Diabeł na fresku? - JOLA S.
Proza » Inne » Diabeł na fresku?
A A A
Od autora: "Natura ludzka nie jest źródłem grzechu, a fascynującym obiektem wartym głębokiego poznania". Leonardo da Vinci

"Umysł malarza powinien być jak lustro odbijające tyle obrazów ile przedmiotów ma przed sobą"
Leonardo da Vinci

****

Jeszcze nie zaczęłam, a już chciałabym postawić kropkę. Bo jak pisać o prawdzie, o fenomenie uznanym za archetyp człowieka epoki renesansu, który wiąże się z niejedną opowieścią. Leonarda da Vinci nie umiem z nikim porównać. Jest w nim coś z mitycznego bohatera, ale nie brak mu też cielesności, jest człowiekiem z krwi kości. Udawadnia swoim życiem i dziełami, że jest niepoprawnym marzycielem i zarazem smutnym mizantropem, geniuszem idącym przez życie w pojedynkę, z wyboru, a jednocześnie zwykłym mężczyzną tęskniącym za miłością, za kobietą. Dziki, uparty i gwałtowny, niezwykle pracowity i wytrwały. Gdy czytam jego notatkę widniejącą na skrawku papieru pod szkicem projektowanej kopuły „ szkoda, że jest zbyt mało jest wokół mnie ludzi mnie podobnych” odnoszę wrażenie, że był pewny siebie, nawet pyszny. Z innych dowiaduję się, że był nienadęty, niezarozumiały, nader racjonalny, wiedzący, kiedy swoje ego zapędzić do klatki. Jedno nie podlega dyskusji - to doskonały, urokliwy i mądry człowiek, któremu bez żadnych wstępów dałabym się zniewolić.
 Twój bóg dawno umarł, a ty żyjesz, powiedział niedawno mój przyjaciel. Moje życie przy życiu Leonarda da Vinci pozostanie zawsze małym, niepozornym - odpowiedziałam bez namysłu, spuszczając głowę.

W nim, w jego dokonaniach zawsze będzie dla mnie coś baśniowego, wielkiego, obezwładniającego i jednocześnie motywującego. To on pierwszy wyjaśnił czemu niebo jest niebieskie, skonstruował czołg, maszynę latającą, 60 lat przed narodzinami Galileusza twierdził, że za pomocą wielkiego szkła będzie można oglądać galaktykę, podzielał teorie grawitacji Newtona, chociaż ten na świat przyszedł 400 lat później.
Jakim cudem udało mu się zrobić tak wiele, dysponując tak ograniczonymi siłami?
Nie mam wątpliwości dzięki licznym talentom, wyobraźni i uporowi w konsekwentnym działaniu. Nie mam wątpliwości dzięki licznym talentom, wyobraźni i uporowi w konsekwentnym działaniu.

Najbardziej dla mnie poruszające jest w nim to, że wręcz kompulsywnie tworzył rzeczy piękne. Nie z jakiegoś konkretnego powodu, ale dla samego piękna. Jedyna religia, jaką wyznawał, to religia przyjaźni i życia wewnętrznego - rozumu i oka. Sposób w jaki odnosił się do świata zewnętrznego i samego siebie. Mówiąc o jego geniuszu znika we mnie przestrzeń do rozmowy i kłótni. Leonardo gra w swojej lidze i nadal trudno mu znaleźć konkurencję. Od wielu uznanych nazwisk dzielą go ciągle lata świetlne. Tak było i będzie. Pozostaje wiara, która da mi ułudę zrozumienia jego talentu i sposobu postrzegania świata.


  Kim byłeś Leonardo? Kim byli ci, wśród których żyłeś naprawdę? Kim byli twoi nauczyciele i uczniowie?


By poszukać odpowiedzi na te dręczące pytania poleciałam w maju do Mediolanu, ale nie tylko, dlatego. Na decyzję chyba miało wpływ to, co sądzę o świecie, szczęściu, śmierci i sensie życia. Dawno temu, pamiętam, jeszcze w Paryżu postanowiłam nauczyć się tego wyjątkowego miasta, zrozumieć je, pociągało mnie irracjonalnie. Spacerując po ulicach Mediolanu śladami Leonarda da Vinci chyba sama nie wierzyłam, że znajdę to miasto tak ciekawym i wspaniałym. Mam tu swoje miasto!– Te słowa młody de Vinci wykrzyknął, widząc Mediolan po raz pierwszy.
To samo wyrwało się z moich ust po wejściu do zatłoczonego, powalającego pięknem i przepychem architektonicznego detalu pasażu Wiktora Emanuela II. Dziwne, to trzecie po Florencji i Paryżu jego miasto, a we mnie coraz większa obsesja. W Mediolanie sama z maniackim uporem spod zasłon chciałam wydobyć to, co jest w Leonardzie da Vinci najistotniejsze. Chciałam zebrać światło, by widzieć w ciemności. Brzmi to dziwacznie! Nic to! Moje świeże emocje niewątpliwie staną się kiedyś moją historią, ale na pewno jeszcze nie dziś!
Leonardo do Mediolanu przyjechał na chwilę, wracał dwa razy. Wiedział, dlaczego i po co. Niektóre dzieła mistrza mogłyby powstać wszędzie. Jego „Ostatnia Wieczerza” i ”Dama z gronostajem” tylko tu. Tu Mona Lisa zapewne uśmiechała się inaczej. Leonardo nie lubił rozstawać się z tym małym, ukochanym portretem, ciągle woził go z sobą. Z jakiego powodu? To jeszcze jedna zagadka, którą chciałabym rozwikłać. W Mediolanie nareszcie był sobą – suwerenny oddychał pełną piersią, malował, konstruował, rzeźbił, studiował, tęsknił i kochał. Rozumiem go, chodziłam po jego domu, dotykałam dłonią mebli, wąchałam kwiaty w jego ogrodzie. Nastroju tego miejsca podobnie jak Mediolanu nie da się porównać do żadnego innego miejsca na mapie Włoch. Od wieków cieszy się jednakowym zainteresowaniem, chociaż za każdym razem z zupełnie z innych powodów.
Kiedy siadałam do pisania o Leonardzie da Vinci i o Mediolanie pamiętałam, że wszystko, co robię ma swoje konsekwencje – jeśli wyleję sobie kawę na rękę to mogę się oparzyć? Moja euforia powoli mija, w jej miejscu pojawia się świadomość, że opowiadając o nich, podjęłam się trudnego zadania. Pisząc to opowiadanie, sieję ludziom grządkę kwiatów, a oni zerwą te, które maja ochotę zerwać. Ale do rzeczy, muszę się trzymać tego, co uznałam za najistotniejsze w niedawnych przeżyciach, tego, co na zawsze zapisało się we wspomnieniach ze spotkania z Leonardem da Vinci w Mediolanie. Czy uda mi się to zrobić nie wyciągając trupa z szafy?



****

Trwa od dawna wyczekiwany poranek. Czuję się jak skoczek na wybiegu. Ostatnia wybrukowana przecznica i nareszcie wita mnie tonący w promieniach słońca klasztor w kolorze palonej cegły, delikatnie oszpecony blizną nieczynnych schodów przeciwpożarowych. Drgające od ciepłego wiatru powietrze rozmywa monumentalną sylwetkę budowli. Podchodzę bliżej. Klasztor szczelnie przylega do gotyckiego kościoła Santa Maria delle Grazie. Czaruje kształtem wspaniałej renesansowej kopuły, dzieła mistrza Bramantego. Przed wejściem stoi już grupa chętnych do obejrzenia słynnego dzieła Leonarda de Vinci. Wiszę niecierpliwie w ogonku oczekujących. Mam jak wszyscy przypisane piętnaście minut. Energiczna przewodniczka poucza nas jeszcze, żeby nie ruszać się gwałtownie, nie kichać, nie kaszleć, pewnie powiedziałaby chętnie: nie oddychać, bo to też zwiększa poziom wilgotności w refektarzu i szkodzi freskowi. Jedno, co nie jest zabronione, to trwanie w zachwycie.
Stoję pokornie, wstrzymując oddech i szeroko otwieram oczy. Mimo, że na zewnątrz jest słońce, w środku korytarzyka prowadzącego do refektarza prawie nie ma światła, nie dochodzi też gwar miasta. Pomieszczenie jest podobne do czegoś w rodzaju śluzy, jest w nim trochę z atmosfery przedsionka piekła. To kawałek starannie zapakowanego włoskiego świata, skutecznie odmierzone miejsce na dobrze widziane szaleństwo.

W końcu wchodzimy. W refektarzu delikatnie pachnie kurzem i tanimi perfumami, jest przyjemnie, bo chłodno. Z głośników płynie monotonna litania: no camera, no video, no flach, no camera, no video… Fresk jest podświetlony białymi trójkątami światła. Leonardo malował olejem zmieszanym z temperą na suchym tynku. To malowidłu nie służy. Technika al secco, praktyczna ze względu na możliwość wprowadzania poprawek do kompozycji obrazu, okazała się nieodporna na działanie czasu. Liczne przebarwienia i ubytki na fresku nikomu nie przeszkadzają, są unikalne. Jest ciasno, czuję oddech innych ludzi. Ledwo ktoś dotrze bliżej do fresku, zaraz ustawiają się za nimi następni biesiadnicy, cień zastępuje cień, ktoś wskazuje palcem na zegarek, ktoś na słuchawki. Skorośmy przyjechali i zapłacili, człowiek praktyczny powinien do końca wykorzystać okoliczności, wyjrzeć przez wszystkie okna szarpnąć za wszystkie klamki. Stają na palcach, żeby wyjść na swoje i swoje zobaczyć. Wypada się odsunąć. Stąd widać najlepiej; Stąd widać cokolwiek.
- Malował, tak jak gdyby rysował. Pokazał nawet powietrze znajdujące się między postaciami i przedmiotami. Pozwala zachwycać się najdrobniejszymi detalami ruchów pędzla. Jego obrazy są w ciągłym ruchu, wystarczy się przyjrzeć temu freskowi - mówi półgłosem przewodniczka.
- To znaczy, że malarz nie czekał, aż farba wyschnie na fresku. Ciągle coś zmieniał i nie przejmował się zmianami- tłumaczy dalej.
- Czy było to celowe działanie ?
- Z nowych badań nad malowidłem wiemy, że było to zamierzone działanie twórcy - wyjaśnia.


Zatrzymuję się przy wysokim oknie wąskiego refektarza, warunki do obserwacji ciągle mi nie sprzyjają. Chcę widzieć dzieło pobożne, wierne nauce kościelnej i wolne od jakichkolwiek własnych interpretacji, a zwłaszcza nieprawomyślnych. Nagle wmurowuje mnie w posadzkę. Przestaję słuchać słów przewodniczki. Na moment nie spuszczam wzroku z wyblakłego fresku, chciwie pochłaniam jego najdrobniejszy szczegół. Jest ich do obejrzenia mnóstwo. Myśli błąkają się jak oszalałe w głowie, serce zaczyna bić jak młotem. Fresk szokuje perfekcyjnym naturalizmem, sekwencja kształtów nie może być przypadkowa. Wydaje mi się, że to wędrowanie nigdy się nie skończy, ale nie odczuwam strachu. Szybko osiągam pewność, że w ciszy refektarza na moich oczach rozgrywa się dramatyczny spektakl, zaplanowany przez mistrza de Vinci w najdrobniejszych szczegółach. To misterna niezwykle żywa ilustracja wielkiego religijnego wydarzenia zapisanego w ewangelii według św. Jana. To wszystko jest tak emocjonalne i aktualne. Nie potrafię się zdystansować, wikłam się w rozmowę samej z sobą.
Na kogo, na co wskazuje nieruchomo namalowany nóż? Czy jest czymś więcej niż rekwizytem?
Leonardo powoli odsłania przede mną tajemnicę, intymną, szokująco brutalną i piękną. Po ciele czuję mrowienie, zupełnie inne od tego, jakie czułam wtedy w czerwcu, w Luwrze, patrząc w oczy zagadkowo uśmiechniętej kobiety z Florencji. Rysy twarzy widniejących na fresku są lekko zatarte upływem bezlitosnego czasu. W niczym to mi nie przeszkadza, wręcz odwrotnie. Robi to wrażenie celowego zabiegu. Mimika twarzy apostołów i kolor odpowiednio dobranych farb jaskrawo oddaje i potęguje szarpiące nimi gwałtowne uczucia, nie w nich nic boskiego, są na wskroś ludźmi. Znajduję w nich przejmujący mnie dreszczem niepokój, zdziwienie, skrajne oburzenie, wołanie o prawo do własnej ważności, zdziwienie, bezradność, wątpliwości i głęboką urazę. Nieomal słyszę jak siedzący centralnie Jezus mówi, spokojnym głosem: „Jeden z was mnie zdradzi.” Jak rażona piorunem, zaczynam rozumieć, słyszę, co Leonardo malując ten fresk chciał powiedzieć światu?
Fresk krzyczy: To wszystko było z góry przesądzone i zaplanowane przez Boga Ojca! Syn jego - Jezus musiał umrzeć, wiedział o tym długo przed tą wieczerzą. Dlatego rzekł do apostołów ”…jeden z was mnie wyda.” Nikt i nic z nie mógł temu zapobiec. Judasz miał był tylko wybranym z rozmysłem narzędziem w ręku Pana. Nawet diabeł jest bezradny wobec jego woli.


Leonardo da Vinci jest tak pewien swego…


Łapię oddech, przecieram dłonią spocone czoło, poprawiam okulary, uspakajam się i przyglądam się dalej.


Umiejscowienie każdej postaci ma swój sens, podział apostołów na dwie grupy, lewą i prawą nie jest bynajmniej przypadkowy, służy jakiejś wręcz matematycznej koncepcji mistrza, przekazowi, pozwala mi lepiej zrozumieć ludzki wymiar namalowanej na tynku sceny. Malarz w niej przekonuje - w Chrystusie istnieją dwie równorzędne natury boska i ludzka. Każdy szczegół nagle nabiera dla mnie gigantycznego znaczenia. Osoba Jezusa jest odpowiednio wyważona. Nie pozbawiając twarzy Jezusa krótkiej brody, nie malując nad jego głową aureoli czyni ją bardziej ziemską, bardziej bliską nam śmiertelnikom, tymczasem resztę – gest rozpostartych rąk pozostawia odpowiednio, bym mogła nadal wierzyć w boski wymiar tej postaci. Autor fresku gra z widzem w swoją wolną od pozorów grę. Bawi się ze mną jak z dzieckiem, znając wynik rozdania.
Fresk miał być i jest w założeniu świadectwem ożywczych przemian, jakie miały miejsce w ówczesnym świecie, w świecie renesansu, w okresie, w którym żył i tworzył. Zagadnienie grzechu i życia wiecznego wtedy traciło znaczenie, a z nim zamierał średniowieczny lęk przed diabłem. Uwaga ludzi odrodzenia skupiała się na człowieku i jego życiu doczesnym, obalała stary porządek Średniowiecza. Leonardo da Vinci, jako pierwszy to zjawisko przedstawia w swoim obrazie, ma odwagę to zrobić, tu w kościele. Nie, nie był heretykiem. Tak nigdy nawet nie pomyślałam.

  "Natura ludzka nie jest źródłem grzechu, a fascynującym obiektem wartym głębokiego poznania". To jego słowa.

  Na twarzy Jezusa Leonardo de Vinci namalował delikatny zarost, jest to novum w przedstawianiu twarzy Chrystusa. Broda przestała być dla autora fresku oznaką nieczystości, staje się symbolom męskiej godności i dostojeństwa. Dużo wcześniej Leonardo dowodził w swoich rozprawach, że jest zdrowa, gromadzi siłę życiową i elektryczną.(sic!) Nie tylko z tego powodu jest dla mnie szczególnym malarzem,uczonym, wolnomyślicielem, nie zakłamującym żadnej prawdy, tej religijnej też. Ta myśl nasuwa się we mnie z upływem minut, sama. Malując "Ostatnią wieczerzę" nie dysponował całkowitą swobodą, przecież pracował na zamówienie przeora kościoła „,ale od czego człowiekowi dany został intelekt”. To zdanie z lubością powtarzał i co najważniejsze stosował w praktyce.
Robi się coraz ciekawiej, niestety moje piętnaście minut szybko się kończy, wychodzę z refektarza ostatnia, całkowicie oszołomiona. Na progu odwracam się w stronę fresku jeszcze raz.
 Co jeszcze da Vinci mógł powiedzieć tym obrazem?
Chyba tylko to - w tym cudownym malowidle tkwi diabeł, malarz ukrył go skrzętnie. Diabeł Leonarda nie straszy, pomaga zrozumieć zwykłemu człowiekowi nowy świat, świat epoki odrodzenia, odmienia jego życie w wierze czyniąc je prostszym, bardziej ludzkim...

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
JOLA S. · dnia 31.05.2016 19:26 · Czytań: 915 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Komentarze
purpur dnia 07.06.2016 12:25
No naprawdę niezwykły tekst. Czuje się tutaj tak wiele pasji autora, jego oddania, jego fascynacji i osobą i miastem i ... obrazem.
Mimo, iż nie jestem odbiorcą takiego rodzaju pisania, o takiej tematyce, to musze przyznać iż przeczytałem całość z zainteresowaniem!
Do tego język jest bardzo gustowny, miło przyprawiony i powstają dzięki temu ciekawe zdania.

Wybrałaś bardzo ciekawą postać i dodałaś jej masę kolorowych elementów, zachęciłaś do odwiedzenia miejsc które on poczęstował swoją obecnością. Nie wiem czy taki był Twój cel, ale ja bym chętnie poprzebywał w domu L. Niesamowite musi być to wrażenie, stanąć tam i zobaczyć to co oglądał on!

No chętnie spojrzę co tam NOWEGO powstanie. Myślę, iż bardzo udany debiut na portalu się udał! Niezwykle oryginalny!
JOLA S. dnia 08.06.2016 04:58
Dzięki za ciepłe przyjęcie mojej skromnej osoby. Serdeczności i do usłyszenia. :D
kresowa pani dnia 14.06.2016 18:57
Trzeba poprawić włoskie zapisy: "da Vinci", nie "de Vinci"; "della Grazie"... To te, które mnie ukłuły :)
JOLA S. dnia 14.06.2016 20:18
Dzięki ! Poprawiłam
maak dnia 01.07.2016 14:06
Mnie też da Vinci niezwykle fascynuje. Tekst wciągnął mnie i wzbogaciłem się o nieznane mi fakty. Ciekawie napisane.

"Czy jest czyś więcej niż rekwizytem?"
To świadectwo, że czytałem uważnie. :)

Pozdrawiam
JOLA S. dnia 01.07.2016 14:37
Witam! Cieszę się,że Cię spotkałam i dzięki za ciepłe słowa. :) :) :)

O Leonardzie mogłabym mówić chyba tak długo jak o Vincencie van Goghu. / o nim też napisałam/ Dorzucę Ci jeszcze jedną ciekawostkę o Leonardzie -" Przechodząc przez plac targowy w Mediolanie, przez miejsce gdzie sprzedawano ptaki, wydobywał je sprytnie z klatek, a płacąc kupcom żądaną cenę, puszczał je w powietrze i przywracał utraconą wolność. Chyba dlatego natura była dla niego łaskawa. Gdziekolwiek zwrócił swą myśl, okazywał doskonałość. Nikt nigdy nie dorównał mu w zdolnościach, w żywotności, w dobroci, w łatwości - we wdzięku życia”. - To słowa mu współczesnych.
Pozdrawiam serdecznie :)
Jolka
stawitzky dnia 03.01.2017 13:01
Świetny esej! Z reguły nie czytam podobnych, ale tu zanurzyłem się po sam czubek. Znów bardzo umiejętnie ucichł Twój głos - a pojawił się tekst. Pełen zachwytu i zrozumienia dla mistrza. Bardzo dużo też dowiedziałem się na temat Leonardo, co również jest plusem.

Polecam książkę Zwrotnik Raka - Henrego Millera - w zasadzie jej fragment, w którym Henry analizuje literacko twórczość Matisse'a - i tak jak na okładce jest napisane, robi to niesamowicie! Twój tekst przypomniał mi o tym rozdziale. Literacka analiza malarstwa to sztuka w sztuce - zrobiłaś to dobrze.

Końcówkę zbabrałaś! Żadnej woli Pana tu nie ma, i tam!

Bardzo, bardzo mi się podobało.
JOLA S. dnia 03.01.2017 13:53
Wielkie dzięki za uznanie.

Narobiłeś mi zdrowego apetytu "Zwrotnikiem Raka". Na pewno przeczytam.

Co do końcówki eseju - masz rację. :)

JOLA S
stawitzky dnia 03.01.2017 13:55
ps.

Henry Miller - Zwrotnik Raka, wydanie drugie Noir Suir Blanc, str. 138 pierwszy akapit. Tam zaczyna się opis obrazów Matisse'a. Polecam gorąco.
Vigo dnia 24.04.2017 07:46
Jolu, przeczytałem Twój tekst, fantastyczny !

Lubię tego rodzaju eseje, gęste od myśli, przeżyć, obrazów.
Przypomina mi to teksty Waldemara Łysiaka o malarstwie.
Ważne jest by autor wiedział o czym pisze, by potrafił zainteresować czytelnika.
Tobie to wyszło nadzwyczajnie.

Pozdrawiam :)
JOLA S. dnia 24.04.2017 08:28
Vigo,
cieszę się, że pomysł Ci się spodobał. Chodziło mi o naświetlenie sylwetki geniusza, pokazanie swojej fascynacji jego osobą , dziełami, życiem.
Do dziś stawiam sobie pytanie - Kim byłeś? Lubię zestawiać tamten świat, który odszedł, z tym, w którym przyszło nam żyć.

Dzięki za czytanie i serdecznie pozdrawiam :) :)

JOLA S.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty