- To jest wehikuł czasu. To jest pierwszy działający wehikuł czasu -
powiedziała Kośla Kunegunda, Starszy Konserwator Powierzchni
Płaskich do Aleksandry Buły, Młodszego Konserwatora Powierzchni
Płaskich.
Dwie kobiety, koło pięćdziesiątki, stały z mopami w rękach i patrzyły
na stalowo - szary prostopadłościan, z którego wiły się pęki grubych
kabli, jakieś rury, różnokolorowe przewody. Obiekt miał
wymiary skromnej komórki na węgiel, od frontu migały rzędy diod,
stalowy korpus pełen był przełączników i gałek, z których jedna wyróżniała
się wielkością i jaskrawoczerwoną barwą.
Obie panie były pracownicami MIT w instytucie Niskich Temperatur
Wysokich Ciśnień Doskonałej Próżni i Silnych Pól Grawitacyjnych.
Zajmowały się sprzątaniem laboratorium profesora Rafała Bałłabana.
- Mówię Ci, poważnie - powiedziała Kośla Kunegunda - widziałam jak
wpakował tam worek pełen starych, wyliniałych, ledwo żywych kotów,
potem przekręcił czerwoną gałkę...
- Kto?
- Co, kto?
- Kto wpakował tam worek starych kotów?
- No przecież mówię! Bałłaban! Przekręcił czerwoną gałkę w lewo,
zatrzęsło się wszystko, zasyczało, otworzył potem drzwi i ze środka
wyszło stadko młodych kociąt... cały zastęp słodkich kocich mordek.
- Cofnęły się w czasie?
- Właśnie! Ale tylko one. Kiedyś słyszałam jak profesor Bałłaban
tłumaczył działanie wehikułu jakimś ważniakom w krawatach i garniturach.
"W niezliczonych książkach Science - Fiction wehikuł czasu potrafi przenieść
człowieka w przeszłość albo przyszłość. To bzdura. Gdyby to było możliwe,
ktoś mógłby, na przykład, dać sobie samemu po mordzie, idiotyzm
kompletny. Jedyny możliwy do stworzenia wehikuł czasu, to taki, który
działa na materię w nim zamkniętą, poprzez działanie silnych pól
grawitacyjnych i bardzo wysokich ciśnień, że o doskonałej próżni
nie wspomnę, ciało zamknięte w moim wehikule staje się takie, jakie
było kiedyś w momencie, do którego je przeniesiemy, albo jakie będzie
w przyszłości, jeśli wyślemy je w przyszłość. " - Kośla Kunegunda
popatrzyła na Aleksandrę Bułę - rozumiesz?
- Oczywiście, że rozumiem - odparła Aleksandra Buła - nie jestem głupia.
- Możesz wejść do tej dużej skrzyni i wyjść o trzydzieści lat młodsza.
- Nie ma mowy - powiedziała Aleksandra - nigdy w życiu, to jakieś czarcie
sztuczki są.
- Żadne tam sztuczki. Naukowy wynalazek! - Kośla Kunegunda patrzyła
chciwym wzrokiem na wehikuł - muszę spróbować, musisz mi pomóc,
wejdę do środka, a ty przekręcisz czerwoną gałkę do oporu w lewo,
wehikuł działa do trzydziestu lat, akurat, akurat wystarczy, akurat będzie...
- Mam przekręcić czerwoną gałkę w lewo?
- Tak! W lewo. W lewo do oporu! - Kośla Kunegunda przeżegnała się
i otworzyła wrota do maszyny - pamiętaj! W LEWO!
Kośla Kunegunda weszła do wehikułu i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Aleksandra przekręciła czerwoną gałkę w lewo.
To znaczy w prawo. Pomyliła się. W "lewo" pomyliło jej się z w "prawo"
i przekręciła gałkę w prawo, zamiast w lewo.
Zasyczało, zatrzęsło się. W laboratorium pociemniały wszystkie światła.
A potem mocno błysnęło, rozległ się stłumiony huk, i z wnętrza wehikułu
czasu zaczęły wydobywać się sine kłęby dymu.
Aleksandra Buła szybko otworzyła stalowe drzwi maszynerii.
Ze środka wykuśtykała zgrzybiała staruszka. Kośla Kunegunda
w ciągu kilku sekund działania wehikułu postarzała się o trzydzieści
lat. Dopadła ją zgorzel, lumbago, artretyzm, osteoporoza, kołatanie
serca, nietrzymanie moczu, nietrzymanie kału, półpasiec, zwyrodnienie
kręgosłupa, paradontoza i stwardnienie rozsiane.
- Coś ty narobiła! - zaskrzeczała Kośla Kunegunda - cofnij to! Cofnij
to natychmiast!
Niestety czasu cofnąć się już nie dało. Wehikuł przepalił się
podczas próby przeniesienia Kośli Kunegundy w czasie.
Kiedy Kośla Kunegunda zrozumiała co się stało, dostała udaru
mózgu i umarła. Aleksandra Buła porzuciła mopa bawełnianego
i uciekła.
W tej historii zastanawia mnie jedna rzecz. Czy Aleksandra Buła
naprawdę się pomyliła i przekręciła gałkę w prawo zamiast w lewo,
to się zdarza przecież kobietom, że zamiast w lewo skręcają w prawo,
albo na odwrót, włączają migacz w prawo, a skręcają w lewo, względnie
na odwrót, czy może zrobiła to specjalnie...
Do tej pory byłem przekonany, że to pomyłka, ale ostatnio dowiedziałem
się od życzliwej sąsiadki Mieczysławy Mielonek, że kiedyś pies Kośli
Kunegundy, Fafik, pogryzł suczkę Aleksandry Buły, Mikę.
A w dodatku Kośla Kunegunda pożyczyła raz od Aleksandry Buły
patyczek do kleju i nie oddała.
Więc sam już nie wiem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt