Nigdy nie byłem gangsterem (odcinek 6) - pablovsky
Proza » Obyczajowe » Nigdy nie byłem gangsterem (odcinek 6)
A A A
Od autora: Zapytałem ostatnio przez telefon Czarnego: "Co byś zrobił, gdyby na pewnym portalu Twoja historia, prawie biografia, urosła do miana kultowej?" Chwilę pomyślał i zapytał: "A są tam fajne laseczki? To napisz im, aby przyjrzały się swoim facetom. Rzadko który ma jaja". Po chwili dodał: "Żartowałem. Powiedz lepiej, ile wyciągniemy hajsu na tym kulcie!" Czarny potrafi człowieka rozbawić, prawda?
Klasyfikacja wiekowa: +18

Myślałem dłuższy czas, co mogłoby zainteresować czytelnika, odnośnie
popieprzonego życia Czarnego. Stos jego listów na mojej poczcie w postaci plików,
zalega od kilku lat, ale czy wszystkie powinny ujrzeć światło dzienne?
Warto, abym napisał o bardzo ważnej kwestii. Nie chciałem tego robić na początku,
ponieważ uznałem, że w pewien sposób spłaszczyłbym przekaz.
Jednak to pewien obowiązek. W czym rzecz? Z pewnością zastanawiałeś się miły
czytelniku, czy publikacja cudzej korespondencji jest zgodna z prawem. Naturalnie,
że nie.

Wśród katalogu dóbr cywilnych, kodeks w którymś artykule, wyraźnie
wymienia, między innymi, tajemnicę korespondencji.
Na dodatek, Marcin jest człowiekiem pod szczególnym nadzorem, otoczony
parasolem ochronnym.
Dlatego czytelnik powinien mieć świadomość, że pół roku temu, uznając moje
sugestie za słuszne, Czarny na specjalną prośbę, wyraził pisemną zgodę na
publikację części jego korespondencji.
Wszystkie listy, jakie czytelnik ma możliwość przeczytania, a więc każda publikacja,
zanim ujrzała światło dzienne, była wcześniej poddana analizie i konsultacji z
nadawcą, w tym przypadku ze świadkiem koronnym. Dla formalności dodam tylko, że
wszelkie nazwy instytucji, imiona, pseudonimy, oraz duża część miejsc opisanych w
książce, z oczywistych przyczyn zostały zmienione. To tyle w kwestiach prawnych.

Pokażę Wam dzisiaj następny, interesujący list. Dotyczy kolejnych kroków Czarnego
w przestępczym świecie.

„Siema Pablo. Sorry, że tydzień się nie odzywałem, dopadło mnie jakieś grypsko. Z
początku myślałem, że to malaria, bo mnie komar dziabnął, jak siedziałem w nocy na
werandzie. Ale do cholery, to nie Afryka, dobrze mówię? Więc jak nie malaria, to co?
Musiałem w tej nocy się doprawić, bo rano już miałem dreszcze, a wieczorem
trzydzieści dziewięć. Dobrze, że dowieźliście aspirynę na czas, bo nie miałbyś z kim
gadać! Czarny trup, to zły Czarny!
Pewnie czytasz i myślisz „co on mi tu pieprzy?”. Zgadłem?! OK, to coś ci napiszę,
muszę nadrobić zaległości. Ostatnio pytałeś, czy pamiętam, kiedy pierwszy raz
użyłem pięści, albo broni. No pewnie, że pamiętam, takich rzeczy się nie zapomina,
to adrenalina, komisarzu!
Jakieś po pół roku, jak zacząłem się opiekować dziewczynkami...

A, jeszcze jedno, zaspokoję twoją ciekawość. Pytałeś ile wyciągałem na miesiąc,
będąc kierowcą i ochroniarzem tych laluni. Za ochroniarza laleczek robiłem przez
pierwszy rok. Wiesz, różnie bywało, były lepsze i gorsze tygodnie, inflacja rosła,
paliwo, podnosili stopy procentowe, więc Dziaduch obcinał nieraz pensje. A jak on ciął
po kosztach Szajbusowi, to ja byłem następny na liście i tak szło. Ale średnio? Nie
pamiętam, ale napiszę tak. Nigdy nie dostałem mniej jak siedem, osiem koła za
miesiąc.
W tamtym czasach, ty comissario, po miesięcznej harówce jak dostałeś trójkę z
premią, to pewnie nie spałeś pół nocy i planowałeś, jak spłacić długi i kredyty, które
zaciągnąłeś na wakacje w górach.
Nie kpię, chcę ci pokazać, na czym polega różnica między uczciwą robotą, a lewizną.
Tyle w temacie.
Wróćmy do twojego pytania.
Kiedy przywaliłem pierwszy raz? Pamiętam to doskonale.
Czekałem na Jessikę pod jakąś willą, była u klienta, zawiozłem ją na godzinę. Wróciła
wcześniej, zdenerwowana.
„Coś nie tak, Jessi? Jakiś problem?”. Pokiwała głową. „Facet dał mi pięć dych i
powiedział, że mam spierdalać, jakiś świr, chciał, żebym... Zresztą nie ważne...
Jedźmy już, Czarny.” - nie kazałem mówić do siebie per pan, wkurwiało mnie to.
Ale chyba nie dotarło do niej, że to ja muszę się rozliczyć z Szajbusem. Miałem mu
powiedzieć, że klient był niewypłacalny?
Teraz olałbym sprawę, w końcu Szajbus nie musiał wiedzieć o jednym, czy drugim
kliencie, ale wtedy myślałem jeszcze uczciwie i wydawało mi się, że lojalność wobec
pracodawcy, to podstawa.
Spytałem Jessikę, czy fako coś pił, albo ćpał. Powiedziała, że jest lekko na rauszu.
Kazałem jej zaczekać w bryce.
Wszedłem na pierwsze piętro, zapukałem.
Usłyszałem faceta pod drzwiami, pewnie zaglądał przez judasza. „Policja, proszę
otworzyć” - wymyśliłem na poczekaniu i pokazałem moją kartę kredytową z daleka.
Niezłe, co Pablo? Wcieliłem się na moment w twoją rolę! Paskudnie się poczułem!
Okej, żartuję.

Usłyszałem przekręcony zamek i facet wsadził głowę w drzwi.
„Policja?” - tylko tyle zdążył zapytać, bo chwyciłem go za szczękę i wepchnąłem do
korytarza. Dalej Pablo możesz się domyślić. Moja przewaga polegała na tym, iż facet
nie miał najmniejszego pojęcia, że dziewczyna, którą przed chwilą przeleciał, ma
przyjaciela, który się nią opiekuje. Dwa razy przywaliłem mu prosto w pysk, z nosa
poleciała krew.
Przewrócił się i zaczął wrzeszczeć, że boli i pomyłka. Pieprzony laluś, wyglądał jak
jakiś posrany prezesik.
Leżał na podłodze i się miotał. Powiedziałem krótko: „Gościu, nie zapłaciłeś pani za
usługę, gdzie masz portfel?!”
Zdziwił się, jak usłyszał te słowa, od razu do niego dotarło, że wpadłem po dług.
Odruchowo chwycił się za dupsko, więc sięgnąłem do jego kieszeni i wyciągnąłem
kasę, przeliczyłem, były cztery stówy. Bez słowa schowałem do kiejdy.
„Sto pięćdziesiąt brakowało, resztę zabieram, odsetki za zwłokę! I ciesz się, że
żyjesz, gnido!” - warknąłem i podniosłem pięść, żeby mu na odchodne przywalić, ale
skulił się i zasłonił rękoma, więc odstąpiłem od tego zamiaru.
Schodząc po schodach miałem satysfakcję, że tak łatwo poszło. Teraz, jak pomyślę,
była to zwykła napaść, wtargnąłem do chaty jakiegoś kolesia, pobiłem go i zabrałem
hajs. Wtedy widziałem to inaczej, czułem, że jestem na usługach Szajbusa i to on
jest odpowiedzialny za całą sytuację.
Taki był mój tok rozumowania.

Tak więc to był mój pierwszy raz, kiedy użyłem pięści. Co do klamy, to była inna
historia.
Właściwie opowiem ci o dwóch, jedna zabawna, druga nieco mniej.
Zacznijmy od tej pierwszej.
Krótko napiszę, bo nie ma nad czym się rozczulać, jechałem na zakupy do jakiegoś
marketa Aszona, czy Kurafura, nie pamiętam. Zaparkowałem, liczę kasę, a obok
podjeżdża mecholem dwóch napakowanych kolesi, muza dudni, chłopaki weseli,
dwie panienki z tyłu, słowem sielanka.
Spojrzałem i dalej liczę siano, wtedy jeszcze miałem nawyk ganiania za promocjami,
pozostałość po dzieciństwie. Matka zawsze mnie wysyłała do demoluda, jak
wyczytała, że będzie mięcho o połowę tańsze.
A wtedy w promo była moja ulubiona whisky, do dziś pamiętam, że kupiłem cały
karton, z czego połowę podpierdzielił mi Adrian.

Mniejsza o to, wróćmy do kolesi.
Chyba chcieli przed laskami zaszpanować, bo coś tam pierdolili, po chwili
usłyszałem salwę śmiechu. Wysiedli z tego złomu i jeden palant zapalił
fajkę. Nie byłoby w tym nic głupiego, gdyby nie fakt, że zrobił to siadając na masce
mojej fury.
Zdziwił mnie, wyraźnie wyglądało, że dupek chce sobie po mnie pojeździć. Miał
prawo, był dwa razy szerszy ode mnie. No i chciał się pewnie pokazać przed swoją
dupencją. Nie ma jak szpan, śpiewał kiedyś Skawiński z Kombi, pamiętasz? Stary
jesteś, to pamiętasz.
Uchyliłem drzwi, wysiadłem i mówię: „Hej kolego, nie zapędzasz się?”
W odpowiedzi usłyszałem rechot całej czwórki i standardowe pytanie „Coś ci nie
pasuje?”
Pomyślałem, że będzie jazda. Łapy zaczęły mi latać.
Wsiadłem spokojnie do auta, koleś nadal siedział na masce, myślał, że znalazł łosia,
który speniał. Wyciągnąłem ze schowka klamkę i delikatnie wsunąłem z tył za pasek
spodni, pod kurtkę. Pomyślałem sobie „wóz, albo przewóz” i wysiadłem. Rozejrzałem
się tylko, czy nie ma publiki dookoła.
Nie było, tylko jakiś dziadzio szedł z wózkiem pełnym zakupów.
„Złaź z maski, fako!” - powiedziałem. Gościu tylko się szyderco zaśmiał, zdeptał peta
i podniósł się. Atmosfera zgęstniała na moment, ale uwierz mi komisarzu, że
naprawdę na moment, bo wszystko później poszło jak w przyspieszonym tempie.
Zaryzykowałem. Podszedłem szybko do niego, w międzyczasie sięgnąłem po giwerę.
To były trzy metry, ale wystarczyło, żebym przeładował i przystawił mu do łba.
Poszedłem na całość i wypaliłem:
„Kurwa gościu, nie wiesz z kim tańczysz! Wypierdalać stąd i to biegiem! Bo ci łeb
odstrzelę, śmieciu! Jazda stąd!”
Pablo, nie zdążyłem mrugnąć. Zabrali dupę w kilka sekund, facet zbladł, był posikany
ze strachu. Odjechali z piskiem opon.

Łapy mi się trzęsły, ale w duchu głęboko odetchnąłem. Wsiadłem z powrotem do
bryki. Przez moment byłem otumaniony, bo nigdy wcześniej nie przeżyłem podobnej
sytuacji, ale po chwili dotarło do mnie, co potrafi zdziałać giwera w ręce!
Pamiętam, że wtedy zacząłem śmiać się na głos. Siedziałem w bryce i rechotałem,
jak głupi. Jakby ktoś opowiedział mi dobry kawał!
Poczułem się jak pan i władca, zaczynało do mnie docierać, że broń znacznie
podnosi moje morale. Niewiarygodne uczucie, mówię ci, Pablo. Zresztą, chyba znasz
to? Domyślam się, że na widok policyjnej blachy, pewnie niejednego posrałeś?
Tak to jest na tym świecie, liczy się tylko kasa i władza. Z jednej strony żałosne, z
drugiej – kto ma jaja, jest kimś, jak mawiał Bystry Adrianek.
Święte słowa, co nie?
Widzisz, commisario, to, że przywaliłem temu dupkowi, bo nie zapłacił prostytutce,
albo pogroziłem klamką temu cwaniakowi co mi dupsko wycierał na masce, to
jeszcze nic nie oznaczało.
Po prostu kilka miesięcy przebywałem już w ferajnie i przesiąkłem ich stylem bycia,
nabrałem pewności siebie. Wtedy zaczynała się we mnie rodzić świadomość, że
zaczynam być mężczyzną, facetem, który zaczyna odpowiadać za swoje życie,
przestaje być na garnuszku brata. Adrian już nie musiał stawać w mojej obronie przed
jakimiś dupkami z dzielnicy, ta świadomość sprawiała, że świat zaczynał wyglądać
inaczej. Czy lepiej? Z pewnością. Zacząłem wierzyć w siebie.
A że pomagałem sobie pięścią, bronią? Też byś przywalił, jakby ktoś chciał cię
okraść, albo zachował się niekulturalnie, czyż nie?
Kiedy po raz drugi pomachałem szabelką? Później napiszę, bo póki pamiętam, chcę
ci napisać o czymś innym.
Tak jakoś mi się przypomniało, nie wiem, czy to ciekawe, ale posłuchaj.

Pamiętasz o Szulerku? To ten mały grubasek, hazardzista. Lubiłem gostka, ale chyba już pisałem?
Jakiegoś wieczoru, po małej imprezce w Magnolii zapytał czy nie chciałbym skoczyć
z nim do kasyna. „Jako kto?” - spytałem.
Zaśmiał się. Poklepał mnie i powiedział: „Czarny, jako kumpel! Nie chciałbyś wygrać
parę groszy? Pokażę ci, co i jak.”
Co prawda wiele słyszałem o facetach, którzy opętani hazardem przegrywali
mieszkania, fury, a w zastaw oddawali swoje baby, ale propozycja Szulera wydała mi
się wtedy kusząca. Nigdy nie byłem w kasynie, zawsze sądziłem, że to miejsce dla
ciemnej strefy, wszelkiej maści podejrzanych typów, hazardzistów i desperatów.
Pamiętam, jak mój wuja, będąc kiedyś u nas w domu, mówił do mojego starego. Był
hazardzistą, więc często gadał o pokerze, ruletce, czy black jacku. Udawałem, że
czytam książkę, ale słuchałem, bo akurat mnie wtedy zainteresował.

„Wiesz dlaczego ludzie przegrywają z kasynem? Wiesz czemu wychodzą spłukani?
Tracą kasę, wracają, żeby się odegrać i znowu dostają po dupie! Potem ich długi
rosną i rosną, w końcu popadają w ruinę, wiesz dlaczego?” - spytał ojca. Ten się
zaśmiał, przechylił szklanę gorzały i wypalił: „Bo są kurwa głupi, lepiej by te kasę na
wódę wydali!”
Wuja pokręcił głową.
„Tu cię zaskoczę, Wiechu! Z kasynem nigdy nie wygrasz i nie mówię, że są
nieuczciwi, po prostu taka jest matematyka! Jakbyś się nie ustawił, zawsze
przerżniesz, bo z matematyką jeszcze nikt nie wygrał! Losowość, wiesz co to jest?
Myślisz, że jak postawisz na czarne, a kulka wpadnie na czerwone, to się odegrasz w
następnej kolejce? Nie ma szans, losowość polega na tym, że jak będziesz miał
pecha, to kulka dziesięć razy pod rząd wpadnie do czerwonego pola. A ty w tym
czasie, grając progresją udupisz całą kasę! Co kolejkę będziesz podwajał stawki, a
cholerna kulka wpadnie kilka razy pod rząd w czerwone i jesteś bankrut. Ale coś ci
powiem, Wiesiek...” - wuja był w swoim żywiole, a ja słuchałem, bo to było ciekawe,
miałem wtedy chyba z dziesięć lat, a jak to dzieciaki w tym wieku, lubiłem takie
opowieści, chociaż niewiele z tego rozumiałem. Ale wuja dokończył. Powiedział coś
ciekawego. „Z kasynem można wygrać! Ale jest jeden warunek. Jeden, jedyny i nie
wolno go złamać. Jak postawisz i wygrasz, nawet niewiele, to zgarniasz kasę i
wychodzisz! Rozumiesz? Nie grasz dłużej...”. Mój stary chyba też niewiele łapał, bo
przechylał kolejne szklanki. To mi utkwiło w pamięci. Zapytasz Pablo, po cholerę piszę
o jakichś wywodach mojego wuja? No, bo ma to związek z Szulerem. Pojechałem z
nim wtedy do kasyna, nazywało się „Paradise”, już go nie ma w mieście, chyba nasz
premier położył na nim łapę? Zresztą uwalił wiele dobrych interesów, ma facet tupet.
Nieważne.

Szuler kupił żetony za tysiaka, mnie też namówił, kupiłem za trzy stówy, wzięliśmy
po szklaneczce koniaku i usiedliśmy przy stole. Siedział krupier, dwóch facetów pod
krawaciorami i w gangach, oraz jakaś dziewczyna. Jak się później okazało, ta kobieta
czekała na mnie.
Nie dosłownie, ale to była Milena, największa miłość mojego
życia. Co robiła w takim miejscu? „Narzeczony” ją zabrał.. Miała czarną sukienkę na
ramiączkach, blond włosy do ramion, słodko obciętą grzywkę i piękne, duże, okrągłe
jak arbuzy oczy.

Kiedy tamtego wieczoru, przy stole ruletki spotkał się nasz wzrok, poczułem jak
mnie ściska w żołądku. Później nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku. Na
szczęście Szuler i facet Mileny byli zajęci obstawianiem, więc nic nie widzieli. Chyba
po godzinie, tak mówił Szuler, wyszli z kasyna razem. Wiedziałem jednak, że po raz
ostatni, bo miałem w kieszeni jej numer telefonu. Ale po kolei.
Szuler zagrał kilka razy na czerwone, ale tylko raz trafił, w sumie był na minusie,
dokupił żetony i znowu przerżnął. Bodajże po godzinie zapytał, czy tylko będę się
gapił, czy też coś postawię.
Trzy razy pod rząd krupier wyrzucił kulkę na czerwone pole. Szuler powiedział wtedy
„Czarny, obstaw teraz czarne, to twój kolor!”.
Zaśmiałem się, spojrzałem na Milenę i jej czerwone od szminki usta. Mrugnąłem
do niej delikatnie, a ona uśmiechnęła się kącikiem ust. „Wszystkie na czerwone!” -
wypaliłem przed zakręceniem koła i położyłem żetony na stole z napisem „RED”.
„Ryzykujesz, Czarny... Czwarty raz pod rząd czerwonych nie będzie, znam się na
tym.” - wyszeptał spocony od emocji Szuler, a krupier zakręcił kołem. Kiedy się
kręciło, moje oczy nie były skierowane na wirującą kulę, tylko na Milenę. Świdrowała
mnie swoim wzrokiem, była piękna.
Usłyszałem po chwili, jak krupier mówi „Jeden! Czerwone, nieparzyste”.
Przesunął wygrane żetony w moim kierunku.
„Kurwa, Czarny, ale masz farta!”- pokręcił głową Szuler i dopił Camusa. „To twój
dzień! Rozbijesz kasyno!” - poklepał mnie po plechach.
„W jaki sposób?” - zapytałem.
„Jak, w jaki? Obstawiaj, masz farta gościu!”. Zaśmiałem się, zgarnąłem żetony i
wstałem od stołu. „Nic z tego, Szuler! Z kasynem można wygrać tylko w jeden
sposób. Wygrywasz, zgarniasz kasę i wychodzisz!” - zaśmiałem się szelmowsko i
zostawiłem go przy stole. Jak widzisz, Pablo, mój wujcio to był mądry fako.
Przy wymianie żetonów na hajs, zobaczyłem Milenę, jak szła do toalety.
Zastanawiałem się, czy cokolwiek powiedzieć, ale czułem, że jeżeli ją zaczepię,
odezwę się, to narobię bałaganu. W końcu nie była sama.
Wymieniłem kasę, założyłem kurtkę i wyciągnąłem telefon, udając, że coś piszę, po
prostu chciałem zaczekać, aż ta kobieta będzie wracać.
Miałem mętlik we łbie, nie chciałem tak wyjść i mieć świadomość, że nigdy więcej jej
nie zobaczę.
Gdy wyszła z kibelka, przeszła obok mnie z opuszczoną głową. Po chwili zatrzymała
się, ukucnęła i coś podniosła. „Chyba coś zgubiłeś?” - podała mi karteczkę.
Zobaczyłem na niej numer telefonu. „Dzięki...” - uśmiechnąłem się, a ona poszła do
stołu, gdzie siedział jej facet.

Jak widzisz, panie komisarz, miałem farta, nie dosyć, że
wygrałem kilka stówek, to jeszcze poznałem kogoś, kto sprawił, że moje życie
nabrało innego wymiaru. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, ale byłem cholernie
zadowolony, że dała mi swój numer.
Szuler został w kasynie prawie do rana i później dowiedziałem się, że udupił pięć
kafli. Nieźle, jak na jedną noc.
Następny raz napiszę ci, kiedy po raz drugi użyłem giwery, po raz kolejny udowodnię
ci, że okoliczności jakie wpłynęły na moją decyzję, nie miały nic wspólnego z
gangsterką.
Teraz ty mi napisz, jak poznałeś swoją piękną żonę, chyba nie w kasynie? Nara,
Pablo!"

Po tym liście odniosłem wrażenie, że Czarny ma zamiar opowiedzieć mi w
szczegółach wszystkie swoje historie.
O ile sprawy kryminalne poważnie mnie interesowały i dawały pewien obraz na jego
przestępczą działalność, to historie z ruletką mało mnie ciekawiły. Jednak nie mogłem
mu tego napisać, mógłbym go zrazić, a tego nie chiałem.
Odpowiadając na list, poprosiłem Czarnego, aby opisał historie, które najbardziej
go przeraziły, takie, które zapadły mu głęboko w pamięć.
Byłem pewien, że wkrótce o tym napisze, niecierpliwie oczekiwałem
odpowiedzi.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
pablovsky · dnia 16.06.2013 20:45 · Czytań: 780 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 19
Komentarze
al-szamanka dnia 16.06.2013 21:40 Ocena: Świetne!
Cytat:
Zresz­tą nie ważne...

nieważne
Cytat:
A Ty w tym cza­sie, gra­jąc pro­gre­sją

ty

przecinków nie tykam, a wiem, że są

No, doczekałam się. Jeszcze nigdy tak nie wypatrywałam dalszego ciągu kryminału jak tego... bo żadnego nie czytałam :)
W międzyczasie traktuję Czarnego jak dobrego znajomego z bloku po drugiej stronie ulicy.
Pomimo że obraca się w czarnym właśnie światku, to jednak darzę go sympatią, no bo kurcze jest sympatyczny. I bardzo szczery, i szczerość ta ma dużo wdzięku, bo stoi za nią młodość, łatwowierność, proste zasady, którymi kieruje się w życiu.

Następny odcinek napisany soczystym, ciekawym językiem, niezmiernie zajmującym.
W żadnym momencie nie przyszło mi do głowy przerwać czytanie, ominąć jakiś fragment, albo po prostu przeskoczyć od razu do końcowych zdań.
Hmm, lubię Twoje pisanie i już :)

Pozdrawiam serdecznie :)
Druus dnia 16.06.2013 22:35 Ocena: Świetne!
Jest kolejny odcinek! Wkręciłem się w historię jaką serwujesz, a nigdy kryminałem się nie zachwycałem. Rzeczywiście Czarnego można polubić, umówić się z nim na wódkę i posłuchać na żywo jego historii.
Pablo piszesz tak swobodnie, aż trudno uwierzyć, że cała historia jest fikcją.
Jeśli kryminał, to tylko od Pablovskiego.
Pozdrawiam szefa. ;)
Quentin dnia 16.06.2013 23:25 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Wtedy wi­dzia­łem to ina­czej, czu­łem, że je­stem na usłu­gach Szaj­bu­sa i to on
jest od­po­wie­dzial­ny za całą sy­tu­ację.

To zdanie chyba najlepiej oddaje sens postępowania, wżerania się w środowisko i zmianę frontu myślowego.

Kolejna część, nic dodać nic ująć. Wszystko jak najbardziej udane, interesujące, napisane z humorem i utrzymane w klimacie poprzednich części.
Szósty odcinek, a nie nudzi, nie powoduje ziewania. Masz widocznie patent na świetną historię, bo w tym przypadku apetyt rośnie w miarę jedzenia. Niby kolejny już epizod i już było niemało informacji, a jednak wciąż dużo się dzieje. Ciągle jest ruch i akcja. Takiej historii czytelnik może oświadczyć wierność do samego jej końca.
Trochę jednak jestem zmartwiony osobiście, bo sam uwielbiam gangsterski klimat i co jakiś czas noszę się z zamiarem napisania czegoś w tonacji "Wściekłych psów", ale teraz odrobinę się waham, bo dorównać "Nigdy nie byłem gangsterem" będzie ciężko. To nie jest kolejna opowiastka spod znaku zabili go i uciekł. To solidna opowieść o realiach zorganizowanej przestępczości. Wysoko zawieszona poprzeczka.
Kłaniam się i pozdrawiam
puma81 dnia 17.06.2013 11:54 Ocena: Świetne!
Dokładam cegiełkę do wzrostu historii do miana kultowej ;)
Pojawił się wątek miłosny, dlatego niecierpliwie oczekuję kolejnej części, by zaspokoić kochliwy aspekt mej natury. Mam nadzieję, iż mimo przestępczej otoczki, będzie romantycznie, hehe:)
Super, Pablo:)
Pozdrawiam serdecznie.
pablovsky dnia 17.06.2013 20:47
Marcin vel Czarny Fan Club :) Zdobyłem przychylność kilkunastu osób tą historią i z tego tytułu jest mi niezmiernie miło. Zwłaszcza, że komentarze są przemyślane, widać, że nie jest to kurtuazja z Waszej strony, drogie koleżanki i mili koledzy.
Nie pozostaje nic innego, jak serdecznie podziękować i obiecać, że jeśli czas mi pozwoli, to chociaż raz w tygodniu coś wkleję.
Tych historii z udziałem Czarnego jest tak wiele, że pewnie musiałbym napisać trzydzieści odcinków, albo i więcej, powstałaby prawie książka. W związku z tym zachodzi obawa w mojej głowie, czy jesteście w stanie dotrwać do końca. Postaram się nie zanudzić moich miłych czytelników. Właściwie, to nie zależy ode mnie, tylko od Czarnego.
Dziękuję bardzo, pozdrawiam z upalnego Poznania ;)

p.s. Quentin, jesteś jednym z tych, których darzy się sympatią nie wiedzieć czemu :)
Lubię Twoją skromność i zakamuflowaną kurtuazję. Doskonale wiem, że jak napiszesz swoje "Wściekłe psy", to będzie hit i "Czarny" wyblaknie. Czekam z niecierpliwością i już zacieram ręce!

Druus, ale pojechałeś, znowu centymetr urosłem :) Dziękuję, miły kumplu!

Wam dziewczyny również. Zainteresować kobietę taką historią? Miło mi niezmiernie!
jasna69 dnia 17.06.2013 23:52
Oj, Pablovsky, Pablovsky, wystawiasz na ciężką próbę moją cierpliwość. Żałuję, że zaczęłam czytać Twoją opowieść zanim ukazała się w całości. Nie ma nic lepszego niż zarwana noc przy podobnej lekturze ( no nie, chyba trochę przesadziłam – coś lepszego jest, ale nie ma nic wspólnego z literaturą).

Kolejny odcinek, który pozostawia niedosyt i podsyca ciekawość. Świetna „wstawka” z kasynem, widać dogłębną znajomość tematu. Często bywasz? ( i nie zasłaniaj mi się Czarnym!)
zajacanka dnia 18.06.2013 01:38
Ja tylko melduję, komisarzu, mówiąc, że obserwuję dalej.
Co do miana "kultowej" ino wspomnę: troszkę pokory, autorze, a łatki (dobre, czy złe) daj przypinać czytelnikom.
pablovsky dnia 18.06.2013 14:47
zajacanka napisała:
troszkę pokory, autorze

Zajacanko, proszę o zwrot honoru! :) Nie podejrzewasz chyba, że jestem na tyle pyszałkowaty, aby podnosić swoją historię do rangi kultowej na portalu? Jeśli tak, to muszę Cię rozczarować, moja wrodzona skromność nigdy by na to nie pozwoliła, znam swoje miejsce w szeregu.
Po prostu zacytowałem słowa Quentina, który napisał w ten sposób w którymś komentarzu.
Dzięki, że wpadłaś na komisariat, meldunek przyjęty ;)

Cytat:
Świetna „wstawka” z kasynem, widać dogłębną znajomość tematu. Często bywasz?

Renato, jeżeli mam być dogłębnie szczery, to przez całe swoje życie nie byłem w kasynie. Inna sprawa, że temat hazardu i pokrewnych kwestii znam od podszewki. Tak bywa ;) Dziękuję za tak sugestywny komentarz.
Arras35 dnia 18.06.2013 18:49 Ocena: Świetne!
Muszę przyznać, że dopiero dzisiaj znalazłem trochę czasu by przeczytać. Niezła wstawka, jeżeli dotyczy kasyna. Czasami bywam. Lekkość z jaką piszesz muszę przyznać powala z nóg. Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam. ;)
pablovsky dnia 18.06.2013 19:06
Dzięki Arrasie! Dołączam Cię do grona chłopaków i dziewczyn z ferajny ;) Jakby co, wal jak w dym :)
zajacanka dnia 19.06.2013 03:22
pablovsky napisał:
znam swoje miejsce w szeregu.

I tak trzymać ;)
ipsylon dnia 25.06.2013 22:19 Ocena: Bardzo dobre
Przeczytałem pozostałe części, więc - pozwól - zapiszę w jednym komentarzu moje spostrzeżenia.
Część 4: Podobała mi się. Powiało naturalizmem, co mnie mile zaskoczyło. Ciężka sytuacja rodziny, trudne decyzje, patologia. W to mi graj.
Część 5: Ciekawa, choć nie powala. Ale była potrzebna, żeby nakreślić początki Czarnego w półświatku.
Część 6: Lepiej.
Cytat:
O ile spra­wy kry­mi­nal­ne po­waż­nie mnie in­te­re­so­wa­ły i da­wa­ły pe­wien obraz na jego prze­stęp­czą dzia­łal­ność, to hi­sto­rie z ru­let­ką mało mnie cie­ka­wi­ły.
U mnie było odwrotnie, zwłaszcza wątek miłosny. Jeśli rozwiniesz go w następnych częściach, będę rad.
Reasumując: Udany cykl, trzymasz poziom i oby tak pozostało. Lekkość pióra pomaga płynnie przechodzić przez tekst, co jest jego dużą zaletą, bo czyta się bez zgrzytów :)
Pozdrawiam :)
pablovsky dnia 25.06.2013 23:01
ipsylon napisał:
zwłaszcza wątek miłosny. Jeśli rozwiniesz go w następnych częściach, będę rad.


Dziękuję Ipsylonie za wizytę, ale zapomnij, przyjacielu! Jak chcesz "erotyka", to dam Ci linka na PP :) My tu mamy zorganizowaną przestępczość w polskim wydaniu, a nie love story, Czarny pisze ciekawe rzeczy i warto dać mu się wygadać, nie oczekujmy, że będzie pisał o miłości :)
Ponadto pojedynczych odcinków nie warto oceniać, lepszy, czy gorszy, w zasadzie nie o to chodzi, bo każdy, choć podobny - jest inny i opowiada o różnych sytuacjach.
Musimy patrzeć przez pryzmat całego tekstu, bo w sumie to taka specyficzna historia, gdzie uczucia, rozterki, strach czy zwątpienie są nieodłączną częścią każdego odcinka, każdego zdania napisanego przez Czarnego.
Pozdrawiam i kłaniam się nisko.
wienczyslaw dnia 25.06.2013 23:20 Ocena: Bardzo dobre
byłem tu. i nie żałuję:)

co tu pisać? trzymasz tę opowieść "za twarz" co by się nie rozlazła. gratulacje. nie wiem jak to jest, bo nigdy nie napisałem nic dłuższego. ale to pewnie jest jedna z najważniejszych rzeczy. nie stracić "tonu" . no i prowadzić tyle postaci. dodawać nowe. GRATULEJSZYN!!
labedz dnia 22.01.2014 14:46 Ocena: Świetne!
Jak nic, wywalą mnie z roboty, bo zamiast robić swoje, zadekowałem się w kącie i z napięciem przeczytałem następną część. Nie można się oderwać, a czekanie do wieczora wydawało mi się zbyt męczące. Więc połknąłem kolejny fragment. Jak mnie przez to pogonią z pracy na zieloną trawkę, to pójdę do kasyna. Albo pogadam z chłopakami z ferajny. W końcu, na gębę patrząc, też trochę czarny jestem.
A tak serio - dobrze, równo trzymasz poziom. Styl nic nie traci na świeżości, opowieść biegnie swoim torem, narracja lekka i swobodna, doskonale oddaje temat. Ciekawe, czy komisarz odpowiedział Czarnemu, jak poznał żonę.
Jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałem na PP. Cały ten cykl mam na myśli. Gorąco trzymam kciuki, mając nadzieję, że uda Ci się to wydać, bo jest ta opowieść tego godna.
pablovsky dnia 22.01.2014 22:36
łabędź - dzięki, dzięki, dzięki! To za wszystkie fascynujące komentarze! :)

Cytat:
Jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałem na PP


Co mam napisać? To pewien szok. Obym się z niego szybko otrząsnął! :)
labedz dnia 22.01.2014 22:50 Ocena: Świetne!
Dasz radę. Twardy jesteś.
ajw dnia 02.02.2014 13:59 Ocena: Świetne!
Fascynująco opowiadasz o tym, jak to jest być upapranym życiem przestępczym, o zatraceniu granicy między dobrem, a złem. Świetnie pokazujesz rozwój całej sytuacji, to przeobrazanie się zwykłego chłopaka w takiego, który balansuje na cienkiej linie i z niezwykłą łatwościa przechodzi na ciemną stronę mocy. Myślę, że na tym etapie zaczyna zdawać sobie sprawę jaką siłę ma naładowana broń i jak łatwo wychodzi z człowieka bestia (mając taki atut w dłoni), a jednak nie przestaje. Mało tego.Zaczyna go to jarać.
Jak zwykle jestem pod wrazeniem! :)
amsa dnia 13.02.2014 23:17
pablovsky - nadrabiam zaległości w czytaniu :), więcej napiszę pod jedenastym odcinkiem, tutaj tylko jedna uwaga poniżej;).

Cytat:
Jed­nak nie mo­głem
mu tego na­pi­sać, mógł­bym go zra­zić, a tego nie chia­łem.
- chciałem

B)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty