekiwań. Poza tym bażant nadal popisywał się urodą przed innymi kurami, od których oczekiwał wyrazów należnego mu uwielbienia.
Cyda starała się jak mogła wywiązywać z roli kury domowej, bo podświadomie czuła, że tym sposobem zapewni sukces ewolucyjny swoim jajkom. Każda rozsądna samica za priorytet stawia sobie znalezienie idealnego ojca dla swoich dzieci. Chodzi o to, żeby dzieci były zdrowe, ładne, mądre, zaradne, podobające się płci przeciwnej i tak dalej, i tak dalej. Panie są w stanie poświęcić wszystko, łącznie z własnymi pasjami, poglądami, a nawet życiem, byleby osiągnąć ten cel.
Tyle, że mijał czas, a jajek jak nie było, tak nie było.

Po dość długim czasie, jak na życie drobiu, czyli po trzech latach, Cyda doszła do etapu, że przestało jej na jajkach zależeć.
- Chciałam się z tobą pożegnać. Już mi się znudziło być twoją kurą domową. Nawet jednego jajka z tego nie mam – stwierdziła Cyda któregoś przedpołudnia.
- A więc jednak! - zapiał kogut. - Twoja miłość była nieszczera. Zależało ci wyłącznie na jajku, a nie na mnie!
- Ko, koooo... No wiesz... Podawałam ci do dzioba tłuste robale wydłubane z gówna, żebyś nie musiał brudzić swoich przepięknych piór... Ko, koooo... Dbałam o czystość i połysk twojego ogona... A ty co dla mnie zrobiłeś? Wysłuchiwanie codziennej krytyki o braku czerwonych piór nie sprawiało mi przyjemności. Cały czas ci nadskakiwałam, a ty traktowałeś mnie jak służącą. Poświęcałam się, ale mam już dosyć.
- Będziesz żałować. Nie znajdziesz nikogo piękniejszego ode mnie.
- Wiem, ale mi na jajkach już nie zależy. Osobiście wolę przebywać w towarzystwie szarych i niepozornych kogutów. Mają krzywe skrzydła, wytrzeszcz oczu, połamane pazury, są otyli i obskubani z piór, ale są dużo fajniejsi od siebie. Im się podobam i lubią mnie nawet bez farbowania, nie wspominając o czerwonych piórkach. Przy nich czuję się wyjątkowa, doceniona i szczęśliwa.
Na tym właśnie polega dramat i tragedia samic: inne cechy pożądane są na idealnego ojca dla nowego pokolenia, a inne na idealnego partnera, z który przyjemnie spędza się czas.
- O nie! O nie! - piał Faisan. - Dostąpiłaś najwyższego zaszczytu. Mianowałem cię na moją domową kurę, a ty mnie zdradziłaś!
- Nie histeryzuj tak. Mianuj sobie na kurę domową dowolnie wybraną kurę, a najlepiej kilka. To nie problem. Dla ciebie pójdą się przefarbować na dowolny kolor.
Po tej wyminie zdań Faisan się wielce obraził i poszedł się dowartościować przy wiwatujących tłumach wielbicielek. Natomiast Cyda poszła w siną dal.

Przyzwyczajenie drugą naturą i... choć teoretycznie prześliczny Faisan i farbowana Cyda mogli istnieć oddzielnie, po kilku dniach zaczęli tęsknić za sobą.
Kogut był smutny, że jego domowa kura odeszła, a kury zastępujące nie wiedziały, które robale on najbardziej lubi, nie potrafiły w sposób odpowiednio delikatny troszczyć się o jego zjawiskowe opierzenie, a gdy wygłaszał swoje mądrości zamiast cierpliwie słuchać ciągle irytująco gdakały. Poza tym ktoś, kto zawsze był najlepszy z niewspółmiernym bólem odczuje jedną porażkę (a odejście jego domowej kury bażant potraktował jako odrzucenie, czyli klęskę).
Cydzie natomiast najbardziej brakowało duchowego luksusu, jakim była kontemplacja wdzięków, bajkowych barw najpiękniejszego z pięknych bażanta złocistego. Zrozumiała, że naprawdę lubiła rozprowadzać wosk pielęgnacyjny po kolorowych piórach Faisana, a potem patrzeć jak zjawiskowo błyszczy niczym istota nie z tego świata.
Żeby o tym nie myśleć kura postanowiła wytaplać się w rozpuszczalniku. Z braku wiadomości o chemicznych właściwościach substancji, taplała się w czym popadnie. Działają zgodnie z podstawową kurzą zasadą „na chybił trafił” usunęła z siebie barwniki.
Kiedy stała nad kałużą i przyglądała się własnemu prawdziwemu odbiciu, podszedł do niej Faisan. Nie poznał jej.
- Czy wiesz może, gdzie znajdę kolorową kurę o imieniu Cyda? – spytał kogut, który postanowił odszukać swoją domową kurę.
- Dlaczego pytasz?
- Chciałem z nią porozmawiać. Ale, ale! Poznaję twój głos! To ty jesteś Cyda? - spytał z niedowierzaniem.
Cyda czuła, że powinna powiedzieć coś wzniosłego, ale tylko się rozpłakała. Nie oczekujmy zbyt wiele - to w końcu była zwyczajna kura.
- Cieszę się, że cię znalazłem – zasyczał bażant (czyli powiedział najbardziej pociągającym z bażancich tonów) i zalotnie rozpostarł efektowny, szyjny kołnierz. - Wiesz, że jestem najlepszym bażantem na świecie?
Kura kiwnęła potakująco głową.
- Skoro jestem najlepszy to znaczy, że potrafię zachowywać się tak jak szare koguty, a znając moje dążenie do perfekcji, to nawet jeszcze lepiej. Ba, dużo lepiej! Przy mnie będziesz czuła się szczęśliwsza niż przy wszystkich innych razem wziętych.
- Ko, kooooo – odpowiedziała zaskoczona Cyda.
- W drodze powrotnej opowiesz mi, co byś chciała - zasyczał Faisan obejmując ją skrzydłem.
- Nie mów mi, że jestem szara - powiedziała Cyda, kiedy otrząsnęła się z ataku wzruszenia.
- A jaka? Przecież zmyłaś farby? – zapytał rzeczowo kogut.
- Jestem żółto-brązowa z poprzecznymi czarnymi prążkami – powiedziała cichutko.
- Hmmm... faktycznie. Trochę się wysilę i będę chwalił prążki – zamyślił się przez chwilę Faisan. - Ale ile ty ich masz!? Są strasznie fajne, jak uśmieszki. Jesteś cała w uśmieszkach. Ładnie wyglądasz.
- Ko, koooo, naprawdę? - spytała nieśmiało.
- Tak, tak, taaaak! – zapiał kogut radośnie.
- O widzę krowi placek. Wygrzebać ci jakiegoś robala? - zaproponowała bażancica, zadowolona, że będzie mogła zrewanżować się za miłe słowa.
- Nie. Dzisiaj ja ci coś dobrego przyniosę. Co byś sobie życzyła?
- Jesteś taki kochany, Faisanie. - Doceniła fakt, że zwykle egoistyczny bażant zainteresował się jej pragnieniami. - Wiem, że nie chcesz się wybrudzić gównem. Twoje pióra są zbyt cenne. - To powiedziawszy Cyda podbiegła do krowiego placka i wydziobała z niego najpulchniejszego owada. Potem zbliżyła swój dziób do dzioba samca.
- Nie, dziękuję. Proszę, poczęstuj się sama. - Kogut wspaniałomyślnie chciał zrezygnował z rarytasu.
- Ten robal jest dla ciebie. Zobacz jaki jest smakowicie tłusty. Twój ulubiony. Proszę, zjedz go na zgodę.
Bażant zjadł.
- Mnie najbardziej smakują kwiaty rododendronów i jagody – wyznała Cyda.

W trakcie występów przed publicznością, kiedy Cyda nie słyszała, Faisan zwrócił się z apelem do fanek, żeby znosiły mu kwiaty rododendronów i jagody.

Następnego dnia bażant obsypał swoją domową kurę różowymi i żółtymi płatkami rododendronów. A najpiękniejszy i rzadko spotykany, bo czerwony kwiat własnodziobnie włożył jej między pióra.
- Oryginalnie teraz wyglądasz – pochwalił, a potem szybko, tak na wszelki wypadek, dodał - To taka ozdoba do zjedzenia.
- Dziękuję, czuję się jak księżniczka – westchnęła rozanielona Cyda.
- Kocham cię, kuro – urokliwie zasyczał Faisan.
- Ja ciebie też, najwspanialszy kogucie.

***

Co było dalej?
Każda bajka może się dobrze lub źle skończyć. Wszystko zależy od wyboru momentu przerwania opowieści.
I choćby nie wiem co się zdarzyło, wcześniej, czy później ptaki zdechną.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 22.09.2010 09:02 · Czytań: 795 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:78
Najnowszy:Janusz Rosek