Sekretna Historia. Wyspa Kamiennych Pieniędzy cz. 11 - Krystiansuper25
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sekretna Historia. Wyspa Kamiennych Pieniędzy cz. 11
A A A

Rozdział XI

Hipnoza, czyli staruszek, któremu coś zabrano

 

Krystian przedzierał się przez tłumy bawiących się na widowni ludzi. Machał żywo rękami, wykrzykiwał jakieś słowa często zagłuszane przez doraźnie akcentujących swoją radość kibiców. Właśnie zakończyła się kolejna bardzo efektowna walka, która co raz bardziej go fascynowała. Wiedział już, że po spotkaniu z Susan, będzie musiał wypytać ją o jej szczegóły i poznać tajniki tych wspaniałych pojedynków.

Wszedł właśnie na długie, kamienne schody, gdy dostrzegł w oddali szamoczące się osoby. W jednej z nich rozpoznał Czarnookiego Johnego, zaś drudzy to zapewne tak zwani łowcy niewolników, którzy prowadzili przegranych do swych nowych Panów. Johny krzyczał i wyrywał się, chciał zemścić się na swym dawnym koledze po fachu. Jednak na nic się to zdało, łowcy byli silniejsi. Wykręcili skazańcowi ręce do tyłu i popychając zaprowadzili wprost za czerwoną kotarę, gdzie miało rozpocząć się jego nowe, pełne upokorzeń życie.

A Fred? On od dnia dzisiejszego nie musiał się martwić już o swój byt w Eldurii. Bo oto bowiem znalazł pośród tłumu ludzi miłość, o jakiej zawsze marzył. Urzekł swym męstwem, walecznością i odwagą bogatą dziewczynę z rodu elduriańskich szlachciców, która z miejsca postanowiła wyjść za niego za mąż. Po wyprowadzeniu z areny wszystkich przegranych, na wielkim balkonie wykutym w oszlifowanym kamieniu miała odbyć się ceremonia zaślubin. Bez względu na to czy to się Fredowi podobało czy nie.

Kiedyś był złodziejem, dziś jest szlachcicem, a o niechlubnej przeszłości już dawno zapomniał. Tak oto bowiem, odwracają się koleje ludzkiego życia.

Po paru chwilach Krystian znalazł się na dole. Obejrzał się za siebie i zobaczył wysoko rozciągającą się ponad sobą widownie. Tu z dołu dobiegała go tylko głuchy dźwięk ich śmiechów, wrzasków i owacji, a sami oni wyglądali jak rozmazane plamki.

Udał się dalej na poszukiwanie Susan, której nie było już sporo czasu. Dwa pojedynki zdążyły się już skończyć, a ona wciąż nie wracała. Po drodze napotkał jeszcze kilku łotrów, którzy jak zawsze przy tego typu imprezach starali się zbić kokosy okradając przyjezdnych turystów. Z Krystianem jednak nie poszło im tak łatwo. Nie był to może silny chłopak, ale za to na pewno sprytny. Kiedy rozmawiając z nimi zorientował się, że coś jest nie tak postanowił szybko się ulotnić. Nim się obejrzeli był już w idącym tłumie.

Droga na dziedziniec stadionu usiana była straganami z różnego typu bibelotami. Na jednych stały dziwnie wyglądające posążki ułożone w jedną opowieść, przeznaczone głównie dla kolekcjonerów, zaś na innych uroczo pachnące elduriańskie potrawy. Wśród nich można było spróbować łusek bazyliszka w sosie z krwi smoczej ważki czy zupy z piaskowców – małych stworzonek wykopujących z ziemi pustyni rozmaite skarby. Krystian również nie odmówił sobie skosztowania kilku. Z początku nie pewny, ale namówiony przez sprzedawcę spróbował jednej. I tak szybko jak wsadził drewnianą łyżkę ze skrzydełkami gryfa do buzi, tak szybko one wylądowały na ziemi.

- Co za ohyda! – powiedział wykrzywiając usta w grymasie.

Siwy mężczyzna prowadzący stragan wykrzykiwał na niego jakieś elduriańskie słowa, których nikt nie rozumiał, ale Krystian był już daleko w tłumie.

Właśnie zbliżał się do wyjścia, kiedy do jego uszu dobiegły dziwne hałasy. Przystanął, oparł się o ścianę i słuchał.

***

Żar nienawiści jaki dało się dostrzec w oczach Kachorry mówił sam za siebie. Jest w stanie zrobić wszystko, nawet zabić. Patrzył na zwijającą się z bólu dziewczynę, lekko się przy tym uśmiechając. Nie czuł nic, co mogło by choć na chwile obudzić w nim jakieś pokłady dobra.

Z wolna ruszył w stronę Susan. Przystanął jednak, kiedy zobaczył jak zaczyna się podnosić z ziemi. I kiedy zauważył, że jej wysiłki idą na marne, a rany za bardzo bolą, znów zrobił krok, potem następny i jeszcze jeden.

Znajdował się wprost nad dziewczyną, wyciągnął rękę i w tej chwili po raz kolejny uderzyła ją kula energii. Odrzuciło ją, a Kachorra nie wzruszenie znów ruszył z miejsca i zmierzał prosto na oddanie ostatecznego strzału.

Krystian natychmiast rozpoznał w dziewczynie niedawno spotkaną Susan. Nie wiedział, kto ją atakuje ani jaki ma ku temu cel. Chciał coś zrobić, choćby krzyknąć, ale coś go powstrzymywało… tak jakby w miejscu, o które się opierał była gruba szyba, odporna na wszelkie próby wybicia. Chodził w kółko na przemian uderzając, to pięścią, to otwartą dłonią.

Hałasy i wrzaski chłopaka zwróciły uwagę ludzi wychodzących ze stadionu. Kilku przystanęło, a jeszcze inni razem z nim zaczęli ciąć powietrze, nie mogąc przy tym przestać się śmiać.

Szklana kopuła zbudowana była na kształt węgierskiego lustra – z jednej strony było widać, co dzieje się po drugiej stronie, zaś z drugiej nie dało się dostrzec niczego, prócz własnego odbicia..

Energia, z której zbudowana była zasłona nie raniła nikogo, ale była tak mocna, że żaden z olbrzymów, tytanów czy cyklopów nie byłby w stanie przedostać się przez nią. Dodatkowo zabezpieczona odpowiednią ilością magii mogła wtopić się w otoczenie i przypominać naturalny krajobraz, miasto czy obiekty, a w środku niej toczyły się wydarzenia, których zwykły elduriański człowiek dostrzec nie zdoła. Krystian to nie był byle ktoś, więc przyszło mu to z nader lekką i przyjemną łatwością.

Obiegł ją dookoła nie odrywając ręki. Musiał się tam jakoś dostać, by pomóc Susan. Z jednej strony coś bardzo ciągnęło go, aby móc razem z nią przeciwstawić się oprawcy, z drugiej jednak odpychało, jakby bał się, że i on może skończyć podobnie.

A jeśli to Kachorra atakuje Susan? – pomyślał. Muszę coś zrobić.

Zaczął szukać w głowie sposobu na to, by rozbić szybę. Nie zauważył nawet, że rozwiązanie znajdowało się tuż obok niego.

W pewnym momencie usłyszał głos:

- Podoba ci się prawda? Dlatego chcesz ją uratować.

Na początku Krystian zignorował go, sądząc że to uczucia płatają mu jakiego figla i starają wywołać w nim wzruszenie. Jednak, kiedy ponownie przemówił tajemniczy głos, nie był już niczego pewien.

- Wiem, co kryje się w twojej podświadomości, Krystianie. Wiem też, że Susan ci się podoba. Chcesz ją uratować i ja ci w tym pomogę, a później ty pomożesz mi.

-  Skąd wiesz, że potrzebuję twojej… - przerwał i zastanowił się - … czyjejś pomocy? – powiedział obracając głowę raz w lewo raz w prawo. Niczego jednak nie zauważył. Zaśmiał się dostrzegając paradoks sytuacji w jakiej się znalazł – obok niego nie było nikogo, tylko ludzie, którzy właśnie wychodzili z areny, i śpiewając elduriańskie pieśni, dawali upust swej niezmierzonej radości. Wygrał ich idol i to w tej chwili było najważniejsze.  

- Aby mnie zobaczyć, będziesz musiał wykazać, że jesteś tym, o którym piszą pradawne księgi. Czy jesteś gotowy na przeznaczoną ci próbę?

- Jaką znowu, do cholery, próbę? Nie chce żadnej próby! Nie obchodzi mnie, co piszą w jakiś starych szmatławcach zostawionych gdzieś w podziemiach.

Krystian ugryzł się w język. W złości powiedział coś, o czym sam nie miał pojęcia.

- Ciekawe… Nie powiedziałem ci, że elduriańskie księgi znajdują się gdzieś w podziemiach. Wiesz może coś jeszcze, czym chciałbyś się ze mną podzielić.

- Tak. Próba, o której mówisz… najpierw ma być…

- Dość! – zawołał tajemniczy głos.

Chłopak nie wiedział, co się z nim dzieje. Czuł, że jest pod wpływem jakieś mocy, zaklęcia, czegokolwiek, co zmuszałoby go do mówienia samej prawdy i dzielenia się informacjami, o których nic nigdy nie wiedział, skrytymi gdzieś głęboko w jego podświadomości. Tutaj w Eldurii zostały obudzone ukryte w nim pokłady energii, jakiej przeciętny człowiek mógłby mu tylko pozazdrościć. Mądrość, będąca w tym momencie, kielichem, z którego mógł czerpać całymi garściami, napawała go niebywałym optymizmem. Był nią przepełniony. Znał każdy sekret Eldurii, zakorzeniony głęboko w umysłach jej mieszkańców, potrafił obliczyć skomplikowane działanie matematyczne, które tam na ziemi, niejednemu profesorowi spędzało sen z powiek.

Tajemniczy głos po tym, co zobaczył, postanowił się ujawnić.

- Twoja próba, Krystianie przebiegła pomyślnie. – chłopak poczuł jak coś muska go po twarzy. – Jesteś osobą godną mojego zaufania, a i Matka Mądrość, której cząstką cię obdarzyłem wybrała cię na swojego powiernika, a zarazem krzewiciela. Tak, więc myślę, że bez problemu przyjmiesz to, co mam ci do powiedzenia.

Nagle przed chłopakiem pojawiła się niebywała mgła. Nie widział nic. Ani szyby, ani miejsca wokół siebie. Czuł, jak ogarnia go panika. Przeszedł próbę pomyślnie, ale co to znaczy? Nie rozumiał niczego. I mimo że miał już prawie siedemnaście lat bał się tego, z czym za chwilę miał się zmierzyć. Tu w Eldurii, od czasu, kiedy do niej przybył, zauważył, że dzieje się z nim coś, niekoniecznie odpowiedniego; coś czego sam nazwać nie umiał. Był w pełni sił, nie miał tej nieśmiałości w kontaktach z ludźmi, jakiej, co dzień doświadczał na Ziemi, a nawet w pewnym sensie stał się człowiekiem oczytanym, mądrym, którym nigdy przecież nie był. Nie wiedział czy to wpływ tego miejsca, czy inna siła uczyniły z niego takiego człowieka.

Ale wraz z przybyciem tu, po poznaniu Susan, zaczął odczuwać dużo większy strach. Jako mężczyzna nigdy nie wyobrażał sobie, aby na widok małej ziemskiej mgiełki, tak się przestraszyć. Rozbudziły się też w nim uczucia, jakich w sobie nigdy nie znajdował. Miłość? Nigdy nie chodził z dziewczyną, nie całował się, nie zaznał przytulenia od niej czy wzięcia za rękę, toteż bardzo ciężko było mu sprecyzować, czym jest to szybsze bicie serca na widok Susan. I mimo że zawsze starał się być mężczyzną na sto dziesięć procent, nie było mu dane poznać osoby, z jaką rozumiałby się tak dobrze jak z Susan Fahren z Eldurii.

Przed Krystianem w tej chwili stał mężczyzna odziany w pożółkłą koszulę na ramiączkach, nie równo przycięte spodnie, których jedna nogawka była dłuższa od drugiej. Opierał się o długi, zakrzywiony na końcu, kostur, na którego szczycie umieszczony został czarny brylant z wizerunkiem herbu.

Mężczyzna miał białą gęstą brodę i pojedyncze włoski na głowie. Wyglądał mniej więcej jak ci starzy druidzi z popularnych gier komputerowych, którzy po zdjęciu płaszcza, okazują się jeszcze brzydsi niż są w rzeczywistości.

Na ten widok, chłopakowi niemal natychmiast przypomniał się widok starca przy drzewie ze snu, który nawiedził go kilka dni temu. Z tym, że tamten cały świecił, a ten na pech Krystiana, śmierdział.

- Dawno się nie myłeś, co? – powiedział zasłaniając usta.

- Będzie jakieś ze dwadzieścia lat. – uśmiechnął się staruszek. – Jako klucznik w Zamku Siedmiu Wichrów nie mam na tak błahe sprawy czasu. Wiesz, ilu turystów z innych galaktyk przybywa na Eldurię, by odwiedzić groby swych przodków i poznać mitologiczne historie o bestiach zamieszkujących niegdyś ten kraj?

- Jakoś mnie tu nigdy nie było…

- Droga Mleczna to wyjątek. Ale mniejsza o turystów. Nazywam się…

- Nie obchodzi mnie jak się nazywasz! – krzyknął łapiąc staruszka za koszulę i unosząc do góry.

Kiedy tak trwali w tej pozycji i patrzyli sobie głęboko w oczy, słychać było jak staruszkowi zgrzytają stare, próchniejące kości. Usłyszawszy to Krystian, lekko opuścił dziadka na ziemię, w obawie przed tym, aby w napadzie szału, go nie zabił, łamiąc mu kręgosłup.

- Masz szczęście. Gdybyś był choć trochę młodszy, dostałbyś w mordę.

Staruszek otrzepał się, poprawił koszulę i z uśmiechem popatrzył na chłopka.

- Mam dwieście lat. Jak na Eldurię to całkiem niedużo. – zaśmiał się. Podszedł bliżej, uważnie przyglądając się Krystianowi. Jego rysy twarzy coś lub kogoś mu przypominały – jakąś osobę, która wcześniej odwiedziła go i zostawiła jakąś rzecz… tylko w tej chwili nie pamiętał jaką…

- Ten mężczyzna tam, w czarnym płaszczu, nad którym nieustannie unosi się wrona, będąca jego symbolem, to Kachorra, prawda? – chłopak znów oniemiał, urzeczony swoją wiedzą.

- Widzę, że wciąż mądrości ci nie ubyło, a Matka Mądrość zaufała ci jeszcze bardziej niż się tego można było spodziewać, ale tak masz rację, to Kachorra, a ta postać – Susan – to jego córka.

Na te słowa oddech chłopaka gwałtownie przyspieszył. Choć w jego umyśle jawiły się rozwiązanie najbardziej skomplikowanych zagadek ludzkości, wciąż jeszcze nie wyjaśnionych, o tym wzmianki nie było. Do czasu, kiedy o tym nie wiedział, bardzo dobrze żyło mu się, ze świadomością, że Susa może zostanie jego dziewczyną, wręcz promieniował radością, odwagą i miłością w stosunku do niej. Ale teraz, kiedy sekret, który powinien zostać tajemnicą, został ujawniony, już mu tak kolorowo nie było; wręcz czuł w stosunku do niej odrazę, obrzydzenie i nienaturalny fetor, choć zapewne ten ostatni, unosił się wprost z owłosionej pachwiny tajemniczego jegomościa, który w tej chwili rękę trzymał uniesioną wysoko w górze.

Nie wiedział co zrobić. Sumienie – rozum, podpowiadał mu, aby jej nie ratować, w końcu to córeczka tatusia, a to, co dzieje się za szybą, to zapewne ich „rodzinne zabawy”. Z drugiej jednak strony uczucie – serce, mówiło inaczej. Kochasz ją, jesteś w stanie dla niej zrobić wszystko, a to, że jest córką Kachorry ma drugorzędne znaczenie. Liczy się tylko miłość, nieokiełznana, dzika, która napawa cię olbrzymią odwagą i optymizmem. Dzięki niej czujesz się szczęśliwy. Ratuj ją!

Pogrążony w kontemplacjach Krystian nie zauważył, jak staruszek zrobił swym kosturem, małą wyrwę w ścianie.

- Kachorra ma coś, co należy do mnie. I ty to odzyskasz. – podszedł do chłopaka i wskazujący palec gwałtownie przycisnął do jego klatki piersiowej.

Krystian nagle wyrwany z, tłumiących wszystko dokoła myśli poczuł przenikający go od środka chłód. Jego serce zdało się zamarzać. Było mu potwornie zimno, mimo tego, że na dworze, panował prawie trzydziestostopniowy upał. Jego mózg nie pracował tak jak zwykle. Coś nie pozwalało mu się ruszyć, a obrazy w głowie stały się zamazane.

Staruszek swym Uściskiem Zimna – zaklęciem, którego nauczył go bodajże sam Merlin, choć i tego dokładnie nie pamiętał, tak wpłynął na chłopaka, że ten stał w tej chwili, potulnie jak baranek, nie mogąc wykonać ani kroku. Jego wcześniejsza impertynencja w tej chwili zamieniła się w rezon, którego nigdy by się po sobie nie spodziewał.

- Teraz posłuchaj mnie uważnie, nieznośny bachorze… - usposobienie staruszka zmieniło się o trzysta sześćdziesiąt stopni. W jego oczach płonęło pożądanie, chęć zdobycia tego, co zostało mu odebrane wieki temu. Był gotów to odzyskać nawet za cenę życia, któregokolwiek z tych dwojga. -…Kachorra dawno temu ukradł mi coś, bez czego cała moja praca poszła na marne. To starożytne szklane oko, którego posiadaczem niegdyś się stałem. W mojej rodzinie było od pokoleń i za chwilę miało stać się częścią wiekopomnego odkrycia, wynalazku, zmieniającego oblicze całego Wszechświata. A ten nieznośny gagatek, w wieku trzech lat, zabrał mi to, jeszcze się przy tym szyderczo śmiejąc. Ja wiedziałem, że od początku było z nim coś nie tak, ale państwo Moreau uparli się, aby go zatrzymać, bo niby to dobre dziecko. Nawet jego ojciec był innego zdania, dlatego w całym domu nie ma żadnego jego zdjęcia, rozumiesz to. Teraz on ma coś, co należy do mnie, do mojej rodziny, a ja chcę to odzyskać. Ty mi w tym pomożesz, ratując w dodatku Susan. Pasuje ci taki układ?

- Tak, mój mistrzu – ozwał się, wciąż jeszcze pogrążony w transie, Krystian.

Słowa staruszka docierały do niego, lecz jego mózg owiany był w tej chwili jedną wielką mgłą, która nie przepuszczała nic. Rozumiał znaczenie tylko kilku z nich – dobre, złe dziecko, państwo Moreau…to nazwisko, gdzieś w pamięci chłopaka ukryte, jakby uświadomiło mu, co się w tej chwili dzieje.     

- Przepuszczę cię teraz przez tą wyrwę… - wskazał ręką dziurę, którą kilka chwili temu zrobił, używając tylko swego kostura i mocy herbu. – Przedostaniesz się na drugą stronę i przyniesiesz mi szklane oko, które zdobi diadem zawieszony na czole Kachorry. Choćbyś miał to zrobić, wyrwiesz je siłą, zrozumiano! Kiedy już to uczynisz wrócisz tu i dasz mi je, a ja może spełnię jedno twoje życzenie…

- A Susan… - przerwał mu budzący się z hipnozy Krystian - … gdzie w tym wszystkim jest Susan?

- Jak ci się uda możesz ją zabrać ze sobą, choć jej w naszym przedsięwzięciu nie uwzględniamy. Przecież to pierworodna córka Kachorry, prawowita następczyni tronu Mrocznego Królestwa. Naprawdę chcesz sprowadzić na ten świat jeszcze większą zgubę, niż tą, która, nieuchronnie się do nie niego zbliża?

Staruszek wskazał na wyrwę, po czym zaczął wypowiadać pod nosem jakieś starożytne elduriańskie zaklęcia. Chłopak kiwną tylko twierdząco głową i ruszywszy w stronę rozbitej szyby, poczuł jak jego ciało rozpada się na miliony drobnych cząsteczek unoszonych, gdzieś, hen ponad Wszechświat.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystiansuper25 · dnia 06.07.2016 21:33 · Czytań: 462 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:63
Najnowszy:ivonna