Gdańsk powoli się ściemnia. Ostatni ludzie wracają z pracy. W ciemnych, ponurych ulicach Nowego Portu gdzieniegdzie pojawiają się podejrzane twarze. Na jednej z takich ciemnych ulic było jednak niemal całkowicie pusto. Tomasz Brzeziński codziennie wracał tędy z pracy. Nie zwracał już nawet uwagi, na ponure widoki jakie roztaczały się wokół niego. Szare postkomunistyczne bloki zlewały się jedną całość, z którą Tomasz żył tu od przeszło dwudziestu lat. Właśnie dostał awans. Stanowisko zastępcy dyrektora w wielkiej korporacji. Wreszcie ktoś docenił jego ciężki wysiłek, całkowite oddanie pracy. Zamierzał się tym dniem cieszyć, nikt, ani nic, nie będzie mu psuć humoru. Wtem na ulicy pojawił się ktoś jeszcze. Wiedział, że o tych godzinach lepiej być ostrożnym. W końcu mieszkał w tej dziurze od dwudziestu lat. W swojej czarnej, puchowej kurtce, oraz czarnych spodniach zlewał się jednak niemalże z otoczeniem. Na wszelki wypadek zwolnił jednak kroku, wzmagając lekko swoją czujność. Gdy znaleźli się już od siebie na odległość jednego bloku, Tomasz go zauważył. To tylko bezdomny - pomyślał, czując się już trochę pewniej. Od razu jednak w sercu Tomasza zagościła pogarda. Nienawidził tej grupy społecznej. Podczas gdy on ciężko pracował całe życie, żeby tylko wyżywić siebie i swoją rodzinę Ci ludzie nie robili nic, żeby poprawić swoje życie. Oszpecali jedynie ten brzydki, ponury widok dookoła i straszyły dzieci. Dzieci, które bał się wypuszczać z domu po zmroku przez takich jak oni.
Z drugiej strony ulicy nadchodził niejaki Jakub Adamowicz. Szedł powoli w swej szarej, cienkiej kurtce, którą pokrywały liczne rysy po różnorodnych zadrapaniach, a także w wyblakłych jeansach służących mu wiele lat, tak samo jak stare, brudne dziurawe adidasy. Bystrym wzrokiem oglądał szare bloki. Uważał je za swoistą piękność. Nie patrzył na nie, przez pryzmat ich brzydoty, tej zewnętrznej. Dla niego te bloki miały duszę. Przypominał sobie wszystkie piękne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to bawił się z braćmi skacząc ze schodów na jednej z klatek, później chodzili na ciepły rosołek do sąsiadki z ósmego piętra, a ona zajmowała ich pięknymi opowiadaniami ze swojej przeszłości. Potem do domu, gdzie snuł z bratem marzenia i wielkie plany. Wtedy doskonale wiedzieli, że uda im się opłynąć dookoła cały świat, a potem zdobędą wszystkie najwyższe szczyty świata. Wspomnienie tych czasów było najpiękniejszym czym miał. Potem był pożar, pamiętał to jak dziś. Pamiętał twarz brata znikająca za płomieniami jego mieszkania – jego krzyk błagający o pomoc. Słyszał go codziennie, gdy kładł się spać, pamiętał uścisk jego sąsiadki, która trzymała go, gdy ten chciał pobiec do brata. W pożarze stracił dom, rodzinę, wszystko. Rzucił też wtedy studia. Zaczął pić, stoczył się na kompletne dno. Życie całkowicie odwróciło się wtedy do góry nogami. Od tamtych chwil minęło już dziesięć lat.
Jakub wyrwał się ze swoich myśli, zobaczył mężczyznę w czarnym garniturze, poruszającego się pewnym krokiem. Kuba uśmiechnął się drwiąco widząc jak mężczyzna zwalnia na jego widok. Pan w czarnym garniturze nim gardził, ale co on wiedział, co on o nim wiedział, żeby miał prawo nim gardzić? To nie szkodzi, on tego nie przeżył, on nie mógł tego wiedzieć. Pan w czarnym garniturze będzie liczył kolejne awanse, uważając, że to najważniejszy cel jaki może być w życiu. Kuba pomyślał o nim niemal z litości, pewnie nigdy nie dowie się o tym jak to jest naprawdę żyć. Pewnie nigdy nie wiedział. Czuł się do jakiegoś stopnia nawet bardziej wygrany niż on.
Obaj mężczyźni znaleźli się kilka metrów od siebie. Zaczęli się mijać przyglądając się sobie nawzajem. Czas na chwilę zwolnił. Mężczyźni wbili w siebie wzrok, jakby mieli zamiar walczyć. Wzrok eleganckiego vice-dyrektora zdziwiony, pomieszany z jakimś obrzydzeniem. Żul śmie mu patrzeć w oczy? Niebywałe. Z drugiej strony spojrzenie Jakuba wyzywające, pewne siebie, jakby w ogóle nie przeszkadzał mu jego wygląd, wpatrywał się w Pana Tomasza uważnie, badawczym wzrokiem chcącym przeszyć go na wylot. Tomasz w końcu wyraźnie już zdenerwowany dziwną konfrontacją odwrócił wzrok i przyspieszył ponownie kroku. Nie zauważył nic. Nie widział jak ten obrzydliwy menel wyciąga mu portfel z jego czarnej kurtki.
Jakub uśmiechnął, podziwiając swój nowo nabyty portfel. Skręcił w prawo, wyjął dwieście złotych i wsadził sobie do kieszeni, będzie miał co jeść przez kilka najbliższych dni. Resztę wyrzucił. Żul z portfelem to nie jest normalny widok. Kręcące się dookoła ponure typy zaraz by to zwęszyły i byłby koniec.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt