Wiesz... z wierszami, to jest trochę inaczej. Można znać się na zasdach, regułach pisania, będzie się więc ten i ów, mocno starający coś o tym próbował opowiedzieć, że tu czytam, tak lub inaczej. Ale jest jeszcze coś, co się czuje, przeczuwa, jakiś wewnętrzny wzrok, nie wiem, czy to jest. Tak też mój odbiór wiersza może go określić: za dużo miało być powiedziane, wszystko się ciężko zbiło, są fragmenty, w których czuje się nienaturalność (jest coś takiego, może to te miejsca, w których się zastanawiamy przy pisaniu? Bo prawdziwy wiersz powstaje jednym ruchem pędzla!)
Przykład na ciężar:
kwiatostanach duszonych przez bezkształt.
Słowo
nenufar
pasowało w Nocach i dniach, bo się przyzwyczailiśmy, ale według mnie jest ciężkie i brzydkie, brzmi nieładnie, a ponieważ grzybień też jest bez sensu, więc zostaje forma wodnej lilii...
Widziałabym z tego świetną prozę, a swoją drogą wybrać tak makabryczny temat o topielcach, brr. Wychowałam się nad rzeką, co i raz ktoś się topił, dorośli, małe dzieci... Wyławiane ciała...
Zmykam, bo jakoś mi tak...
Pozdrawiam!