W listopadzie zasypiam głębokim snem.
Powieki robią się ciężkie jak dylemat
egzystencjalny; powszechnie cytowany
w filmach, książkach, mowie potocznej.
Oziębły hipnotyzer wymachuje zegarkiem
przed zmęczonymi okiem. Nie jestem w stanie
odpowiedzieć, która godzina, gdybyś spytał.
Wrzeszczę wewnętrznie w jesiennym transie.
Cokolwiek wmówią, uznam za dogmat
za który pójdę walczyć złamaną szablą
z niewiernymi liśćmi, których trupy
rozrzucone leżą na ulicach i marzną.
Wiatr je wskrzesi wiosną, beatyfikuje latem.
Broniły wiary w swoje bóstwo, a niedobitki
drżą z zimna, schowane w czapkach, płaszczach
z których strącone, uderzają twarzą w chodnik.
16 XI 2008
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Corpseone · dnia 17.11.2008 20:23 · Czytań: 646 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: