Rano sprawdził swojego moskwicza – auto był w dobrym stanie. Dawno nie prowadził swojej ciężkiej spalinowo-parowej maszyny. Była to jedna z jego niewielu słabości. Gdy przyciskał pedał gazu na wolnym biegu, dwa rzędy chromowanych rur wydechowych umieszczonych nad przednimi kołami wydmuchiwały kłęby gorących spalin. Kochał ten dźwięk. Niestety nie miał czasu na dłuższą przejażdżkę, musiał się zająć Weroniką i ich wspólnym, nie cierpiącym zwłoki, problemem. Problemem, który rozwijał się w jej łonie i stawał się coraz bardziej niebezpieczny.
Zatrzymał się na ogromnym parkingu, przed Parkiem Czerwonym. Park był przeogromny – miał być miejscem spotkań dla wypoczywającej klasy robotniczej, gdzie leningradzanie mogli ładować akumulatory przed kolejnymi dniami pracy. Iwan mimo wielkości parku, wiedział w którą stronę powinien iść. Mieli z Weroniką swoje ulubione miejsce. Most bez nazwy, który nie znajdował się nad żadnym wodnym akwenem. Był tylko urozmaiceniem jednej ze ścieżek i właściwie sprawiał wrażenie czegoś, co powstało tylko dlatego, że robotnicy mieli nadmiar kamienia i musieli go wykorzystać. Był mały i brzydki, a przede wszystkim rzadko odwiedzany.
Iwan pojawił się tam przed czasem, ale z daleka dostrzegł, że Weronika już na niego czeka. Przeklął w myślach. Znów głupie zachowanie. Samotne stanie bez celu w jednym miejscu, mogło wzbudzić podejrzenia wielu ludzi. Weronika zachowywała się nadzwyczaj nierozsądnie, a może on popadał w rodzaj paranoi?
- Witaj kochanie – szepnęła, gdy tylko przerwali krótki pocałunek.
- Nie musisz mówić tak cicho – odparł poirytowany. – Nikt nas nie słucha. Tęskniłem – dodał by nie wyjść na chama.
- Ja też, bardzo. Musimy porozmawiać najdroższy.
Zmarszczył brwi.
- Oczywiście, opowiem ci o mojej podróży, a ty opowiesz mi co się działo u ciebie. Ale najpierw musimy zająć się twoją ciążą. Umawiałaś się może już na wizytę w sprawie aborcji?
Spojrzała na niego tak, że aż przeszły go ciarki. W jej oczach dostrzegł żal, zdziwienie, smutek, oburzenie – nie był pewien, ale wiedział, że to nic dobrego.
- O tym właśnie chciałam porozmawiać – powiedziała po chwili milczenia. – Nie chcę usuwać ciąży. Chcę urodzić nasze dziecko.
Prawie wyprowadziła go z równowagi, ledwo się opanował. Jednak szybko umysł i nerwy wróciły do normy. Powinien się spodziewać podobnej deklaracji, czuł to, dlatego zachowywała się w tak dziwny sposób – straciła kontakt z rzeczywistością.
- Kochanie, wszystko rozumiem – zaczął spokojnie. – To nie ty mówisz, to hormony. Jesteś zagubiona. Zresztą ta ciąża mnie również zaskoczyła. Kto by się spodziewał? – Zaśmiał się. – Przecież stosowałaś środki antykoncepcyjne. To musiał być szok. Ale nie martw się, nie myśl o tym, ja się wszystkim zajmę tak, aby było dobrze. Masz szczęście, że twoim narzeczonym jest funkcjonariusz wydziału demografii, funkcjonariusz od przypadkowych ciąż – zażartował.
- Iwan, nic nie rozumiesz – powiedziała chłodno. – To świadoma ciąża. Odstawiłam pigułki. Chciałam i nadal chcę mieć z tobą dziecko.
Westchnął głęboko i odparł spokojnie:
- Dobrze, kochanie, nie mam pretensji, ale muszę to przemyśleć – Starał się rozmawiać z nią jak z dzieckiem. – Rozumiesz mnie, prawda? – Kiwnęła głową. – Wiesz, że łamiesz prawo? Nie możesz nikomu o tym mówić. Nikomu. Wszystkim się zajmę.
- Dobrze – Zgodziła się. – Martwiłam się, że możesz być niezadowolony, że będziesz mnie namawiał do zbrodni. Ale wiedziałam, że tak nie zrobisz – Uśmiechnęła się słodko.
„Martwiła się, ale jednocześnie, wiedziała, że będzie inaczej, zaprzecza sama sobie, jakby wygłaszała dwie opinię” – przemknęło mu przez myśl.
- Kto o tym wie, oprócz lekarza? – zapytał. – Kto wie, o naszym dziecku? – dodał aby wzbudzić jej ufność.
Nie powinien grać w ten sposób z narzeczoną, ale miał przeczucie, że ktoś mieszał w tym wszystkim palce, że to nie jest tylko wybryk dziewczyny. Obudził się w nim odruch śledczego NKWD.
- Rozmawiałam z Pietią, no i z... – zawiesiła głos. – Nie wiem czy powinnam ci mówić.
- Będę ojcem twojego dziecka, nie możemy mieć przed sobą tajemnic.
- Jest pewien człowiek. Mędrzec, filozof? Nie wiem jak go nazwać. To ktoś wspaniały. – Jej oczy błyszczały gdy zaczęła o nim opowiadać.
Iwan tylko potakiwał i słuchał.
Mędrzec okazał się czterdziestokilkuletnim mężczyzną, którego poznała przez swoją dobrą przyjaciółkę Swietłanę. Był kimś w rodzaju gwiazdy wieczornych spotkań studentów i intelektualistów. Nikt na pierwszy rzut oka nie mógł stwierdzić, że Paweł Georgiewicz jest kimś niebezpiecznym. Ot, zwykły wykładowca albo urzędnik, który lubi sobie wypić i pogadać z młodzieżą. Jednak z każdym słowem Weroniki, Iwan przekonywał się, jak bardzo ów mędrzec potrafił zatruć umysły obywateli radzieckich. To był najzwyklejszy chrześcijanin, który potrafił w sprytny sposób przemycić do płomiennych wykładów swoje gusła i zabobony. Słuchaczom mógł zdawać się geniuszem głoszącym niesamowite tezy, młody ENKWdzista jednak łatwo dostrzegł, co się za tym wszystkim kryje.
- To on przekonał mnie, jak wielka jest wartość życia wszystkich ludzi, także obywateli radzieckich. To natura w swej mądrości, powinna decydować o tym ile dzieci się urodzi i które mają umrzeć. Omylni ludzie nie powinni mieć takiego prawa.
„Błądzący ludzie i wszechwiedząca natura, już nie można posunąć się dalej, by zbliżyć się do pojęcia boga” – pomyślał Iwan.
- On przekonał mnie, aby zrezygnować z pigułek – powiedziała z uśmiechem. – Dzięki niemu będziemy mieć dziecko. Paweł Georgiewicz jest…
- Genialny – Iwan dokończył za nią.
Uśmiechnęła się.
- Rozumiesz, że łamiemy prawo? – nagle zapytał ponuro.
- Oczywiście, dlatego staram się być ostrożna.
- Nie musisz się już bać, wszystkim się zajmę, Weroniko. Słuchaj tylko moich poleceń, a będziemy bezpieczni, cała nasza trójka.
Kiwnęła głową.
- A teraz powiedz mi, gdzie mogę znaleźć Pawła Georiewicza – polecił.
Jego moskwicz pędził szerokimi leningradzkimi ulicami, rozbudowanymi na potrzeby wojskowych defilad. Nie jechał jednak do mieszkania mędrca, najpierw musiał odwiedzić biuro NKWD, a dokładniej WDiP. Procedury w takich sytuacjach były wyraźne. Problem polegał jednak na tym, że Iwan nie wiedział, co ma właściwie przedstawić przełożonemu. Gdyby podał wszystkie fakty, aresztowano by Weronikę, gdyż działała świadomie, a tym samym, on też mógłby mieć kłopoty. Od podejrzenia, do oskarżenia…
- A więc sugerujecie, że ten cały Paweł Georgiewicz, to jakiś chrześcijański guru, który rozsiewa te brednie wśród leningradzkich studentów? Namawia do wiary w, jak to ujęliście? – pytał niski grubasek o bystrych oczach.
- Do wiary w naturę, towarzyszu majorze – odpowiedział Iwan.
- Świetnie, w takim razie będzie trzeba go zatrzymać, przesłuchać, a jego mieszkanie przeszukać. Wszystko to się stanie, poruczniku, tylko co nam do tego?
Iwan zmarszczył czoło.
- Nie rozumiem, towarzyszu.
- Iwan, do cholery, przecież to sprawa dla Wydziału Walki z Religią. Mogłeś to komuś nieoficjalnie podrzucić i oszczędzić nam papierkowej roboty. Zgłosiłeś to oficjalnie, nie da się nic cofnąć.
- Towarzyszu majorze, ale właśnie chodzi o to, że to też sprawa dla nas.
Major spojrzał uważnie na Iwana.
- Ten chrześcijański guru namawia obywateli do odrzucenia antykoncepcji, a także do unikania aborcji. Kto wie ile kobiet przekonał. Musimy go przesłuchać pierwsi, a później niech WWzR robi z nim co chce – zaproponował Iwan.
Major milczał przez chwilę, poczym podniósł mosiężną słuchawkę aparatu telefonicznego i po kilku sekundach zaczął wydawać rozkazy.
Paweł Georgiewicz zachowywał się nadzwyczaj spokojnie, jak na kogoś kogo wyrwano z domu w środku nocy i przywleczono siłą do budynku NKWD. Mężczyzna nie był specjalnie zdziwiony odwiedzinami funkcjonariuszy, nie stawiał najmniejszego oporu, a nawet wydawał się przygotowany na taką wizytę. Miał spakowaną szczoteczkę i pastę do zębów, bieliznę na zmianę, ubrany był czysto i schludnie, jakby się gdzieś wybierał.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
TomaszObluda · dnia 13.05.2012 07:37 · Czytań: 870 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: