WT,rany!jak na czasy,w których przyszło mi wtedy dorastać miałem cudowne dzieciństwo.nie było wtedy komórek/chyba,że z węglem/,ani komputerów,nie mówiąc o multikinie.żeby się dobrze bawić trzeba było mieć wyobraźnię.ten stary dom stał na moim osiedlu;taki wybryk natury
oniemiecki dom pomiędzy nowymi blokami.ktoś puścił plotkę,że wszyscy byli mieszkańcy nie żyją i zginęli właśnie we własnym domu.oczywiście zamordowani.na porankach,w konie /takie seanse dla dzieci i młodzieży/królował wtedy film "dom wampirów",więc historia się rozrosła i zaczęła żyć własnym życiem.mieliśmy zawody:kto wejdzie po zmroku,kto wytrzyma najdłużej itd.nie każdy wygrywał potyczkę z wampirami.bywało,że spodnie były mokre po takiej próbie.to tak w skrócie.klimat tekstu miał oddać tamten strac, bo wyobraź sobie,że jesteś "karmiona" takimi historiami a potem lądujesz,po zmroku w tym domu,żeby zaimponować kolegom.i znikąd pomocy:jesteś ty,twoje dziewięć lat,wybujała wyobraźnia i strach... moje dzieciństwo było cudowne,ale jakże inne od dzisiejszych czasów.może dlatego tak anachronicznie brzmią moje wspomnienia.mam tylko nadzieję,ze nie do końca nudno.msh