"Moja Marianna"
Każdego ranka przesuwam małą ramkę w kalendarzu na nowy dzień. Patrzę czyje są imieniny, czasem dziwię się ich brzmieniom, po czym wracam do pracy. „Marianny” – przeczytałam któregoś dnia. „Marianny, Marianny” – powtórzyłam kilka razy na głos.
Serce zawołało, że chce, że bardzo chce, posłuchałam więc go. Wzięłam telefon i wyszłam na dwór. Wybrałam numer. Odezwał się kobiecy głos, którego dawno nie słyszałam. „Wszystkiego najlepszego z okazji imienin, Marianno” – wyrzuciłam z siebie jednym tchem. Jak zwykle była czymś zajęta, podziękowała tylko w pośpiechu. Nie wyczułam zdziwienia, nigdy nie czułam żadnych emocji w jej zachowaniu, ani tych radosnych, ani tych złych. Była jakby obojętna, niezauważająca. Zapowiedziałam się, że do niej przyjadę i, że odtąd będę ją nazywać „Moją Marianną”. Usłyszałam nutkę uśmiechu w jej głosie. Taką maleńką.
Nie byłam w domu rodzinnym ponad rok. Prawie tak samo długo nie widziałam jej – mamy, którą wszyscy odkąd pamiętam nazywają Beata, choć pierwsze imię w dowodzie brzmi Marianna, po dziadku. To piękne imię, nosi w sobie tyle uczuć, zwiewności, lekkości, a ona sama nie wiedzieć czemu zgodziła się na jego zapomnienie, odrzucenie. Zmieniła się, postarzała, skurczyła. Ma nabrzmiałe żyły na stopach, napuchnięte ramiona, choć uśmiech jest ten sam, z rezerwą, tym razem przetykany nitkami wzruszenia. Jest obustronnie silnie. Nie widziałyśmy się tak długo z powodu wyolbrzymionej przez dumę lub urazę błahostki. Żadna z nas pewnie już nie pamięta jakiej. Każda boi się tej drugiej, jej oceny, krytyki, oziębłości.
Jesteśmy tylko my dwie. Robi mi kawę z ekspresu, który uruchamia jedynie na moje wizyty. Zapleśniał w środku od ostatniego razu. Musiała go wyparzyć. Wie, że piszę. Nie wie jednak o czym, ani jak. Nigdy nic jej nie czytałam, bojąc się paraliżującej chłodem krytyki. Wyciągam z torby wydrukowane opowiadanie, które zajęło drugie miejsce w konkursie erotycznym. Prosiła, żebym to właśnie jej przywiozła. Wypijam łyk kawy i zaczynam czytać. Powoli, wyraźnie artykułując każde słowo, robiąc pauzy na kolejne łyki kawy. Z początku na nią nie patrzę, ona milczy. Boję się podnieść wzrok i zobaczyć jawną przyganę. W pewnym momencie widzę uśmiech. Uśmiecha się, słucha z uśmiechem, patrząc na mnie. Nawet się nie porusza. Czytam już pewniej, raźniej akcentując zabawne lub erotyczne momenty, które obawiałam się przed nią zaprezentować. Pod koniec tekstu wiem już, że się podobał.
Jest wzruszona. Pełna podziwu dla mojego stylu, prowadzenia historii, humoru przeplatanego napięciem erotycznym. „Ty nie piszesz, ty malujesz słowem…” – słyszę. Przytula mnie i całuje w czoło, jak zawsze zwykła to robić, gdy wyruszałam w dalekie lub bliskie podróże. To było jej błogosławieństwo, bez którego nigdy nie czułam się bezpieczna. „Zawsze w ciebie wierzyłam!” – mówi na koniec, a ja czuję, że narosły latami, między nami, lód topnieje. Znika szybko jak w promieniach tropikalnego słońca. Czuję spokój, radość i szczęście. Jest mi po prostu, zwyczajnie dobrze.
Mój cały poukładany świat wspomnień, w którym dominowało zło, rozpada się na drobne kawałki. Jak rozbite lustro Królowej Śniegu, tylko tutaj, teraz są to drobinki ciepła trafiające prosto do serca. Dlaczego ten moment spotkał nas tak późno? Dlaczego musiało minąć tyle długich lat obopólnych żalów, niezrozumienia, niespełnionych oczekiwań wyrażanych krytyką lub buntem? Dlaczego stracić musiałyśmy tak dużo z naszego cennego czasu? Co nas blokowało przed tą chwilą pojednania bez słów, bez wyjaśniania czegokolwiek? Dlaczego każda z nas musiała cierpieć osobno?
„Moja Marianna” – mówię cicho, a głos się załamuje…
Trawnik jest biały od tysięcy porastających go stokrotek. Zawsze wydawały mi się naiwne, głupiutko wesołe, niepasujące do otoczenia. Teraz patrzę na nie z rzewnością. Czy stokrotki mogą tak się zmienić, stać się rzewne? Na pożegnanie mama wręcza mi bukiet kwiatów zerwanych wprost z ogródka. Zawsze tak robiła. Są piękne, kolorowe, dane prosto z serca. Pachną cudnie, choć goździki nie mają przecież zapachu. Stoją teraz w wazonie, na stole przy którym piszę o mojej Mariannie.
(5 czerwca 2016)
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt