Okryty mgłą, stąpa po skalistej ziemi, powoli zbliżając się do drewnianej skrzyni. Skrzyni zamkniętej na zardzewiałą kłódkę, mogącą w każdej chwili przemienić się w czerwony proch. Skrzyni, jaką tworzą spróchniałe deski, zbite nieudolnie ze sobą gwoźdźmi, a mimo wszystko tak solidnie. Jak gdyby zbudowana była dłońmi człowieka, nadczłowieka, potrafiącego zrobić coś z niczego. Dryfującej po czarnej wodzie, po morzu, w którym zatonęła klątwa. Do skrzyni niedostępnej dla zwykłego śmiertelnika, pogrążonego w pragnieniu zdobycia trofeum, jaki swym istnieniem stał się celem każdego.
Kara za niewierność.
Bezdźwięczne kroki. Cisza ogarniająca cały świat, leżący na jego sercu, uderzające, niemalże na siłę. Którego dźwięki, świadczące kiedyś o sile i wierze, dziś znaczą tyle co ból i cierpienie. Metamorfoza uczuć, wartości, dające sens życiu, będące jedną z tych rzeczy, jakie zalegają na dnie plecaka. A o których wielu ludzi zapomina, że je tam włożyli.
Nadeszła godzina odkupienia. Moment, w którym nastąpi odrodzenie.
Spod dymiącego płaszcza wyciąga rękę. Pochyla ciało tuż nad swym lustrzanym odbiciem. Zatapia wzrok w szczeliny kufra, jak gdyby pragnął dostrzec tajemnicę jaką w nim ukryto przed ludźmi, przed światem, którego zegar dobija końca, którego czas zbliża się ku zeru.
Sięga po uchwyt skrzyni, z której wnętrza dobija się jasne światło, przebijające otaczającą ciemność, czarną taflę wody, płynną smołę, będąca istnym więzieniem dla wielu stworzeń. Blade palce zaciska wokół trzonka, powoli wyławiając ją na brzeg.
Niebo otwiera swe bramy. Niczym ziemia. Następuję rozłam, rozciągająca się szczelina, która kradnie prześwit nieustannie wyłaniający się z wnętrza skrzyni. Regeneruje swoje siły, po czym ponownie zamyka wrota, spaja dwa końce nieboskłonu. Mrok na chwile chowa się za zasłoną białych noży, przecinających ciemną szatę zawieszoną nad ziemią, jaka niknie w sile lśniącego słupa, żaru palącego żywe istoty, oczy płonące w ogniu.
Powrót cieni okrywających rzeczywistość, karmi tajemniczość ukrytą pod wiekiem skrzyni. Sekret zalegający w niej od wieków. Prawdę krążącą w legendach, ludowych opowiadaniach, księgach, do których wnętrz nigdy nie zajrzano.
Drewniane pudło ociężale kładzie na przesuszoną ziemię. Pada na kolana. Kłania się, jakby miał przed sobą świętą rzecz. Sakralny symbol wszechmocy, jakiemu należy oddać hołd, cześć. Złożyć wyznanie wiary. Bezkrwistymi dłońmi osłania rdzawą kłódkę, jaka znikła, gdy ten cofnął ręce ku sobie. Przepadła. Rozwiała się w powietrzu. Jaka będąc jednością ze skrzynią, opuściła nietykalny dogmat, pozostawiła w dłoniach…
Uniósł wieko. Zajrzał do środka, jak gdyby chciał się tylko upewnić czy wszystko jest na swoim miejscu, czy to odpowiednia pora, czy to ten czas.
Mrok zastygł w milczeniu.
Sześć czarnych, zwęglonych, przepołowionych krążków leżą jeden obok drugiego na dnie czarnego pudła. A na nich wyryte znaki, których każdy ma swoje znaczenie, a jakich nikt nie jest w stanie odczytać. Nikt żywy. To język dla nieograniczonych przez czas, przestrzeń. Przez umysł.
A tuż nieopodal jeden złoty. W całości. Ostatni, siódmy. Cel współczesnego świata.
Pieczęć - początkiem wyzwolenia.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pasieczny14 · dnia 03.06.2011 21:53 · Czytań: 917 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: