Liść - Bezsenny
Proza » Inne » Liść
A A A

         Na dużym podwórku, pośród starych kamienic,  w niewielkim mieście, ze strasznym smokiem w herbie mieszkało drzewo. Nie byle jakie było to drzewo. Był to potężny i wiekowy dąb. Widział bitwy, egzekucje, chwile uniesień jak i  chwile porażek i rozczarowań.  Nosił on wiele niechcianych tatuaży: przysiąg zakochanych czy też dziecięcych informacji o zakopanym skarbie. Każdy z nich starannie ukrywał kolejną warstwą skóry, lecz na próżno ponieważ co rusz kolejne pokolenia nie chciały dać o sobie zapomnieć. Znosił je, pomimo bólu który ludzie mu wyrządzali. Był po prostu cierpliwy i uwielbiał patrzeć na ludzi: czy to odpoczywających w jego cieniu, czy też na małych urwisów bawiących się jego żołędziami. Starał się zrozumieć  ich zachowania, sposób życia. Mijały lata i nic nie mąciło spokoju dębu. Żył w zgodzie z mieszkańcami podwórka. Jak  co roku, na wiosnę, dawał życie liściom i żołędziom, by potem jego dzieci mogły ruszyć w świat.  Różne losy mogły je czekać. Żołędzie mogły dać początek kolejnym drzewom lub stać się ludzikami, konikami lub też każdym innym wytworem dziecięcej wyobraźni.  Liście mogły stać się ozdobami mieszkań, przyjęć, mogły grać pierwsze role na dziecięcych obrazkach. Żołędzie jak i liście mogły liczyć na naprawdę świetlaną przyszłość.

         Przyszła wiosna a wraz z nią czas pączkowania. Na najstarszej i najlepiej oświetlonej gałęzi wyrosły liście. Nie były byle jakie, ponieważ wyrosły na najlepszym miejscu w całym dębie.  Jednak jak to w przyrodzie i na świecie bywa nawet na najwyższych szczeblach obowiązuje hierarchia. Niektóre były na „gorszych” pozycjach inne na „lepszych”. Jeden z liści był usytuowany na najlepszym miejscu w całym królestwie drzewa. Już jako pączek dostawał największe ilości minerałów oraz przyjmował najwięcej słońca.  To on jako pierwszy na całym drzewie rozwinął się z pączka w listek. Ogólnie rzecz biorąc budził podziw innych liści. Zaprzyjaźnił się z wiatrem z którym tańczył całymi dniami, słuchał opowieści ptaków, słońce zaś z dnia na dzień czyniło go coraz silniejszym. Oprócz tego uwielbiał, tak jak drzewo, obserwować ludzi. Patrzył jak naprawiają warczące potwory. Wpatrywał się w chaos który powstawał na podwórku podczas kopania okrągłego przedmiotu pokrytego biało- czarnymi plamami. Od czasu do czasu widział jak ludzie uderzają we wzorzasty materiał rozciągnięty na podwórkowym trzepaku. Uderzając w niego, wzbijali tym samym tumany kurzu, zabierając potem materiał z powrotem do swoich dziupli. Czasem widział w ich dziuplach jak większy człowiek uderza ręką mniejszego. Chyba mniejsi ludzie też bardzo się kurzą.  Były to tylko przypuszczenia, ponieważ nie mógł wiedzieć tego naprawdę. Mijały dni w dojrzewaniu w objęciach słońca. Czasem doskwierał deszcz, nieraz straszyły burze. Dojrzewał, nabierał doświadczeń. Czasem zastanawiał się jak skończy kiedy już upadnie. Czy zawiśnie w gablocie? Czy też może posłuży ludziom w innym celu? Myśl ta zajmowała większość czasu który spędzał na drzewie. W końcu wszystko ma swój cel i sens.

         Odeszła wiosna i zaczęło królować lato. Drzewo od dawna nie pamiętało tak gorącego i dusznego lata, które było krótkie ale intensywne. Szybko opuściło swój tron na rzecz jesieni, która była dla każdego liścia okresem wyjątkowym. Wtedy to oddawały się one objęciom wiatru ażeby wyruszyć w podróż i zobaczyć kawałek świata.  Co rusz któryś rzucał się z prądem losu. Niektóre natrafiały na lepszą, inne na gorsza pogodę. Część postanowiła spaść sama, reszta postanowiła oddać się ramionom wiatru i pozwolić aby za nie zadecydował. Nasz bohater czekał na odpowiednią chwilę. Wybrał sobie ciepły październikowy poranek. Wiatr najwidoczniej zmęczony niesieniem liści w dalekie strony akurat tego poranka postanowił dać sobie na wstrzymanie.  Liść chciał zawsze poznać swoją okolicę z bliska. Poznał ją i nawet ją polubił. Teraz przyszedł czas na jej zgłębienie. Postanowił skoczyć. Lot był najpiękniejszą i najbardziej ekscytującą rzeczą jakiej kiedykolwiek w życiu doznał. Lekki podmuch z lewa, lekki podmuch z prawa. Przez chwilę poczuł się jak ptak. Teraz zrozumiał, dlaczego tak pięknie ćwierkały. Jak ktoś, kto może latać, może zwiedzać cały świat zaglądać we wszystkie jego zakamarki może nie być szczęśliwy? Jak może się tym szczęściem nie dzielić z innymi? Ciekawe, czy ludzie też potrafią latać? Czasem słyszał jak śpiewali. Zwykle robili to w nocy. Może wtedy są najszczęśliwsi. Nie mógł doczekać się aż odpowie sobie na wszystkie nurtujące go pytania.  Miękkie lądowanie i już leżał pośród swoich braci i sióstr. Widział teraz także inne liście z drzew które obserwował będąc jeszcze na drzewie. Zawsze ciekawiło go jak wyglądają z bliska. Jedna zagadka rozwiązana. Co teraz? Byli zdani tylko na siebie. Leżał tak wraz z innymi zakrywając ziemię na podwórku.  Mijały dni a on ciągle nie mógł się doczekać podróży. Nie ważne czy to wiatr go gdzieś zaniesie czy też podniesie go człowiek i zabierze do siebie.  Wiele innych liści również nie mogło się tego doczekać.  Czasem przychodzili mali ludzie i rzucali się liśćmi. Zdziwiło to bardzo naszego bohatera. Ciągle zadawał sobie w duchu pytanie : Dlaczego? Apetyt odpowiedzi rósł. Czasem też zbierały liście w kupkę i zabierały je do swoich dziupli. Zazdrościł tym szczęściarzom, którzy zostali zabrani.

         Mijały dni, a on ciągle leżał wraz z innymi. Nie tracił jednak nadziei. Leżąc tak i rozmyślając nad swoim położeniem, poczuł, że coś zmieniło się w powietrzu.  Stało się ono ciemne, duszące. Nigdy wcześniej nie czuł takiego zapachu. Nigdy wcześniej nie widział też jak ludzie posługują się kijem z zakrzywionymi szponami na końcu. Człowiek, ściągał jego pobratymców w jedną część podwórka. Układał wszystkie liście na jeden wielki stos. Po co? Dlaczego? Listek miał się zaraz o tym boleśnie przekonać. Przyrząd jak się okazało, nie tylko zgarniał wszystkich w jedno miejsce ale też nadziewał na swoje szpony inne liście. Patrzył jak bezwładne ciała piętrzą się na kłach przyrządu. Tak ułożone blokowały szpary pomiędzy szponami uniemożliwiając ucieczkę liściom.  Powietrze coraz bardziej ciemniało gryzącą ciemnością oraz gorącem. Nie była to ciemność nocy do której się przyzwyczaił. Była to ciemność która budziła w nim niepokój. Coś zatruło powietrze, splugawiło je i sprawiło, że stało się nie do zniesienia. Ciepło które odczuwał nie było tym które dawało słońce. Szpony wbijały się coraz bliżej niego. W końcu wbiły się na milimetry od jego ciała. Na szczęście nie przebiły żadnej jego części.  Zobaczył pozbawione życia liście nabite na kły stwora. Już za moment miał się przekonać co ma go czekać. Przeczuwał, że nie było to nic dobrego.  Powędrował na stos mieszając się przy tym z resztą liści. Przed sobą widział człowieka, a za nim swojego dawcę życia. Drzewo stało nagie, odarte ze swojego piękna , samotne i  żałosne. Zachodzące słońce objęło dąb swoimi promieniami podkreślając jeszcze bardziej nagość drzewa. Ptaki których wcześniej nie było, obsiadły gałęzie i zaczęły przyglądać się makabrze która właśnie miała miejsce. Czy przyjdą swoim przyjaciołom z pomocą?

           Z obserwacji wyrwały go ciche trzaski. Nie były one głośne ale wystarczająco brzmiały na tyle niepokojąco żeby zwrócić jego uwagę. Szybko zorientował się, że był to dźwięk palonych liści. Z każdą sekundą trzaski powtarzały się coraz częściej. Był to dźwięk palonych ciał jego przyjaciół i znajomych.  Linia płomienia o kolorze słońca powoli przesuwała się w jego stronę. Zdał sobie sytuację gdzie jest. Właśnie leżał w ognisku.  Czy to możliwe? Z tego co wiedział ognisko paliło się drewnem, a nie liśćmi. Poza tym przy ognisku ludzie śpiewali, grali na instrumentach, cieszyli się. Tutaj jednak wszystko odbywało się w milczeniu. Nie potrafił złożyć tego w logiczną całość. Dlaczego ktokolwiek miałby palić liście?  Popatrzył na smutne drzewo. Może to ono wydało je na ofiarę dla ludzi, po to aby jego samego nie spalono? Czy to możliwe, żeby jego własny ojciec wydał go na ofiarę? Co złego uczynił, że zasłużył sobie na taki los? Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie, zresztą nie miało to już większego znaczenia.  Płomień zaczął leniwie dobierać się do jego ciała. Bolało. Opuszczony, bez cienia nadziei, przytłoczony wizją bolesnej śmierci.  Wszyscy sprzeciwili się przeciwko niemu.

 Eli, Eli, lema sabachthani.” -  pomyślał.

            Nie wiedział do kogo ma  wołać o pomoc. Nie miał na to już za bardzo sił. Ogień trawił powoli jego powłokę.  Chciał po prostu umrzeć.  Chciał żeby wszystko już się skończyło. Kiedy już pogodził się z faktem śmierci, i zaczął odchodzić  z tego świata stało się coś co mogło stać się tylko jakimś słabo napisanym scenariuszu.  Silny wiatr porwał go z ogniska wraz z kilkoma innymi liśćmi, gasząc przy tym ogień który ich trawił. Wylądowali w niewielkim dołku, daleko od miejsca kaźni. Jest dla niego jeszcze nadzieja. Los nie na darmo uratował go przed śmiercią. Dowie się o co w tym wszystkim chodzi, przeżyje, ktoś jeszcze go przygarnie, wszystko się ułoży.

- Nie, nie ułoży się.

Spadł deszcz.

Liść zgnił.

Dziękuję.

Dobranoc.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bezsenny · dnia 01.11.2013 07:57 · Czytań: 818 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Komentarze
al-szamanka dnia 01.11.2013 09:56
Powiem tak: bardzo, ale to bardzo podoba mi się pomysł.
Są to klimaty, w których sama z przyjemnością się obracam i często ubieram w słowa.
Sporo zdań w tekście po prostu mnie zachwyciło.
np.
Cytat:
Za­przy­jaź­nił się z wia­trem z któ­rym tań­czył ca­ły­mi dnia­mi, słu­chał opo­wie­ści pta­ków, słoń­ce zaś z dnia na dzień czy­ni­ło go coraz sil­niej­szym.

Cytat:
Przez chwi­lę po­czuł się jak ptak. Teraz zro­zu­miał, dla­cze­go tak pięk­nie ćwier­ka­ły.


Niemniej liczne powtórzenia, braki interpunkcyjne oraz skomasowany sposób pisania nie ułatwiają czytania. Ładniej by było, gdybyś wprowadził akapity.
Poza tym zawiedziona jestem końcówką. Jakoś tak nie pasuje mi do treści, zbyt brutalna - taka bum... i wszystko się skończyło.
W mojej wersji (gdybym taką napisała), minerały spopielonego liścia dotarłyby do korzeni dębu, wraz z życiodajną wodą powędrowałby do najwyższych konarów drzewa, aby tam, w odwiecznym rytmie natury, dać następny początek samego siebie - taka liściasta wędrówka dusz :)

Pozdrawiam jesiennie :)
Bezsenny dnia 01.11.2013 10:54
Z tekstem trochę się męczyłem. Trochę brak czasu tu, trochę brak czasu tam. Pisałem go z doskoku, co widać. Nie mniej jednak, dziękuję za komentarz. Pozdrawiam również ;)
Usunięty dnia 01.11.2013 11:33
Cytat:
po­mi­mo bólu o który lu­dzie mu wy­rzą­dza­li.
- bez o
Cytat:
wy­two­rem wy­obraź­ni dzie­cię­cej

szyk
Cytat:
samym tu­ma­ny kurzu, za­bie­ra­jąc go potem z po­wro­tem do swo­ich dziu­pli

wygląda, jakby ten kurz zabierali, czy o to chodziło?
Cytat:
po­zwo­lić aby za­de­cy­do­wał za nie.

szyk
Cytat:
e na wszyst­kie nur­tu­ją­ce go py­ta­nia. Mięk­kie lą­do­wa­nie i już leżał po­śród swo­ich braci i sióstr. Wi­dział teraz także inne li­ście z drzew które wi­dział będąc jesz­cze na drze­wie.

2xwidział
Cytat:
Coś za­tru­ło po­wie­trze, splu­ga­wi­ło je i pra­wi­ło, że stało się nie do znie­sie­nia.

sprawiło
Bardzo fajnie, klimatycznie. Ale parę niedociągnięć stylistycznych też jest, co burzy nastrój.
Finał - kapitalny.

Poproszę o akapity ;)

Pozdrawiam
Bezsenny dnia 01.11.2013 11:51
Zrobione. Dziękować ;)
Usunięty dnia 01.11.2013 12:03
;) Prosić bardzo ;), od razu lepiej


B)
Lykke Li dnia 02.11.2013 00:34
Według mnie w tym opowiadaniu jest coś szczególnego, posiada ono pewien magnetyzm. Po pierwszych kilku zdaniach przestałam czytać, szukałam czegoś innego, jednak po chwili wróciłam do lektury. Bardzo obrazowy język pozwolił mi wszystko dokładnie sobie wyobrazić - nieomal czułam swąd palących się liści. Bardzo wzrusza mnie roztkliwianie się nad jednym małym listkiem podczas gdy równolegle czytam naigrywającą się ze wszystkiego Masłowską.
Figiel dnia 02.11.2013 13:39 Ocena: Bardzo dobre
Smutna historia liścia, podobna do życia człowieka. Narodziny, radosny wzrost, potem silna dojrzałość, na koniec starość, bezradność, bierne poddanie się losowi i śmierć. Podobny cykl życia i podobne dzieje po śmierci.
Od dziś będę z większą uwagą patrzeć na opadłe liście.
Smutek tym tekście zobaczyłam, w smutnym zresztą czasie.

Pozdrawiam.
Grzegorz Panek dnia 03.11.2013 21:12 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobry tekst, o tym, że brak nóg u liścia to nie wszystko. A jednak ma wszystko, co potrzeba. Tak czy inaczej.
Usunięty dnia 03.11.2013 21:33
Moje zdanie znasz :) jesteś moim ulubionym opowiadaniowcem :) i tyle
pozdrówka :)
Bezsenny dnia 05.11.2013 00:06
Za pozytywy jak najbardziej dziękuję ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 20:39
Pulsar Świetne i dowcipne, a zarazem straszne w swoim… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 13:43
A przy okazji - Zbyszek, a nie Zbigniew. Zbigniew to… »
Jacek Londyn
06/05/2024 13:19
Kamień z serca, Zbigniewie. Dziękuję, uwierzyłem, że… »
Zbigniew Szczypek
06/05/2024 12:43
Tak Jacku, moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. Zdaję… »
Jacek Londyn
06/05/2024 12:23
Drogi Kazjuno. Przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie… »
Kazjuno
05/05/2024 23:32
Szanuję Cię Jacku, ale powyższy kawałek mnie nie zachwycił.… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:54
Ks-hp Zajrzałem za Tetu i trochę się z nią zgadzam. Ale… »
Zbigniew Szczypek
05/05/2024 21:39
Jacku No tak, to prawda - nie to jest ładne, co jest ładne… »
Jacek Londyn
05/05/2024 19:17
Zbigniewie, ten serial to żadne badziewie. Miliony Polaków… »
valeria
05/05/2024 16:12
Cieszy mnie wszystko co piszecie, dobrze, że coś… »
tetu
05/05/2024 15:48
Niezaprzeczalnie atutem tego wiersza jest rytmiczność.… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty