Samarytanin - Sim69
Proza » Miniatura » Samarytanin
A A A
Od autora: Mały prezent na święta ...

Dziwne rzeczy zawsze zdarzają się niespodziewanie. Człowiek budzi się z nieodpartym wrażeniem, że znów uda się przepchnąć kolejne, niekończące się obowiązki by wieczorem usiąść z puszką piwa w dłoni, celebrując kolejny dzień smętnej egzystencji gdy zdarza się coś, co wywraca wszystko do góry kołami.

Dzwonek domofonu o dziesiątej rano to żadne zaskoczenie. Gdy się mieszka pod jedynką, po krótkim: „słucham”, słyszy się zwykle sakramentalne: „poczta”. Po pewnym czasie, człowiek nawet nie słucha odpowiedzi tylko wciska odpowiedni klawisz by wpuścić natręta. Coś mnie tknęło i poczekałem chwilę pod drzwiami, choć prawdopodobieństwo, że listonosz ma coś właśnie dla mnie było zbliżone do tego, że odwiedzi mnie Święty Mikołaj. Swoją drogą, nie skojarzyłem wtedy, że to właśnie dziś ten dzień. Na dźwięk dzwonka aż się wzdrygnąłem. Zwykle słyszę go gdzieś z głębi mieszkania. Stojąc pod drzwiami dotarł do mnie z potrójną siłą. Drzwi uchyliłem z niekłamaną niechęcią ale i zaciekawieniem. Gdy zobaczyłem przed sobą sąsiada w stanie wskazującym na przedłużone spożycie a do tego w stroju Świętego Mikołaja, trochę zabraniałem. Definitywnie, próbował coś powiedzieć. Prawą ręką z uniesionym placem wskazującym, wymachiwał przed ufajdaną białą brodą utkaną jakimś żółtym kremem, starając się wydobyć z siebie składne zdanie.

- Mikoołajjja nie wposzczisz? –wybełkotał pijacką chrypą i zaraz czknął aż podrzucił głową w wielkiej czerwonej czapie zaciągniętej niemal na brwi.

Mimo ubłoconych butów, naddartego kubraka i podkrążonych oczu, mógłbym przysiąc, że to pan Adam spod dwunastki. Pomyślałem, że może zgubił klucze, balując całą noc, więc uchyliłem bardziej drzwi i wpuściłem go do środka.

Bez słowa przeszedł chwiejnym krokiem przez przedpokój i uwalił się z całym rynsztunku na kanapę w salonie, roztaczając wokół woń przetrawionego alkoholu. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, usłyszałem donośne chrapanie. Trochę zdezorientowany zacząłem analizować sytuację. Właściwie i tak siedzę i pracuję w domu. Prześpi się trochę i pójdzie do siebie. W odruchu samarytanina, zdjąłem mu buty i czapkę.

Czasem, gdy biorę się zaprojektowanie, zapominam o całym świecie. Czas leci błyskawicznie a ja zapominam o całym świecie. Kończąc kolejny projekt, zerknąłem odruchowo na kanapę. A może zaintrygował mnie fakt braku miarowego chrapania. Lewe oko mojego gościa było lekko uchylone i obserwowało każdy mój ruch.
Trochę nie wiedząc, co powiedzieć spytałem – Może kawy?
- Wolałbym coś na klina, ale chyba powinienem się ogarnąć – wychrypiał Święty Mikołaj, próbując przejść do pozycji półsiedzącej.
- Panie Adamie, nie chcę być wścibski, ale chyba ciężką noc pan miał.
- Po pierwsze Mikołaj a nie Adam – obruszył się jednocześnie wydłubując z długiej białej brody resztki żółtego kremu, wycierając brudny palec w oparcie kanapy. Widząc mój wzrok wbity w jego rękę, uśmiechną się niewinnie i zaczął wycierać palec we własny rękaw.
Pewnie jeszcze nie wytrzeźwiał i sobie robi jaja – pomyślałem i podeptałem do kuchni nastawić wodę.

Gorący, mocny, czarny napar wylądował na ławie przed Mikołajem.
- Może mleka, cukru?
- Dzięki. Wypiję czarną, może jakoś wrócę do życia.
Kawa stanowczo pomogła. Mój gość wreszcie usiadł i wyraźnie się ożywił. Nadal wyglądał jak sto nieszczęść, ale bardziej przypominał żywą istotę. Siorbiąc resztki kawy, popatrzył na mnie i rzucił jakby z pogardą – Co? Nie wierzy się już w Mikołaja?
- Powiem szczerze, że już od dłuższego czasu.
- A niedobrze. Trzeba wierzyć. Wiara czyni cuda. – wydudnił Mikołaj celując we mnie tłustym placem.
W tym momencie zadzwoniła komórka. Nie chcąc omawiać biznesowych tematów przy gościu, wskazałem na aparat i wyszedłem porozmawiać do sypialni.

Gdy wróciłem, Mikołaj zniknął. Jedynymi śladami po świętym były żółty krem wtarty w oparcie kanapy i pusty kubek po kawie. Wzruszyłem ramionami i usiadłem do kolejnego projektu. Tak już mamy, że próbujemy analizować rzeczy logiczne. Jednak, gdy zdarzają się rzeczy, którym brakuje logiki, staramy się wyrzucić je z głowy.
Dźwięk przychodzącej poczty oderwał mnie od pracy. W skrzynce pojawiły się trzy nowe wiadomości. Pierwsza wyglądała na spam, jednak tytuł „Dzięki, Mikołaj”, sprowokował mnie do przeczytania treści. Właściwie było to jedno zdanie: „Nie rezygnuj, walcz”.

Kolejna wiadomość była od klienta, z którym postanowiłem już nie pracować. Projekt, mimo że mógł być bardzo rentowny, już dawno spisałem na straty z powodu braku chęci po stronie klienta. Jakie było moje zdziwienie, gdy przeczytałem, że klient nie dość, że zdecydował się na realizację projektu to jeszcze proponował jego rozwinięcie. Wyglądało na to, że przez najbliższy okres wreszcie nie będę się martwił o gotówkę na życie i kredyty.

Ostatni mail był od mojej byłej. Trzy razy musiałem przeczytać krótki tekst by dotarła do mnie jego treść: „Witaj, możesz zabrać na święta Karolinkę. Zadzwoń by ustalić szczegóły”. Po raz pierwszy od pięciu lat, od rozwodu, moja była żona zgadzała się na to abym zabrał córkę na święta.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sim69 · dnia 18.12.2013 08:39 · Czytań: 512 · Średnia ocena: 3,67 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
pablovsky dnia 18.12.2013 12:09 Ocena: Bardzo dobre
I jak tu nie wierzyć w Mikołaja? U mnie, w Wielkopolsce mówi się na niego "gwiazdor", dziwne. Fajna historyjka, sprawnie napisana, a momentami bardzo zabawna. Uwalony (nawalony) święty Mikołaj na sofie sprawił, że musiałem się uśmiechnąć. Tak obrazowo opisałeś jego wygląd, że od razu skojarzyła mi się komedia "Nieoczekiwana zmiana miejsc", tam też był taki "napruty", obleśny Mikuś :)
Idealny, humorystyczny tekst przed nadchodzącymi świętami. Pozdrawiam.
mike17 dnia 18.12.2013 17:23 Ocena: Bardzo dobre
Super miniatura, od razu porwała mnie swym wartkim a swojskim nurtem i przepadłem na amen w tej jakże poczciwej i przyjemnej opowiastce :)
A więc nigdy nie wiadomo, skąd przyjdzie w życiu pomoc, nigdy nie wiadomo, kto przyniesie nam szczęście i farta, należy zatem zawsze otwierać drzwi nieznajomym, bo nóż, widelec...
Mikołaj na luziku, wzbudza sympatię od początku i już się czuje, że na coś się tu zanosi.
I się zaniosło nielicho!
Nikt nie mówił, że Mikołaje nie ciągną z butli, ten jako równiacha z ludu okazał się prawdziwym prezentem na Święta.
Też by mi się taki przydał, chętnie go upije :)
Bardzo sympatyczny kawałek na ten okres magiczny :)
Quentin dnia 19.12.2013 10:53 Ocena: Dobre
Świąteczny nastrój jak w sklepie ;)

Zabawna historyjka, którą widziało się w filmach już tysiące razy, ale coś w tym musi być, że wciąż bawi. Bez fajerwerków, ale dość dobrze wykonane.

Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
08/05/2024 21:35
Dobre Jacku! Legendarna Wanda wprawdzie nie chciała… »
Jacek Londyn
08/05/2024 20:49
Dziękuję za komentarz. To drabble napisane z potrzeby… »
Zbigniew Szczypek
08/05/2024 20:00
Januszu Tak, jak przypuszczałem, gryziesz się… »
Janusz Rosek
08/05/2024 17:58
Dziękuję za komentarz. To, co napisałeś Zbigniewie jest… »
Wiktor Orzel
08/05/2024 15:23
Fajnie się czytało, taka sobie zgrabna i całkiem zabawna… »
Zbigniew Szczypek
08/05/2024 09:56
Zdzisławie Podobało mi się Twoje opowiadanie/wspomnienie.… »
Wiktor Orzel
08/05/2024 09:45
Wstęp ma skoczy i fajny rytm, ale od tego momentu coś się… »
Jacek Londyn
07/05/2024 22:15
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że udało mi się oddać… »
OWSIANKO
07/05/2024 21:41
JL tekst średniofajny; Izunia jako Brazylijska krasawica i… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 21:15
Florianie Trudno mi się z Tobą nie zgodzić - tak, są takie… »
Zbigniew Szczypek
07/05/2024 20:21
Januszu Wielu powie - "lepiej najgorsza prawda ale… »
Kazjuno
07/05/2024 12:19
Dzięki Zbysiu za próbę wsparcia. Z krytyką, Jacku,… »
Kazjuno
07/05/2024 11:11
Witaj Marianie, miło Cię widzieć. Wprowadzając… »
Marian
07/05/2024 07:42
"Wysiadł z samochodów" -> "Wysiadł z… »
Jacek Londyn
07/05/2024 06:40
Zbyszku, niech Ci takie myśli nie przychodzą do głowy. Nie… »
ShoutBox
  • Wiktor Orzel
  • 08/05/2024 15:19
  • To tylko przechowalnia dawno nieużywanych piór, nie jest tak źle ;)
  • Zbigniew Szczypek
  • 08/05/2024 10:00
  • Ufff! Kamień z serca... Myślałem, że znów w kostnicy leżę
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/05/2024 20:47
  • Hallo! Czy są tu jeszcze jacyś żywi piszący? Czy tylko spadkobiercy umieszczają tu teksty, znalezione w szufladach (bo szkoda wyrzucić)? Niczym nadbagaż, zalega teraz w "przechowalni"!
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/05/2024 18:38
  • Dla przykładu, że tylko krowa nie zmienia poglądów, chciałbym polecić do przeczytania "Stołówkę", autorstwa Owsianki. A kiedyś go krytykowałem
  • Zbigniew Szczypek
  • 02/05/2024 06:22
  • "Mierni, bierni ale wierni", zamieńmy na "wierni nie są wcale mierni, gdy przestali bywać bierni!" I co wy na to? ;-}
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty