Przyjaciele w czasie - Miyo
Proza » Miniatura » Przyjaciele w czasie
A A A
Od autora: Lubuję się w dłuższych formach, ale na debiut wybrałem miniaturkę by więcej czytelników zajrzało.

Kanon fiksacji: każdy człowiek to odrębna galaktyka.

 

Siedziałem z przyjacielem w kosmicznej przestrzeni. Otoczenie zniekształcała się a postacie zmieniały formy. Po nocy następował wieczór a po wieczorze ranek, koziorożec zamieniał się w barana a baran w raka. Ubrałem kamizelkę śmierciodporną, w narządach chwytnych spoczywał nabity neutralizator życia, w mackach anihilator materii i miałem jeszcze wiele uzbrojenia poukrywanego na nieprzewidziane sytuacje. A wewnątrz ustabilizowane centrum bytu odmierzało czas uderzeniami. Czekaliśmy.

            Przyjaciel spoczywał na rodzącej się gwieździe, niedbale oparty o krawędź konstelacji. Z obojętnością lustrował czarną dziurę ziejącą otchłanią, ale dochodziło do środka istoty, że za refleksyjną fizjonomią kryje się oblicze kosmicznego mordercy światów, który ma w jaźni niejeden spopielony układ słoneczny.

Pouczał mnie jak przyjaciel: nie ufaj ani przestrzeni ani czasowi, bądź zawsze czujny w czasoprzestrzeni. W czasoprzestrzeni zaczyna się dewiacja: czas zachowuje się irracjonalnie a przestrzeń zakrzywia w kierunkach nieprzewidywalnych. Nie ufaj też najbliższym, bo oni są najgorsi w czasoprzestrzeni. W tej nieznanej formie następuje destabilizacja totalna przez nikogo niezbadana.  Przyjaciel staje się wrogiem a wróg zamienia w antywroga, bitwa jawi się przyjemnością a rozkosz katuszami. Zagubienie wszechtotalne.

Wiedziałem o tym. W naszym zawodzie nic nie było tym, czym się wydawało być. Nie bałem się, mimo że dopiero zaczynałem karierę wojownika kosmicznego. Spokój umiejscowiony w ośrodku neuronów, pełzał po organizmie i opasywał istnienie.

            Czekałem na kilerów. Pył międzygwiezdny przywiał, że za centralny układ rozrodczy wyznaczono najwyższą nagrodę. Ledwie wkroczyłem w kosmos a już zaczęły się problemy.

- Muszę iść – przyjaciel podniósł się. – Mam dzisiaj do wykonania dwa zlecenia. Pamiętaj – dodał, gdy już stał w czeluści. – Ufaj tylko sobie. I miej organy postrzeganie dookoła korpusu zawsze otwarte. Kosmos jest obojętny. Czasoprzestrzeń zdradziecka. Twory kruche i niepewne, ale obłudne.

            Zostałem sam. Przycupnąłem na krawędzi galaktyki i trzymając mackę na kolbie neutralizatora życia czekałem. Przypadkowo pojawiały się plejady gwiazd osobliwych z dzikimi układami planetarnymi. Atakowały   nieudolne meteoryty i ślepawe mgławice. Migotały przedziwne byty, o których nigdy nie słyszałem. Na wszelki wypadek każdy podejrzany obiekt nieżywy dematerializowałem. Również tubylcy chcieli mnie unicestwić. Odważni usiłowali bezpośrednio a tchórze uciekali się do prymitywnych zmyleń. Majestatycznie pojawiali się, ale zachowywali tajemniczo bądź podejrzanie. Wiedziałem, że wykonywali przeznaczone obowiązki, ale czułem, że są im obce. Czekali na chwilę nieuwagi z mojej strony, lecz liczyli, że nie dam się zaskoczyć. I nie dałem się zaskoczyć. Każde pojawienie się układu słonecznego powodowało automatyczny odruch wyciągnięcia anihilatora materii. Spokojnie trzymałem mackami i celowałem w rodzące się światy.

            Przyszła ukochana partnerka. Jej mogłem ufać. Kochaliśmy się szczerze. Przy niej schowałem uzbrojenie i rozluźniłem się, ale wrodzona ostrożność dyskretnie lustrowała otoczenie. Na zimnej gwieździe spoczywała ukochana. Była ładna i dobra, więc winna otrzymać od losu lepszy byt niż trefną egzystencję u boku wiecznie niepewnego organizmu. Obiecałem ukochanej, że jak pokonam wrogie otoczenie wyjedziemy hen w inny wszechświat i rozpoczniemy nowe życie: sielankowe i stateczne. Uśmiechnęła się ciepło, ale poczułem, że nie uwierzyła. Lecz milczała, bo mimo wszystko kochała mnie i chciała wierzyć w łgarstwa.

            Nagle poczuła się beznadziejnie, więc musiałem wezwać terapeutę. Pojawił się wynędzniały osobnik. Nie wyglądał jak lekarz i zachowywał się bardzo dziwnie. Niby analizował ukochaną, mierzył rytmy egzystencji, zaglądał w otwory zewnętrzne, ale miałem wrażenie, że za chwilę wyciągnie tajną broń i unicestwi mnie. Każdy opanowany ruch doktora wywoływał zdwojoną czujność. Na wszelki wypadek wyciągnąłem bombę destrukcyjną i markowałem zabawę. Nie chciałem by myślał, iż podejrzewam go. Byłoby nietaktem trzymać na muszce osobnika, który usiłuje pomóc ukochanej.

            Zaaplikował lubej dawkę adrenaliny i ostrożnie oddalał się. Gdy tylko zniknął pojawiło się dwóch kilerów. Ci otwarcie zaatakowali. Perfekcyjnie znali kosmiczne sztuki walk. Jeden zawisł obok czarnej dziury a drugi rozpoczął obłędnie zaczepny pląs. Nie widziałem broni u niego, więc chciał mnie wykończyć psychicznie. Wymachiwał czułkami i rzucał zaklęcia. Trzymałem pistolet śmierci i celowałem w ośrodek rozruchu.

- Rzuć broń – krzyknął. – I stańmy do walki jak byty równe.

- Odejdź – powiedziałem spokojnie. Nie byliśmy bytami równymi, bo ja nie chciałem walczyć.

A wówczas on niezauważalnym ruchem pchnął we mnie unoszącą się obok niego olbrzymią planetę. Bryła najeżona płynnym azotem niebezpiecznie sunęła prosto na mnie. Odskoczyłem unikając śmiertelnej kolizji.

Wykorzystał zamieszanie i przemieścił w moim kierunku. Nie chciałem zabijać, ale coraz bardziej zbliżał się. Pierwszy raz strzeliłem w górę dla ostrzeżenia. Rozwaliłem planetę i na kilera posypał się pył. Chciałem nastraszyć szaleńca, lecz on zbliżał się w moim kierunku. Ciągle wrzeszczał wymachując antenami i sypał klątwy niemiłe.

            Strzeliłem. Kula rozszarpała typka. Resztki rozsypały się w niebycie. Poczułem złość, że musiałem zabić istotę żywą – niepisane prawo wszechświata głosiło, że można unicestwić galaktykę, ale życie jest święte.

Jego towarzysz podszedł i czekał na dematerializację. Zrozumiałem, że byli klonami, więc nic nie musiałem robić, bo po chwili zniknął. Uspokoiłem się, bo to sugerowało, że byli bytami sztucznymi. Ukochana rozłożona na gwieździe uśmiechnęła się.

            Wydmuchałem nagromadzone napięcie i otarłem mokrą górę. Międzygwiezdny huragan zmiótł parę galaktyk. Czułem lepiącą się kamizelkę do korpusu i spływające po tyłach strugi mordęgi. Na sąsiedniej planecie nastąpił potop. Zmęczenie oplotło ustrój i zapragnąłem przestać postrzegać, chciałem zapomnieć i odpoczywać. W takim momencie mogli mnie wykończyć i zapanować nad sensem walki. Mimo wszystko zobojętniałem. Pistolet odłożyłem na najbliższą planetę. Poczułem pragnienie i senność. Poddałem się chęciom, bo ukochana czuwała, więc pokrzepiająca wiedza pozwalała na deczko zapomnienia. Luba objęła mnie i ukoiła.

            Wrócił przyjaciel. Był drugim i ostatnim osobnikiem, któremu mogłem zaufać. Nie pytałem czy zrealizował zlecenia. Takich pytań nie zadaje się zawodowemu wojownikowi galaktycznemu. Zobaczyłem, że też jest zmęczony. Zaczęliśmy wymieniać poglądy.

            Przyjaciel przekazywał, że nasza egzystencja jest ciężka, niebezpieczna, ale jednej osobie trzeba zaufać. Ukochana przytakiwała obejmując i całując. Należy zawierzyć by móc bytować. I przekonywał najbliższy, że nigdy nie wolno zdradzać przyjaciela, mimo obiecywanych nagród. Przypomniałem sobie wówczas jak to proponowano mi panowanie nad galaktykami i życie wieczne za unicestwienie przyjaciela a ja zawsze odmawiałem. I gdy tak dialogowaliśmy serdecznie, przyjaciel nagle wyciągnął prozaiczny pistolet i wycelował w moją górę. Chciałem się bronić, ale ukochana przytulając się usunęła wszystkie skrzętnie ukryte uzbrojenie.

- Nikomu nie ufaj – powiedział przyjaciel – nawet mnie, nie wspominając o kobiecie. Przykro mi. Byłeś moim przyjacielem, ale nade wszystko kocham życie i władzę. A za martwe organy, których tak zawzięcie bronisz zaproponowano mi wieczność i panowanie nad światami w towarzystwie twojej kobiety. Zaoferowano mi spełnienie marzeń. Nie potrzebuję twojego wybaczania.

            Nigdy nie czułem strachu, ale w decydującym momencie zamknąłem się tak bardzo, że żadna broń by mnie nie przebiła i jednocześnie wykonałem chaotyczny gest macką, tak niefortunny, że wytrąciłem przyjacielowi broń. Usiłował walczyć, ale niepojętym impulsem wykorzystałem szansę. Sprawnie ująłem leżący na planecie pistolet i zastrzeliłem przyjaciela. Ukochana usiłowała się bronić, ale zamknąłem organ postrzegania i również skosiłem zdradziecką, sucz. Mimo potwornych czynów poczułem ulgę. W głowę wepchało się: gdybym posiadł czas zrozumiałbym idee. I tak się stało. Dotarło do mnie, że dybią na moje marne życie wszyscy.

 

- Gratuluję – usłyszałem – otwórz się.

            Otworzyłem się i poczułem.

- Uratowałeś życie. To tylko kolejna niewiele znacząca bitwa. Kobieta ma lat czterdzieści cztery. Mieszka na Ziemi trzeciej planecie układu słonecznego. Od dwóch lat walczy z rakiem macicy. I dziś wygrała z chorobą. I to właśnie ty jej pomogłeś. Razem wykończyliście chore komórki. Czeka cię nagroda.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miyo · dnia 20.09.2015 00:53 · Czytań: 507 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 3
Komentarze
skroplami dnia 20.09.2015 16:43 Ocena: Świetne!
Pogmatwanie dobre z ludzkim zakończeniem :).
Walka w przestrzeni ponad "wszechświatem" jak "Obcy" ciut z humorem :).
Koniec ludzki :).
Suma: przyjemność czytania i napięcie w trakcie ;).
Miyo dnia 20.09.2015 20:03
tak to właśnie widzę
o każdą naszą decyzję ktoś walczy we wszechświecie
he he oczywiscie w w tym tekście
bo może co przedstawię później olewają nas totalnie

pozdrawiam i spasiba za koment

mioy
dangerousNight dnia 22.09.2015 19:15
Strasznie pokręcone. Da się wyłapać, co jak i kiedy. Choć nie wiem czy można użyć tych określeń do bytów istniejących ponad wszechświatem ;) Mi się podobało nie licząc końcówki. Zdradziła go, a on jej jeszcze pomógł, no ale bywa i tak :)
A teraz mniej przyjemna część: wyłapałem kilka brakujących przecinków i czegoś takiego:
Cytat:
Oto­cze­nie znie­kształ­ca­ła się

Mylą się samogłoski, czy niedociągnięcia w edycji? Poza tym wszystko wygląda ładnie :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty