Hotel „Florida” mieścił się w odremontowanym budynku, który na zewnątrz nie zachwycał wyglądem. Jeden z wielu szarych gmachów mieszczących się wzdłuż jednej z głównych ulic miasta, pamiętających czasy PRL-u (dawniej mieścił się tutaj urząd skarbowy, ale od kiedy został wykupiony prze prywatną spółkę, nowy właściciel zapragnął przemianować kamienicę na czterogwiastkową noclegownię ).
Wewnątrz hotel zachwycał i onieśmielał gustownymi tapetami, marmurowym blatem recepcji i podświetlanymi filarami podtrzymującymi wypukłe, wysokie sklepienie lobby. Pokoje gościnne wraz z apartamentami mieściły nowe skórzane meble. To wszystko powodowało, że goście, którzy znaleźli się tutaj pierwszy raz, wracali drugi i trzeci.
Aleks czuł się dumny, że pracuje właśnie tutaj, gdzie klientów przybywało z każdym miesiącem, a personel rozszerzał swoją ofertę. Nieliczna załoga pracowników wydawała się zgraną grupą zawodową, dawała poczucie bezpieczeństwa i wreszcie w tej firmie dwa lata temu dostał swój pierwszy awans kierowniczy, z którego był tak dumny.
Przekraczając szklane automatyczne, podwójne drzwi „Floridy” znów poczuł komfort. Tutaj nic mu nie zagrażało w przeciwieństwie do świata prywatnego, od którego chciał uciec. Tak w każdym razie czuł od kilku dni. Wszystko tutaj wydawało się być poukładane, przewidywalne, stabilne. Rzucił krótkie „Cześć” w kierunku recepcjonisty, po czym dodał.
– Co słychać?
- Witam – pracownik odpowiedział sucho i bezdźwięcznie.
Młody absolwent szkoły hotelarskiej, który zaczął pracę w hotelu miesiąc wcześniej, nie wiedział jak się zachować, co odpowiedzieć. Nerwowe ruchy, niepewność na twarzy, to wszystko zdradzało jedno. Aleks doskonale wiedział – ten młody gubi się, nie wie co robić. Postanowił rozładować sytuację. Jednak niemal natychmiast otrzymał odpowiedź.
- Dyrektor czeka na ciebie.
– Czy coś się stało? – zapytał zaniepokojony, chociaż z góry wiedział, że pytanie nie jest na miejscu.
Recepcjonista z pewnością nie odpowie na to pytanie. Aleks poczuł lekką wibrację w podbrzuszu. Rozmowa ze „Starym” z zwiastowała jedno, nowe obowiązki lub zmianę grafiku dyżurów. Znów ta ruda Basia poszła na zwolnienie lekarskie. Po mimo czasami wyczuwalnego chłodu w stosunkach między ludzkich lubił tą robotę, to miejsce. Ktoś inny na jego miejscu mógłby powiedzieć, że jest to jego drugi dom. Jednak nie lubił tego stwierdzenia. Tak mógł powiedzieć tylko pracoholik, ale nie on. Miał własny świat, który dzielił i mnożył.
Nie czekając na odpowiedź, skierował się w stronę lewego skrzydła budynku, gdzie mieściła się administracja. Mijając następne szklane drzwi, poczuł napięcie. Nieliczni mieli prawo wstępu tutaj. Wystrój korytarza zmienił się nagle. Marmury i tapety ustąpiły miejsca jasno pomalowanym ścianom, a na nich zawieszonym obrazom przedstawiającym zabytki miasta, w którym mieszkał od lat: Pałac Poznańskiego, biurowiec Siemensa, ulica Piotrkowska. Rozejrzał się wokół.
Zawsze, kiedy znalazł się w tej części hotelu, starał się obrać właściwy kierunek. Zawsze miał z tym problem, ponieważ wszystkie drzwi zdawały się być takie same, a miał ich przed sobą wiele. Różniły się tylko małymi mosiężnymi wizytówkami. W końcu stanął przed tymi ,na których widniał napis dyrektor Jaworski. Delikatnie zapukał w blachę z wytrawionym nazwiskiem swojego przełożonego i czekał. Usłyszał niezrozumiały, przytłumiony męski głos za drzwi opitych czarną ekoskórą. Nacisnął klamkę w kolorze miedzi i wszedł do środka.
– Dzień dobry – powiedział niepewnie, chociaż starał się dodać sobie animuszu.
A jednak zawsze w obecności swojego przełożonego czuł bliżej nieokreślony strach i nigdy nie potrafił nad nim zapanować. Teraz to jego twarz zdradzała niepewność, jak u tego młodego recepcjonisty, którego mijał minutę wcześniej.
– Witam – gruby i donośny głos zwalał z nóg. – Dobrze, że pan jest. Świat z dnia na dzień staje się coraz bardziej nieprzewidywalny.
Nie lubił tego stwierdzenia, a znał je doskonale, jak każdy pracownik „Floridy”. W ustach dyrektora Jaworskiego nie wróżyło to nic dobrego. Czy już miał się szykować na wojnę, a może na kapitulację?
- Słucham panie dyrektorze – przytaknął jak potulny baranek. Oczami wyobraźni widział siebie jak garbiąc się, trzęsie się ze strachu.
– Sytuacja wymyka się nam spod kontroli – starszy mężczyzna mówiąc to zaakcentował słowo „nam”, po czym gestem dłoni wskazał na miejsce za plecami Aleksa, gdzie stał komplet foteli i mały stolik.
Młody mężczyzna odwrócił się gwałtownie i w tej samej chwili zdał sobie sprawę, że w pomieszczeniu nie są sami. Na jednym z foteli siedziała młoda kobieta.
Alicja rozpoczęła pracę w hotelu rok temu, jako menager sprzedaży i reklamy. Już od pierwszego dnia pracy zapowiadała się, że może stać się jednym z najlepszych pracowników firmy. Każdy mężczyzna obawiałby się jej, jako rywala w wyścigu po awans, a z pewnością nikt nie chciałby jej, jako przełożonego. Młody mężczyzna wyczuwał, że pomimo wielkiej uprzejmości i koleżeństwa potrafiłaby być bezwzględna.
Uśmiechnął się mechanicznie i pozdrowił gestem kobietę, a ona wyczuła tą wymuszoną uprzejmość, na ułamek sekundy marszcząc brwi.
– Jesteś pierwszym, który się dowie o awansie Alicji – dyrektor ciągnął dalej bez ogródek. – Postanowiłem, a raczej zarząd zdecydował o mianowaniu pani Alicji Nowakowskiej na stanowisko mojego asystenta. Nieformalnie Będzie moim zastępcą i jej polecania proszę wykonywać tak jak moje.
Krew odpłynęła mu z głowy. Nie wierzył własnym uszom. Alicja po kilkunastu miesiącach pracy dostała takie wyróżnienie. On po mimo, że pracował tutaj sześć lat i miał takie samo wykształcenie jak ona nie dostał tego stanowiska. Czuł, jakby ktoś strzelił mu w twarz i jeszcze musiał udawać i grać w gabinecie dyrektora tą całą szopkę. Wiele lat tyrania na marne. Pomyślał. Po co to wszystko?
Jednak nadal stał na wprost swojego przełożonego i uśmiechał. Cóż miał do wyboru; wiernie pracować lub odejść i szukać nowej pracy, zaczynać na nowo.
Kobieta wyprężyła się, po czym dumnie wstała.
– Jeszcze raz dziękuję panie dyrektorze. Jestem pewna, że nie zawiodę pana zaufania.
Potrafiła grać. Niezła suka - pomyślał wściekły.
– Skoro tu jesteś, chciałabym powiadomić ciebie o zmianach, jakie zaszły – skierowała wzrok w kierunku młodego mężczyzny. – zdecydowano o likwidacji twojego stanowiska. Wrócisz na poprzednie, ale nadal będziesz zajmował się ustalaniem dyżurów i niektórymi obowiązkami, które miałeś do tej pory, ale przede wszystkim znów będziesz pełnił obowiązki recepcjonisty. Do tego jesteś predysponowany.
Z niedowierzaniem spojrzał na dyrektora. W myślach błagał. Miał nadzieję, że Jaworski zaprzeczy wszystkiemu. Jednak otrzymał zgoła inną odpowiedź.
– Tak, to prawda – starszy mężczyzna przytaknął, mówiąc jakby czytał w myślach Aleksa. – Zarząd zdecydował, że tak będzie najlepiej. Jest kryzys, a my musimy oszczędzać. Twoje dotychczasowe obowiązki będzie wykonywać Alicja, pomimo, że będzie moim asystentem. Mam nadzieję, że jej w tym pomożesz. Nie ucierpisz na tym. Myślę, że teraz będziesz miał mniej obowiązków i będziesz się mógł skoncentrować tylko na pracy w recepcji.
„Stary” nie potrafił, nie chciał się przyznać, że to była jego decyzja a nie zarządu firmy, co do zmiany i likwidacji etatu kierownika.
Aleks nie wiedział co powiedzieć. Stał jak wryty. Nawet dźwięczna melodyjka komórki nie potrafiła wyrwać go z letargu, w jaki wpadł nagle. Dopiero prośba dyrektora obudziła go z uśpienia.
– Może pan odbierze.
Jeszcze przez chwilę stał jak wryty, po czym chaotycznie zaczął szukać aparatu w kieszeni kurtki. Wyjął urządzenie, spojrzał przelotnie na ekran i nacisnął przycisk: odrzucił rozmowę. Alicja patrzyła rozbawiona na całą sytuację, upajając się z niezręczności mężczyzny. Z pewnością myślała, jak tak zatroskany i bezradny osobnik mógłby robić karierę w tym hotelu.
– No, tak mamy za sobą już tą rozmowę – dyrektor odetchnął z ulgą, po czym dodał. – a poza tym nic się nie zmieniło. I tak trzymałeś dyżury. Teraz też będziesz, tylko więcej, ale za to odejdzie ci wiele obowiązków. W tym miesiącu nie będziemy ingerować w grafik, ale od następnego miesiąca...
Młody mężczyzna nic nie odpowiedział. Czekał, kiedy przełożony powie mu, że może odejść. Jednak w końcu sam doszedł do wniosku, że zapyta o to.
– Czy mogę już odejść?
– Tak, oczywiście – dyrektor odpowiedział, zmieniając ton na bardziej szelmowski. – Masz obowiązki.
Wyszedł, czując się jak zbity pies. Miał ochotę gdzieś się schować, uciec tak żeby nikt go nie widział. Jak automat szedł w kierunku recepcji. Po chwili przyszło otrzeźwienie. Przecież nie mógł pokazać innym, że przygniotła go porażka. Nie dziś. Wyszedł na lobby. Młody mężczyzna stojący za ladą recepcji, patrzył to na gości hotelowych, to na niego, nic nie podejrzewając. Aleks przeszedł w milczeniu obok niego, udając się na zaplecze. Nie wzbudziło wątpliwości u jego podwładnego, ponieważ zawsze tak robił przychodząc do hotelu i zaczynając pracę. Tam przebierał się w służbowy garnitur.
Kiedy wszedł do ciasnego, dusznego pomieszczenia bez okien, zapełnionego szafami, przypomniał sobie o komórce. Wtedy w trakcie rozmowy z dyrektorem gdzieś na granicy świadomości zarejestrował numer telefonu. Natychmiast odzwonił. Zdziwił się, kiedy w słuchawce usłyszał damski głos. Natychmiast zreflektował się, że rozmawia z matką Piotra. Ale dlaczego jego pzryjaciel nie odebrał osobiście? To zdziwiło go najbardziej.
Kobieta płakała. Trudno było zrozumieć, co mówi. Dopiero po chwili, kiedy uspokoiła się, z szumu słów zaczął wyłapywać pojedyncze zwroty.
– Piotra nie ma. Odszedł.
– Kto odszedł? Jak? – powtarzał za kobietą, nie mogąc pojąć sensu słów.
Kobieta starała się opanować. Po chwili powiedziała pełnym zdaniem.
– Piotra już nie ma. Mój syn nie żyje. Odszedł dziś w nocy.
Mężczyznę zmroziły na kość te słowa. Nie wierzył temu wszystkiemu, co usłyszał. Przez głowę przeleciały mu zdarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin. To stawało się niepojęte.
– Jak to nie ma. Nie żyje? To nie możliwe. Przecież rozmawiałem z nim osobiście jeszcze kilkadziesiąt godzin temu.
– Mój synek nie… - w tej samej chwili kobieta zaczęła na nowo panicznie płakać.
– Za chwilę, to znaczy za kilkanaście minut będę u pani – dodał. Nie chciał dłużej torturować pytaniami kobiety.
Drżącymi dłońmi rozłączył rozmowę. Tak jak stał wybiegł z pomieszczenia, prawie przewracając recepcjonistę. Kiedy znalazł się na zewnątrz starał się złapać taksówkę. Jednak żądna nie stała przed hotelem. Zrezygnowany popędził ile sił w nogach do najbliższego przystanku autobusowego. Zajęło mu jakieś czterdzieści minut zanim komunikacją miejską dowlókł się na osiedle domków jednorodzinnych na obrzeżach miasta. Zdyszany stanął przed jednym z nich i nacisnął przycisk domofonu. Czekał jeszcze chwilę, jednak nikt nie otwierał. Spojrzał na okna. Natychmiast zdał sobie sprawę, że nikogo nie ma w domu. Znał ten budynek doskonale. To tutaj przez lata szkolne wraz z przyjacielem spędzali całe popołudnia. Czasem czuł jakby ten bliźniak z czerwonymi dachówkami był jego drugim domem, a Piotr i jego matka jego drugą rodzinną. Dlatego nie patrząc na konsekwencje, jakie mogły go spotkać w pracy natychmiast przyjechał tutaj.
Przez chwile zastanawiał się, co robić dalej. Wyjął z kieszeni telefon i wystukał numer. Matka Piotra nie odbierała. To samo powtórzył dzwoniąc na stacjonarkę do domu, przed którym stał. Słyszał sygnał aparatu, dobiegający z pokoju gościnnego . Czekał. Może ktoś odbierze. Łudził się, bezskutecznie. To zaniepokoiło go jeszcze bardziej. Stojąc i trzymając się furtki wejściowej zastanawiał się, co robić dalej?
Czarek Florczyk
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
czarek100 · dnia 05.06.2012 18:58 · Czytań: 820 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: