Medale Tygodnia
Złoty medal przyznaję Pani Kopacz - za expose. Byłoby najważniejszym wydarzeniem tygodnia gdyby było. Czymś konkretnym. W zamian usłyszeliśmy o silnej armii, urlopach macierzyńskich dla każdego, stypendiach na studia zagraniczne i przedszkolach. Usłyszeliśmy któryś tam raz. I wszystko to niemal od zaraz, bo od 2016 roku. To tak jakbym swoim dzieciom obiecywał co dam im pod choinkę na początku XXII wieku. Właściwie mógłbym obiecać im nawet Międzynarodową Stację Kosmiczną. Albo dwie.
Za rok mamy wybory parlamentarne i kto będzie musiał po nich zrealizować obietnice Pani Kopacz nikt dzisiaj nie wie. I nikogo to nie obchodzi. Bo, niezależnie od tego kto stworzy za rok rząd odpowiedź jest prosta - nikt. Oni nam to wszystko tylko obiecują i doskonale wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą. Wiele lat treningu wywołało w Polakach warunkowy odruch opisany przez profesora Pawłowa. Tylko zamiast się ślinić na obietnice, zasycha nam w ustach.
Na deser po expose dostaliśmy „danie główne”, jak sam o sobie mówi, czyli Palikota w wazelinie. Niestrawną potrawę dla coraz szerszej rzeszy wyborców jak i dla samych członków Twojego Ruchu. Nic dziwnego. Tonący brzydko się chwyta jak pisał klasyk. Nawet tonący deser.
Liście dębowe do złotego medalu dodałbym za wdzięk, w jakim Pani premier zaapelowała do Kaczyńskiego, żeby wreszcie przestał nienawidzić Donalda Tuska. Szczyt dyplomacji. Brawo!
Medal srebrny dla Jana Hartmana. Profesor wrzucił odbezpieczony granat do naszego polskiego kotła z benzyną.
Obecnie dyskusja o zdjęciu penalizacji z kazirodztwa wydaje mi się równie mądra jak konsylium nad leczeniem pryszczy u chorego na ebolę. Mamy w Polsce rocznie około 100 tysięcy skarg sądowych, składanych przez molestowane i poniżane przez małżonków kobiety. Mamy nieuregulowany status związków partnerskich, nie tylko homoseksualnych, ale przede wszystkim heteroseksualnych. Brakuje telefonów zaufania i ośrodków pomocy dla ofiar przemocy domowej. Podnosząc problem kazirodztwa równie dobrze moglibyśmy dyskutować o wycieczce rowerowej na Marsa lub o zwracaniu biegu Niagary przy pomocy wykałaczki. Fakt, należy zauważyć problem. Ulubionym sportem Polaków, obok plucia do celu jest chowanie głowy w piasek na czas. Na długi czas. Udajemy, że nie ma prostytucji, handlu dopalaczami, że działają u nas sądy i prokuratura a rząd rządzi. Ale kazirodztwo jest w naszej kulturze obłożone gigantycznym tabu i profesor Hartman na pewno obecnie doskonale zdaje sobie sprawę z jego rozmiarów.
Przyzwolenie na kazirodztwo rodzi w sobie olbrzymie niebezpieczeństwo. Nie genetyczne, te antykoncepcja skutecznie eliminuje. Psychologiczne. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę jaką krzywdę psychiczną może wyrządzić młodej osobie członek jej rodziny i to bez mieszania w to relacji seksualnych. Dołożenie do tego relacji intymnej może spowodować totalną katastrofę. To jest prawdziwe niebezpieczeństwo.
Osobiście jestem przekonany, że przyjdzie czas, gdy dobrowolne relacje intymne, co najmniej w stosunkach siostrzano-braterskich ( te budzą chyba najmniejszy opór psychiczny) będą dozwolone. Mam jednak nadzieję, że gdy się to stanie ( jeśli się stanie), to będzie nad tym czuwał psycholog i seksuolog, aby chronić taką parę, zwłaszcza kobietę, przed przemocą każdego rodzaju. Ale, chociaż osobiście czuję odrazę do kazirodztwa, jak i czuje dreszcz obrzydzenia, gdy pomyślę o relacjach homoseksualnych, staram się nie przenosić moich emocji na poglądy intelektualne. Nie smakuje mi wódka ani papierosy, ale nie domagam się prohibicji czy zakazu sprzedaży wyrobów nikotynowych. Osobiste preferencje nie powinny ograniczać tolerancji. Kiedyś dorośniemy do tego wszyscy.
Medal brązowy dla Rządowego Centrum Legislacji. Ustawa ograniczająca wypływ z Polski pieniędzy do tzw. rajów podatkowych nie ukazała się na czas, w związku z czym nasz kraj straci ok. trzy miliardy złotych. Jakiś urzędas nie przerwał na moment dłubania w nosie aby nacisnąć kilka klawiszy i umieścić gotową już od wielu dni ustawę na stronach internetowych URM. Kolejna, po opóźnieniach w publikacji tzw. „Ustawy o bestiach” wpadka RCL. To wynik programu rządu Donalda Tuska. Programu sto razy lepszego niż program burmistrza Nowego Jorku. Tam było zero procent tolerancji dla przestępców. My mamy sto procent tolerancji dla urzędników. Tolerancji dla niekompetencji, indolencji i lenistwa. Za to zero odpowiedzialności i konsekwencji. Dyrektor RCL, Maciej Berek wystąpił przed kamerami i stwierdził, że on tu winy nikogo nie dostrzega. Bo wina to celowe działanie. Z premedytacją czyli sabotaż. Niechlujstwo, głupota i zaniedbanie to nie wina urzędników. To cechy osobowe pracujących w RCL. Można powiedzieć przymioty profesji.
Na koniec nagroda pocieszenia dla Prezydent Stolicy. Nie zmieściła się na pudle, ale szczerze gratuluję Pani H.G.W. stwierdzenia, że korki na ulicach Warszawy to wina kierowców. Bo jeżdżą samochodami. W ślad za tym proponuję uznanie, że tłok w szpitalach to wina pacjentów. Bo chorują i chcą się leczyć. A nawał pracy w urzędach to wina ludzi. Bo czegoś wiecznie chcą. Wiem, wiem, najlepiej rządziło by się wyspą bezludną. Może powinna Pani spróbować?
Zastanawiam się gdzie obecnie znajduje się gabinet Pani Prezydent. Mam wrażenie, że na Księżycu. I to z tej ciemnej strony. Ziemi stamtąd nie widać.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt