Stukot kopyt rozbrzmiewa w ciszy, miasto z kamienia wciąż słyszy.
Ośli ryk, krzyki i wiwaty. Dziś i wczoraj....
Skamienione ulice i domy z kamienia.
Kamienne miasto bez duszy.
Stoję w półmroku. Czekam i obserwuję, ja wiem.
Zawsze wiedziałem. Cóż z tego?
Wszyscy wy wiecie kim jestem, a nikt mnie nie poznaje.
Wy wszyscy, gorsi ode mnie, a mną się brzydzicie.
Cień mój jaśniejszą ma postać, choć
jam jest pogrążony w ciemnościach!
Stoję w półmroku, oglądam swoje ciało.
Owrzodzone ręce moje, twarz moja oszpecona.
Wiecznie niegojące się rany. Spójrzcie mi w oczy!
Czarne, bez iskry i te usta.
Ach, przeklęte usta z Getsemane.
Drwijcie!
Te ręce co uzdrawiały, ręce które rachowały.
Ta jaśniejąca twarz przy Jego słowie.
Błogosławione oczy co widziały. Pamiętają.
Usta, usta, które głosiły, usta! Przeklęty...
Znowu stanąłem pod bramą.
Murem dom Jego otoczony w sercu kamiennego miasta.
Lecz i tym razem, również nie kołaczę, tylko stoję.
Kamienne drzewo majaczy na obrzeżach
i nuci wieczną muzykę, przerywaną głośnym: A!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
paniscus · dnia 16.08.2012 09:30 · Czytań: 647 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: