Towary na półkach ułożone były niedbale, jakby miały skłonić klienta do najszybszego opuszczenia pomieszczenia o celowo ograniczonym dostępie tlenu i wyraźnie zamierzonym chaosie. Naprędce ustawione piramidy przedmiotów wydawały się niepewne i chybotliwe, toteż klienci przemieszczali się pomiędzy półkami z trudem wymijając się w wąskich przejściach, jakby odczuwając presję jak najszybszego dokonania zakupu potrzebnego towaru.
Natalia przepychała się pomiędzy półkami, ciągnąc za sobą mały czerwony koszyk na kółkach, do połowy wypełniony ryżem, warzywami i mlekiem sojowym. Dziewczyna przystanęła na chwilę, sprawdziła zawartość portfela. No cóż, pobrzękiwały w nim same drobne monety i zaczęła się zastanawiać czy starczy jej na jakże skromne zakupy. Nie mogła zrezygnować z mleka, bo i tak było prawie o połowę tańsze, niż gdzie indziej. Miała jednakże przemożną ochotę na coś słodkiego, na przykład czekoladę z orzechami. Właśnie minęła półkę wyrobami cukierniczymi, potem zrobiła jeszcze jedno okrążenie i wróciła znów do półki ze słodyczami. Rozejrzała się dookoła i spojrzała w górę, czy czasem gdzieś w pobliżu nie zamontowano kamery i zręcznie schowała czekoladę do kieszeni kurtki, po czym niespiesznie udała się do działu koncentratów spożywczych, a za chwilę do kasy. Ktoś przyglądał się jej bacznie ktoś, kto za pomocą sprytnie zamontowanego lustra zauważył jak chowa towar do kieszeni. Niespodziewanie mężczyzna zaszedł ją od tyłu i powiedział głośno na cały sklep :Pani pozwoli ze mną za zaplecze.
-Ja,żachnęła się dziewczyna, ale o co chodzi?
-W takim razie proszę opróżnić kieszenie.
-To jest już bezczelność- zakrzyknęła dziewczyna purpurowiejąc na twarzy.
-Co Pan sobie wyobraża, nie jestem złodziejką! - wyrzuciła z siebie z impetem.
-Proszę w takim razie pokazać prawą kieszeń.
-Wszystko widziałem- powiedział cedząc słowa, wskazując na ukryte lustro.
-Chyba się panu przyśniło, wszędzie węszycie złodziei, już spokojnie nie można zrobić zakupów, tak na ręce wszystkim patrzycie- powiedziała zuchwale, wiedząc, że w sklepie nie ma żadnych kamer.
- Nie bądź bezczelna panienko, bo inaczej pogadamy. Mam dzwonić na komisariat?
Przestraszona dziewczyna powoli sięgnęła do kieszeni, wyciągając zeń tabliczkę czekolady. Ale ale proszę pana, ja kupiłam czekoladę wcześniej, naprawdę jej nie ukradłam, naprawdę...powtarzała w kółko.
Mężczyzna patrzał na nią z politowaniem i zbliżył się w jej stronę, aż poczuła zapach ostrego potu. Wtedy przyszła jej do głowy myśl żeby uciekać, zostawić wszystko i zwiać gdzie pieprz rośnie. Jest szybka, a drzwi tuż obok stoją otworem. Nie znajdą jej . Przecież mieszka na drugim końcu miasta. Spuściła głowę i udała,że zbiera się jej na płacz, po czym rzuciła się w stronę wyjścia roztrącając towary. Mężczyzna na chwilę oniemiał i natychmiast ruszył za nią, przeskakując po dwa stopnie naraz. Zaczął krzyczeć: łapcie złodziejkę! Rzeczywiście, na popularne hasło, dwóch młodzieńców stojących akurat na przystanku rzuciło pety i popędziło za dziewczyną. Oj nie lubili takich dziewczyn dredziar, alternatywnych zdzir, co nie noszą obcisłych kiecek tylko szmaty i zero makijażu, tym żwawiej pędzili i szybko ją dopadli w pobliżu skwerku, gdzie zgromadził się mały tłumek ciekawskich. Za muskularnymi młodzieńcami pędził spocony ochroniarz. Ż łatwością wykręcili dziewczynie ręce, na co ona zaczęła histerycznie wrzeszczeć rzucając się kopiąc na wszystkie strony. Kiedy podbiegł zziajany ochroniarz i usiłował przycisnąć ją do ziemi zaczęła pluć na niego i bluzgać w języku dawno niesłyszanym w tej dzielnicy zamieszkałej głównie przez emerytów i samotne matki.
- Trzymajcie ją – wycedził wściekły. Zaraz dzwonię po policję. Przegięłaś panienko - mruczał pod nosem, wykręcając policyjny numer.
Młodzieńcy ochoczo spełnili jego prośbę, przyciskając ją do trawy i z przyjemnością obserwując jej próby uwolnienia się z uścisku mocnych ramion. Po kilku minutach przyjechał radiowóz, dziewczynę zakuto w kajdanki i zawieziono na pobliski komisariat.
Gabinet wypełniony mebelkami z epoki późnego Gierka, sprawiał wrażenie jakby nie remontowano go od wielu lat. Mężczyzna dobrze po trzydziestce siedział przed archaicznym komputerem, kobyłą zajmującą pół biurka, resztę wypełniały stosy papierów. Po chwili do gabinetu wprowadzono rozczochraną Natalię. Mężczyzna wskazał krzesło i w milczeniu zaczął się jej przyglądać. Krągłe piersi ledwo, przykrywał podkoszulek na cienkich ramiączkach. Niestety, zapewne zgrabne nogi skrywały obszerne szarawary. Spojrzał na dredy w nieładzie i ślady trawy na pomiętym ubraniu, po czym powoli zaciągnął się papierosem, jeszcze raz sycąc się jej dziką młodością. Dziewczyna siedziała w milczeniu kompletnie zdruzgotana sytuacją. Jej ręce wciąż, nie wiedzieć czemu były skute kajdankami, a myśli plątały się bezładnie. Mężczyzna wstał jakby chciał przyjrzeć się jej z bliska. Pod pozorem przyniesienia popielniczki przeszedł koło do niej nasycając się zapachem jej ciała.
-Proszę mnie rozkuć, ja nic nie zrobiłam- powiedziała powoli patrząc mu po raz pierwszy w oczy. Spojrzała na jego mocne ramię z geometrycznym tatuażem, wyobrażającym pająka zawieszonego w centrum sieci, po czym przełknęła nerwowo ślinę.
-A ja mam całkiem inne informacje. Po pierwsze okradłaś sklep. Po drugie znieważyłaś funkcjonariusza na służbie...i po co ci to było- powiedział z wyraźną satysfakcją obserwując wciąż sutki dziewczyny.
-Ma pan na myśli kradzież czekolady? Nie, nic nie ukradłam. Zostałam niesłusznie oskarżona i publicznie upokorzona... po prostu zwyczajnie chciałam uciec, chciałam żeby mnie zostawili w spokoju- mówiła coraz bardziej się ożywiając. Proszę niech pan zdejmie mi kajdanki.
Powoli, powoli - powiedział z nutką filuternej nuty w głosie, najwyraźniej bawiła go sytuacja. -Najpierw chcę usłyszeć prawdę.
-Już mówiłam niczego nie ukradłam , chciałam tylko uciec , potem, ci mężczyźni pobiegli za mną przewrócili na ziemię. Wykręcili mi ręce, o proszę, tu są ślady! To są prawdziwi bandyci. A ochroniarz był brutalny, takiemu tylko w pysk napluć...
-Hola hola panienko, coś mi się tu nie zgadza, ktoś tu kłamie i chyba wiem kto.
-No tak, a teraz opowiesz mi jeszcze raz wszystko po kolei a ja będę zapisywał każde słowo i pamiętaj jest to zeznanie na policji i poniesiesz poważne konsekwencje jeżeli nadal będziesz kłamać, a teraz zacznijmy od początku. Masz jakiś dowód tożsamości.
Mam – odpowiedział a Natalia wskazując na haftowaną torbę cały czas zawieszoną przez plecy .Dziewczyna próbowała wyjąć portfel cały czas mając skute ręce. Poczekaj pomogę ci powiedział niespodziewanie sięgając do wnętrza torby i wyciągając portmonetkę z ekologicznej skóry opatrzoną małą kieszonką na dokumenty, po czym wyciągnął dowód osobisty.
-A więc jesteśmy pełnoletni, no tak... powiedział wciąż przyglądając się jej zgrabnemu ciału ubranemu w tak niefortunne ciuchy. Następnie wstał z fotela i nachylając się nad jej dekoltem, niespiesznie zaczął zdejmować kajdanki. A teraz możemy zacząć spisywać protokół, gotowa? Tylko bez żadnych ściem.
Po godzinie spisywania protokołu, ustaleniu niekaralności i uświadomieniu dziewczynie skutków popełnionego wykroczenia, w najlepszym wypadku karanego grzywną, a może nawet wyrokiem w zawieszeniu, policjant wreszcie wydobył z Natalii przyznanie się do kradzieży tabliczki czekolady i tym samym podniósł statystykę wykrywalności przestępstw w mieście. Pozostała jeszcze kwestia ochroniarza i jego decyzji w sprawie o zniesławienie i tu sugerował skorzystanie z pomocy adwokata. W końcu dziewczyna została puszczona wolno i pożegnana powłóczystym spojrzeniem policjanta udała się stronę wąskiego korytarza oświetlonego nieprzyjemnym chłodno- fioletowym światłem, z widocznym w głębi trzema wąskimi schodami, za którymi po prawej stronie widniały drzwi do damskiej toalety.
Natalia schodziła powoli, rozcierając obolałe nadgarstki, po czym postanowiła wejść do toalety poprawić włosy i jako tako uporządkować ubranie. Dopiero patrząc w lustro uświadomiła sobie co naprawdę się dziś wydarzyło.
- Ale ty jesteś głupia- powiedziała na głos. Po co ci to było... tabliczka czekolady, ki diabeł cię podkusił żeby kraść.
-Idiotka- znów mruknęła pod nosem. Tylko kompletna idiotka może uciekać ze sklepu z tabliczką czekolady!, paranoja...a teraz nie wiadomo co będzie i ten nieszczęsny ochroniarz, cham jeden. Tego na pewno nie żałuję i chętnie jeszcze raz naplułabym mu w tę gębę- pomyślała z goryczą. Co za pechowy dzień- kontynuowała. Najpierw rano, urwałam pokrętło od kranu i naprawdę niewiele brakowało a, zalałam bym sąsiadów. Na szczęście tata pokazał mi gdzie jest główny zawór wody. W sumie każdemu może się przytrafić urwanie kurka i nie była to nieuważność, tylko on był stary i pordzewiały. Już dawno należało go wymienić... Strach pomyśleć co jeszcze się dziś wydarzy a do wieczora jeszcze daleko. No tak, Trzeba zawieźć dokumenty do Urzędu Miasta, potem odebrać siostrę z przedszkola, ogarnąć chatę...Nie...rodzicom ani słowa o dzisiejszej wpadce. Jezu, co oni sobie by pomyśleli. Kochana córeczka , studentka artystycznej uczeni kradnie czekoladę, dokonuje napaści na funkcjonariusza, zostaje odstawiona w kajdankach na komisariat.. Nie, nikt nie może się dowiedzieć, nikt nawet Marcin... Nie , nie mogę mu ściemniać, Może mu powiem, ale dopiero wieczorem jak spotkamy się na koncercie – kontynuowała wewnętrzny dialog , opuszczając nieprzyjazny teren. A świat dookoła sycił zrównoważoną zielenią i wabił równo wystrzyżonymi klombami, wysadzonymi kępami różnobarwnych bratków, przetykanych turkami i pelargoniami. Ładnie tu mają- pomyślała przechodząc przez bramę, żegnana surowym spojrzeniem strażnika, rzucając ostatnie spojrzenie na świeżo wyremontowany budynek komisariatu i jego małe okienka przesączające niewielkie porcje łagodnego żółtego światła.
Wieczorem Natalia ubrała w jej mniemaniu najlepsze ciuchy. To znaczy wzorzyste szarawary zastąpiła czarnymi i do tego miniaturowa podkoszulka z czaszką konia, kolczyki śrubki i jedyny akcent kolorystyczny, purpurową chusteczkę podtrzymującą ciężkie dredy. Miała swój awangardowy styl i nie znosiła żywych kolorów, ani ulizanych fryzurek. Całą sobą odzwierciedlała buntowniczą postawę coraz rzadszą wśród dzisiejszej zbyt coolowej, na jej gust , młodzieży. W sumie niewiele ją obchodziło, że bunt nie był w modzie. Tak samo z muzyką. Po prostu wciąż ceniła metal z elementami folku i od dwóch lat była fanką”Samsary”. A dzisiaj znów chłopaki zagrają w „Prostokącie” ,będzie okazja poszaleć i wytrząść z siebie wszystkie stresy.
Szczelnie wypełniony klub tonął w oparach sztucznej mgły . Stanęła zboku wodząc wzrokiem wśród tłumu rozochoconej i niezbyt trzeźwej młodzieży, ale nigdzie nie dostrzegła znajomej sylwetki. Po chwili pojawili się muzycy i zaczęli instalować sprzęt na scenie .Natalia spojrzała na basistę i pomachała mu ręką na powitanie. Miała nadzieję,że ją pamiętał. Pół roku wcześniej , po koncercie w tym samym klubie, Marcin poznał ją ze swoim kumplem Jaro, potem poszli na nocny spacer nad morze. Chłopaki nago kąpali się w Bałtyku, a ona udawała ,że się nie wstydzi. Jaro zauważył ją i posłał jeden ze swych szczerych, mocnych uśmiechów, zamachał rękami, po czym wrócił do strojenia gitary. Za chwilę na scenie pojawił się wokalista charyzmatyczny Jassa, młodzieniec o bujnych blond włosach okalających jego wyrazistą nordycką twarz i szeroko osadzone elektryzujące, ciemne oczy. Powitał wszystkich i w morzu braw jego słowa stały się prawie niesłyszalne. Po chwili poprawił mikrofon i znów dźwięk popłyną wyraziście. Hej ziomale – zakrzyknął – miło znów dla was zagrać . Naprawdę lubimy to miejsce i kochamy was! Tutaj brawa znów wplotły się w jego głos. Jak pewnie wiecie i czytaliście na stronie kapeli, niedawno rozstaliśmy się z naszym perkusistą Krzywym. Chciałem wam przedstawić nowego członka zespołu , tutaj odwrócił się w prawo i gestem zaprosił go na scenę. Po chwili z półmroku wyłoniła się masywna sylwetka pałkera, mężczyzny w czarnym podkoszulku z wizerunkiem słowiańskiego boga Peruna. Oto Ziemowit , powitajmy go na scenie. I znów donośne oklaski i ryk radości zagłuszył na moment jego głos, po czym mężczyzna wziął mikrofon i niskim głosem powiedział: Witam was i dziękuję za gorące przyjęcie.
W tym samym momencie serce Natalii zatrzymało się na chwilę jakby pragnęło zaczerpnąć oddechu przed następnym uderzeniem. Mężczyzna podniósł w górę wytatuowane ramię z wyobrażeniem pająka w samym centrum sieci, po czym spojrzał na lewo gdzie stała ona . Na moment ich wzrok spotkał się i spiętrzył niczym naprędce wyprodukowana piramida z lodu.
Nie wierzę- powiedziała pod nosem. W co nie wierzysz?- niespodziewanie zagadnął Marcin pochylając się nad jej karkiem.
-Ach w końcu cię odnalazłem - wyszeptał przytulając ją mocno i na moment zasłaniając masywną wytatuowaną sylwetkę osnutą oparami sztucznego dymu.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt