Słyszałem struny wyrastające z chwil, zostawiły ślady.
Patrzyłaś jak ich zielone pędy wrastają w zmierzch;
tego dnia był ogrodem srebrnym od kwiecich szeptów.
Prosiły o liście dzikiego wina, muśnięcie warg;
nachyliły się jak łodygi konwalii. Byłem rosą, spływałem
po twojej szyi razem z zachodzącą bielą. Godziny tak szybko
chłonęły bliskość, dojrzewały. Byliśmy ziemią
dla wszystkich ewokacji. Nieboskłon nie wypuścił z rąk
ostatnich smyczków. Żółte odcienie spływały
po płatkach, wskazałaś na zachodzące tarcze.
To słoneczniki oddały się nocy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Borek707 · dnia 26.02.2012 12:00 · Czytań: 660 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: