Na samej górze mieszkają Ruscy. Bezdzietne małżeństwo koło czterdziestki. Ona całymi dniami gotuje i odkurza mieszkanie, jego można zobaczyć co tydzień w pośredniaku. Bierze pieniądze i zadowolony odchodzi od okienka, wygląda na szczęśliwego. Każdego wieczora rozgrywa się ta sama scena, kiedy już przykładam głowę do poduszki, wtedy zaczyna się... rytmiczne skrzypienie łóżka. Na początku wolne i ciche, potem szybkie i coraz głośniejsze. Co wieczór jestem niemym świadkiem ich beznamiętnego seksu. Po południu zazwyczaj się kłócą, oczywiście z przerwami, czasem jest jeden dzień spokoju. On zazwyczaj się na nią wydziera swym gburowatym głosem bezrobotnego frustrata, ona nic nie odpowiada, tylko szlocha. Kiedy próbuje coś powiedzieć, dostaje po twarzy. Wtedy ucieka do drugiego pokoju i płacze. Rano znów włącza odkurzacz. Wieczorem on znów ją bzyka. I tak w kółko. Od miesięcy. Zastanawiam się, ile już mieszkają w tej kamienicy, kiedy zaczęła się dla nich ta wegetacja.
Mieszkanie naprzeciwko zajmują Cyganie. U nich pracują tylko kobiety. Z samego rana biorą dzieci w toboły i idą na ulice żebrać. Są wesołe, tryskają poranną energią, nawet prowadzą ze sobą żartobliwe dialogi, jak to „w drodze do pracy”. Zastanawiam się, o czym tak żywo dyskutują, może wymieniają się informacjami „który rewir dzisiaj bierzesz?”, albo „ Idź, usiądź pod kościołem i błagaj tylko panów w kapeluszach”. Dzieciom wystają głowy z pozawiązywanych na plecach kolorowych chust. Niektóre jeszcze śpią, inne już przebudzone, wytrzeszczają na świat swe ciemne, wielkie oczy. Wszystkie kobiety są wesołe, choć pewnie niejedna dostanie dzisiaj po twarzy od swego wąsatego męża. Pogodzone z losem idą do pracy, na pełny etat, bez przerwy na lunch. Chowają swój uśmiech dopiero wtedy kiedy siadają na zimnej ziemi, pod budkami telefonicznymi, bankomatami, sklepami spożywczymi, wszędzie tam, gdzie ludzie mogą mieć drobne, z którymi nie mają przecież co zrobić, więc mogą je wrzucić w ich żebrzące dłonie.
W drodze do sklepu obserwuje kolejną, brzemienną heroinistkę. Gasi porannego papierosa i miażdży niedopałek czubkiem adidasa. Kości wystają jej na twarzy, dwoje wybałuszonych tępych oczu gapi się w pustkę. Trupia bladość jej twarzy razi jak słońce, które tak rzadko tu świeci. Odgarnia trzęsącymi palcami przerzedzone włosy, spluwa i rusza z miejsca. Musi zaaplikować sobie działkę, by przeżyć kolejny dzień. Ten żywy trup za kilka miesięcy wyda na świat kolejnego, małego,heroinistę, dzięki któremu będzie pobierała więcej pieniędzy w pośredniaku. Będzie więcej na krwawą mary czy brown sugar, przecież trzeba z czegoś żyć. Wieczorem, w tym samym miejscu, pijany w sztorc młodzieniaszek, wkłada ręce pod spódnicę ledwo przytomnej, naćpanej koleżance. Pewnie za kilka miesięcy pójdą do pośredniaka o podwyższenie kwoty zasiłku na mającego przyjść na świat potomka.
Ta Hinduska z parteru wprowadziła się tutaj kilka miesięcy temu. Jeszcze wtedy była ładna i szczupła. Uśmiecha się do mnie przyjaźnie jak do towarzysza niedoli. Wygląda na inteligentną. Przyjechała tu zarobić na dom. Pracuje w małym sklepie spożywczym, w którym nagrodą dla najbardziej pracowitych jest objęcie dowództwa nad tymi mniej pracowitymi. Dostaję się wtedy podwyżkę i zmianę firmowego T-shirtu na niebieską koszulę z kołnierzykiem. Nie trzeba też wtedy nosić na głowie czapki z logo sklepu, to odróżnia "tych lepszych" od "tych gorszych". Ambitna Hinduska postanowiła iść po szczeblach kariery, i pracowała siedem dni w tygodniu, od rana do wieczora. Wynajęła też małe mieszkanie, składające się tylko z łóżka i szafy, żeby było jak najtaniej, przecież postawiła sobie cel: zarobienia góry pieniędzy. Tani makaron i lazania z mikrofali wypycha biodra, a praca stojąca obciąża kręgosłup, ciągnie wtedy człowieka do dołu jak przedwczesnego starca - dlatego Hinduska chodzi przedwcześnie przygarbiona, straciła swój blask i urodę, ciężka praca dodała jej lat. Niewiadomo nawet czy po powrocie do swojego kraju będzie jeszcze miała szanse na zamążpójście, o którym marzy wieczorami, łkając w poduszkę.
Na samym dole mieszka grupa bezrobotnych budowlańców. Uśmiechają się do mnie obleśnie, kiedy mijam ich na korytarzu. Żaden z nich nie ma kobiety. Trzymają się w grupie, wynajmują wspólne mieszkanie, bo tak taniej, choć ciasno jak w dziupli. Noszą dresy, których nie zdejmują nawet kiedy idą do pośredniaka po wypłatę. Są tak wyciągnięte, że służą im jako strój dzienny i nocny. Przyjechali tu zarobić na drogie fury, dzięki którym mieli zdobyć ślicznotki szalejące w drogich klubach. Niestety, praca się skończyła, a ich marzenia pokrył kurz. Rekompensatą jest popijanie zimnego piwa i gra w gry komputerowe - tym zajmują się w dzień. Nocami zaś rekompensują sobie samotność onanizując się przy flirtach ze ślicznotkami z seks-telefonu.
Rano Angelica zauważyła na dziedzińcu rozerwany worek na śmieci. Dobrały się do niego szczury, jednemu jeszcze wystawał długi ogon, reszta uciekła. Pomyślała przez chwilę, że mieszkańcy kamienicy niewiele różnią się od nich, pozamykani w swych zimnych, ciemnych mieszkaniach, z podkrążonymi oczami i beznamiętnymi twarzami. Jedzą odpady - najtańszy sos pomidorowy w puszce można znaleźć w Lidlu, do tego tylko dorzucić makaron i można zapchać sobie żołądek. Z zasiłku wystarczy na tani makaron i na opłacenie zimnej, ciemnej nory, tanie piwko też jest smaczne, czego więcej chcieć od życia? Zadowoleni odbierają zasiłki w pośredniaku, nie muszą wstawać rano do pracy, mają dużo wolnego czasu, z którym nie wiedzą co począć.
Labirynt rur kanalizacyjnych oplata cały budynek. Nieustanna wędrówka wspólnych odchodów łączy wszystkich lokatorów w jedną wspólna masę gówna. Boją się słońca, tak bardzo przyzwyczajeni do szarości, w ich małych norkach jest przecież tak bezpiecznie. Angelika zdejmuje ze sznurka uprana bieliznę, obserwuje znów Cyganki wychodzące rano do pracy, brzemienna heroinistka nie stoi dziś w zwykłym miejscu paląc papierosa, może nadszedł dla niej czas rozwiązania. Angelika wkłada bieliznę do kosza i otwiera drzwi kamienicy, której niezauważalnie stała się częścią.
(Mag.)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
BlackRose · dnia 18.10.2012 08:47 · Czytań: 499 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: