BIAŁE WRÓBLE - Rozdział 1: Je suis un Feu - Charlie Eileen
Proza » Fantastyka / Science Fiction » BIAŁE WRÓBLE - Rozdział 1: Je suis un Feu
A A A
Od autora: Liczę na szczere komentarze.
Miłej lektury!

4 lata później, Paryż

Stałam samotnie na szycie zacienionych, kamiennych schodów. Zza ogromnego gotyckiego filaru obserwowałam hall urządzony w ciężkim gotyckim stylu, w którym co parę minut pojawiali się nowi goście. Nasz wiecznie poważny kamerdyner pan Bourgeau witał wszystkich przybyłych z niezmiernie ważną miną, biorąc drogie płaszcze i futra od pięknych pań, którym towarzyszyli bogaci panowie. Każda z zaproszonych kobiet wyglądała wręcz zjawiskowo. Suknie prezentowane przez nie tamtego wieczoru pochodziły z największych domów mody w Paryżu, a na ich palcach połyskiwały drogie kamienie, darowane przez zauroczonych miliarderów.

Oparłam głowę o filar. Zimno marmuru skutecznie poprawiło mi nastrój i rozjaśniało umysł. Od samego rana walczyłam ze zdenerwowaniem, lecz jak na razie ponosiłam sromotną klęskę. Latami starałam się nie okazywać żadnych emocji, a każde uczucie dusiłam w zarodku. Niestety dzisiejszego wieczoru mój chłodny sposób bycia, był wystawiany na poważną próbę.

Po kwadransie obserwowania bogato wyszykowanych gości, którzy nie wyróżniali się dla mnie niczym szczególny, w drzwiach gotyckiej rezydencji pojawił się przystojny i elegancki młodzieniec. Przywitał się z Bourgeau skinieniem głowy i rozejrzał po hallu. Wydało mi się bardzo dziwne, że przyszedł sam. Ktoś taki jak on z pewnością nie mógł narzekać na brak zainteresowania płci pięknej, a na taką imprezę zwykle przychodzi się z partnerką.

Mężczyzna jakiś czas stał u dołu schodów, zwrócony prosto w moją stronę. Czym prędzej schowałam się za filar. Ostatnie czego bym chciała, to by zauważył, że mu się przyglądam. Ukryta w cieniu korytarza pierwszego piętra, ukradkiem spojrzałam na kawalera. Był wysoki, męski i niezaprzeczalnie przystojny. Miał lekki zarost na opalonej szczęce i włosy zaczesane do tyłu na żel. Ubrany był w granatowy, zapewne kosmicznie drogi garnitur o subtelnym połysku. Białą koszulę zapiął pod samą szyję, jak przystało na dżentelmena z klasą, ale z jakiegoś powodu pominął muszkę, czy krawat. Może miało to świadczyć o jego beztroskim sposobie bycia?

- Do kogo tak wzdychasz? - Niespodziewany szept tuż przy uchu sprawił, że serce podskoczyło mi do gardła.

Obróciłam się na pięcie i moim oczom ukazała się zgrabna postać mojej starszej o dwa lata przyrodniej siostry Odette. Dziewczyna niebezpiecznie wychylała się przez kamienną balustradę schodów, by dojrzeć obiekt moich ukradkowych obserwacji. Ze strachem patrzyłam, jak ryzykownie balansuje na jednej nodze w wysokiej szpilce, której czubek oparła o rzeźbione zdobienia przy filarze.

- Acha, już go mam! To Yves Berie. Ma idealne dwadzieścia dwa lata, właśnie przejął firmę swojego ojca, produkującą jakieś tam technologie. Nie mam pojęcia co to konkretnie jest, ale to przecież nieważny szczegół. Ważne jest to, że facet jest oficjalnie wolny, nieziemsko przystojny, szalenie bogaty i właśnie patrzy się w naszym kierunku. - Moja siostra była prawdziwą kopalnią informacji o kawalerach do wzięcia.

Przestała już wyginać się przez balustradę i teraz z promiennym uśmiechem białych zębów machała zalotnie do młodego bogacza. Yves Berie odwzajemnił uśmiech.

- Odette, przestań!-syknęłam do niej, nadal skryta w półcieniu filara.

- Oj, daj spokój, Arlette! Przez ten jeden wieczór bądź trochę bardziej... wyluzowana. To jest twój dzień, dlatego uroczyście daję ci przyzwolenie na flirtowanie z tyloma kawalerami, na ile tylko masz ochotę. Przyrzekam również, że nie powiem o niczym Remi'emu, a w razie zaistniałej potrzeby, do końca będę cię kryła - oświadczyła poważnie

z prawą dłonią złożoną w geście przyrzeczenia. Jednak zaraz potem wyraz jej twarzy zmienił się w minę złośliwego chochlika, któremu właśnie obiecano świetną zabawę.

- Nie będzie takiej potrzeby. Zamierzam spędzić z Remim cały wieczór i tańczyć t y l k o z nim- odrzekłam dobitnie, patrząc siostrze głęboko w niebieskie oczy o zielonych refleksach. Chciałam, by siostra zrozumiała, że nie żartuje. W odpowiedzi Odette przechyliła zawadiacko głowę i znów odezwała się, nie dając za wygraną:

- A po wspólnym przykładnym wieczorze, jak mniemam czeka już na was sypialnia z dużym łóżkiem. Nie powiesz chyba, że każesz biedakowi wracać samemu w ciemną noc? To byłoby co najmniej n i e c z u ł e z twojej strony.-Pacnęłam ją ręką po głowie, na co ona zaniosła się dźwięcznym śmiechem.

- Ale ty masz pomysły. Też coś!-żachnęłam się zniesmaczona.

Ze śmiechu Odette dostała głośniej czkawki.

- I dobrze ci tak. Może w końcu zamkniesz dziób na kłódkę - ucięłam rozmowę.

Moja siostra tymczasem wzięła głęboki wdech i wstrzymała powietrze w płucach, by w ten sposób pozbyć się potężnego ataku czkawki przeplatanej z niekontrolowanymi chichotami. Jej dobry humor zagłuszyła donośna, mroczna muzyka, która dobiegła z głębi szerokiego korytarza na parterze.

- A teraz chodźmy. Czas wyjść do ludzi-mruknęłam pod nosem i wraz z siostrą ruszyłyśmy kamiennymi schodami w dół.

Tego nieszczęsnego wieczoru obchodziłam swoje osiemnaste urodziny. Z tej okazji moja opiekunka Alice zorganizowała bardzo wystawne i pełne gotyckiej elegancji przyjęcie, połączone z pokazem jej najnowszej kolekcji. Alice była bowiem projektantką mody, której prace były znane i cenione we Francji, a nawet w całej Europie.

Nic więc dziwnego, że tej nocy do jej ogromnej rezydencji pod stolicą przybyło pół sławnego Paryża, a druga, znacznie mniej sławna połowa stała właśnie pod drzwiami naszego gotyckiego pałacyku, robiąc zdjęcia i wywiady do najmodniejszych i najbardziej elitarnych magazynów modowych.

Szłyśmy razem, trzymając się pod rękę w sukniach z najnowszej kolekcji Alice. Odette i ja chodziłyśmy przeważnie tylko w jej projektach. Byłyśmy żywymi reklamami, które spisywały się wręcz perfekcyjnie! Największe gwiazdy muzyki i kina zamawiały u niej najdroższe kreacje na najbardziej prestiżowe gale i wydarzenia kulturowe. Zakochane w stylu Alice kobiety potrafiły wydać każdą kwotę na wymarzone stroje, dlatego niczego nam nie brakowało. Żyłyśmy w bogactwie i szczęściu, iście po królewsku. Już dawno zdążyłam zapomnieć, jak to jest być zwykłą dziewczyną w zwyczajnym świecie szarych śmiertelników. Patrząc z perspektywy czasu, nawet gdybym mogła, nie wróciłaby do poprzedniego życia, które spłonęło cztery lata temu w Polsce.

- Już się zaczyna, musimy się pośpieszyć. Remi miał nam zająć miejsca z przodu przy wybiegu - krzyknęła mi do ucha Odette. Czkawka na szczęście już jej przeszła.

Muzyka wezbrała na sile, gdy weszłyśmy do długiego, podświetlonego na srebrno-niebiesko pomieszczenia. Ta sala przeznaczona była w całości do pokazów Alice, która uwielbiała łączyć je z wystawnymi kolacjami i tańcami.

Usiadłyśmy na czarnych krzesłach po obu stronach mojego chłopaka Remi'ego. Pocałowałam go bez uczucia na powitanie. Remi'emu zupełnie nie przeszkadzał mój wieczny chłód. Wręcz przeciwnie, paradoksalnie zdawać by się mogło, że mój lodowaty sposób bycia to jedyne, co go przy mnie trzyma. Odette zaczęła wiercić się na siedzeniu na wszystkie strony. Zapewne chciała odnaleźć swoim sokolim wzrokiem przystojnego bogacza Yves'a. Jednak już chwilę po naszym pojawieniu się na sali, pokaz oficjalnie się rozpoczął i moja siostra musiała przerwać gorliwe poszukiwania.

Kreacje Alice jak zawsze były nietuzinkowe. Łączyły w sobie ciężki średniowieczny gotyk i najnowsze modernistyczne kroje czy materiały. Zaskakujące faktury wieczorowych sukni i kombinezonów przeplatały się z uliczną uniwersalnością zwiewnych płaszczy oraz męskich kamizel. Pod koniec występu, Alice jak zawsze na krótko wyszła zza kulis i ukłoniła się publiczności. Całą salę zalała fala aplauzu, gdzie Odette i ja klaskałyśmy najgłośniej.

Po pokazie goście od razu przeszli do ogromnej, wykwintnie urządzonej sali z mnóstwem gotyckich świeczników, na których ustawione były zimne woskowe świece. Od kiedy się tu wprowadziłam, świece nigdy nie były zapalane. Pracująca tutaj służba dostała zakaz rozpalania jakiegokolwiek ognia w moim towarzystwie. Nikt nie mógł nawet spokojnie zapalić papierosa, gdy byłam w pobliżu. Na widok choćby najmniejszego płomyka ogarniała mnie panika.

Gdy gwar na sali ucichł, Alice wygłosiła krótkie, ale zgrabne przemówienie o mnie i wzniosła toast na moją cześć. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Alice traktuje mnie jak własną córkę. Szkoda tylko, że ja nigdy nie byłam w stanie nazwać jej matką. Już na zawsze pozostała dla mnie Alice, opiekunką która usłyszała gdzieś o mojej tragedii i postanowiła mnie zaadoptować. Nie miałam dziadków, czy innych krewnych, którzy zdecydowaliby się zaopiekować się mną do czasu pełnoletności, dlatego z niewielką pomocą wpływów i własnej sławy, kobieta zyskała prawo do opieki nade mną. Wystarczyły dwa spotkania z nią i jej córką Odette, bym poczuła między nami więź. Może nie do końca rodzinną, ale z pewnością niezwykle silną więź. Może chodziło o to, że Alice miała polskie korzenie? A może po prostu chciałam w pełni odciąć się od bolesnej przeszłości? Wyjechałam z nimi do Francji, gdzie po trzech latach nauczyłam się płynnie mówić po francusku. Moje życie w niczym nie przypominało poprzedniego. Nie miałam kontaktu z tamtą rzeczywistością, z tamta sobą. Przyjęłam nawet francuski odpowiednik własnego imienia. I choć nie było to prawdziwe szczęście, którego pragnęłam, nie mogłam chcieć niczego więcej. Alice i Odette szybko stały się dla mnie wszystkim. Ette została moją najlepszą przyjaciółką, którą w myślach nazywałam też czasami siostrą.

Wypito zdrowie i zaczęto składać mi wymyślne, pełne gwiazdek z nieba życzenia urodzinowe. Byłam przenoszona z rąk do rąk, jak przedmiot. Po pewnym czasie, uśmiechanie się zaczęło mnie męczyć, a twarze zaproszonych zlały się w jeden nudny portret. Odetchnęłam z ulgą, gdy znów rozbrzmiała muzyka, a goście zaczęli tańczyć i stracili zainteresowanie moją osobą. Zyskałam choć chwilę na odpoczynek. Stanęłam z boku, trzymając w ręku lampkę szampana na długiej nóżce. Upiłam mały łyk słodkiego alkoholu i odstawiłam go na srebrna tackę kelnera, który właśnie przechodził obok.

W pewnym momencie tuż przede mną zawirowała rozradowana Odette, która mrugnęła do mnie porozumiewawczo ponad ramieniem bogacza Yves'a Berie. Trzeba było przyznać, że dziewczyna miała niespotykany talent do owijania sobie mężczyzn wokół palca!

- Czy mogę prosić?-odezwał się mrukliwy, nieco nosowy głos.

Popatrzyłam na niego niechętnie. Remi w żaden sposób nie umywał się do partnera Odette, ale sama byłam sobie winna. Mogłam zatrzepotać rzęsami do dziedzica rodowej fortuny, zamiast do syna najlepszego przyjaciela Alice. Sama nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale zdaje mi się, że ten błąd będę sobie wypominać jeszcze długo.

- Oczywiście - odpowiedziałam i podałam chłopakowi dłoń.

Remi wyprowadził mnie na parkiet sztywnym krokiem. Po pierwszych taktach nowej kompozycji, wtopiliśmy się w kolorowy tłum majętnych i sławnych osobowości.

Tańcząc z moim chłopakiem, odchylałam się jak najbardziej do tyłu. Źle się czułam, gdy ktoś znajdował się zbyt blisko mnie. Drażniło mnie to. Remi o tym wiedział, więc trzymał mnie luźno, bez tanecznej postawy, na wyciągniętych ramionach. Podczas tańca, który ciągnął się w nieskończoność, zdążyłam policzyć wszystkie piegi na zakrzywionym nosie mojego partnera i zauważyć, że chłopak okropnie się poci. Fakt ten nieco tuszowały litry wylanych na siebie zawczasu perfum o woni drażniącej nos i gardło. Chłopak przytrzymał mnie do ostatnich taktów utworów, po czym pomału puścił.

Przez chwilę staliśmy zakłopotani, nie wiedząc co zrobić, lub co powiedzieć. Jego towarzystwo męczyło mnie i stresowało, dlatego czym prędzej musiałam się od niego uwolnić. Do głowy przyszedł mi tylko jeden klasyczny, ale w tym wypadku idealnie pasujący tekst każdej kobiety:

- Wybacz na chwilę, muszę przypudrować nosek.

Było to tak oklepane stwierdzenie, że każdy inny mężczyzna spuentowałby to w jakiś dowcipny, czy inteligent sposób, jednak Remi wymamrotał tylko coś niewyraźnie i podprowadził na skraj parkietu.

Swoje kroki od razu skierowałam na pierwsze piętro, by znaleźć się jak najdalej od głośniej, roześmianej i już lekko pijanej zgrai bogatych, i wpływowych ludzi sukcesu. Ruszyłam korytarzem oświetlonym przyciemnionym światłem ściennych lamp.

W zamyśleniu minęłam róg korytarza i w ostatniej chwili zatrzymałam się, niepewnie balansując na czubkach niezwykle wysokich szpilek.

Mało brakowała, wpadłabym na chłopaka, który tuż za zakrętem z założonymi na piersi rękami, opierał się o wytapetowaną na karmazyn ścianę. Jeden rzut okiem wystarczył, by ocenić go na przystojnego, lecz o nie często spotykanych rysach twarzy. Nie był to bowiem ten klasyczny typ męskiej urody. Nieznajomy miał w sobie jakąś tajemnicę, którą manifestował jawną pewnością siebie, wręcz arogancją, charakterystyczną dla wyższych sfer. Czując na sobie czyjś wzrok, pomału obrócił głowę w moją stronę. Teraz mogłam lepiej mu się przyjrzeć.

Miał mlecznobiałą skórę, która idealnie współgrała z gładką męską szczęką i niebieskimi oczami, tak jasnymi, że prawie przezroczystymi. Nieznajomy niedbałym gestem odgarnął kruczoczarne włosy z czoła, a spomiędzy ciemnych kosmyków, wyłoniło się jedno srebrne pasmo. Uśmiechnął się do mnie, rozciągając szerokie, wąskie usta w zgrabny półksiężyc. Nie odwzajemniłam tego uśmiechu, wciąż tylko bacznie obserwując chłopaka.

Ten wyprostował się i zaszeleścił długim, ciemnym płaszczem podróżnym z postawionym kołnierzem. Nie był gościem, lecz raczej intruzem. Nieproszony wtargnął na przyjęcie i bezczelnie stał na korytarzu, uśmiechając się do obcej dziewczyny!

Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Był tak wysoki, że mimo butów, które dodawały mi dobrych piętnaście centymetrów wzrostu i tak patrzył na mnie z góry. W końcu chłopak odezwał się łagodnym, lecz przy tym głębokim głosem:

- Wszystkiego najlepszego, Arlette. A może A r l e t o? I tak, i tak jest przecież bardzo ładnie.

Krew w całym ciele ściął mi lód. Byłam tak zszokowana, że zabrakło mi słów. Od czterech lat nikt nie zwrócił się do mnie polskim odpowiednikiem mojego imienia, tym z którym przyszłam na świat. Jeszcze raz spojrzałam na mlecznobiałą twarz chłopaka, jednak nie rozpoznałam w nim nikogo, kto mógłby wiedzieć jak wielką traumą jest dla mnie moje prawdziwe imię. Jednak byłam pewna, że nieproszony gość nie wspomniał go przez przypadek, czy mimochodem. Skąd ten intruz wiedział..?

- Nie bądź taka. Nie chciałem cię urazić. Jakżebym śmiał, dodatku w twoje urodziny? - przemówił znowu przyjaznym tonem.

Nie miałam ochoty wdawać się z nim w rozmowę, jednak nie mogłam też wiecznie milczeć.

- Nie uraziłeś. Czy mogłabym przejść?-odparłam niezbyt miło, najprościej jak tylko mogłam, tak by nie wywiązała się z tego żadna niechciana dyskusja.

Spróbowałam go wyminąć, ale on tylko zaśmiał się bez wesołości i syknął z udawanym niezadowoleniem. Popatrzyłam na niego z konsternacją. Czego on ode mnie chciał?

- Prawdę mówiąc, liczyłem na taniec z piękną jubilatką - powiedział tym razem uwodzicielskim głosem.

Zaparło mi dech w piersiach. Było w tym trochę zaskoczenia, a nawet przerażenia. Dla chłopaka najwyraźniej milczenie było jednoznaczne ze zgodą, ponieważ ukłonił się nisko i ujął moją dłoń w swoje długie, zaskakująco gorące palce. Dotyk jego skóry palił żywym ogniem. Chciałam cofnąć rękę, ale mój towarzysz trzymał ją bardzo mocno i nie zamierzał puścić.

- Wspaniale - mruknął z zadowoleniem i ruszył na parkiet.

Grana właśnie muzyka była wolna, wibrująca dźwiękiem skrzypiec. Miała w sobie coś z mrocznej zadumy nad górskim jeziorem o północy.

Ruszyliśmy walcem. Parę razy próbowałam odsunąć się na swój dystans, jednak za każdym razem mój partner przyciągał mnie z powrotem bliżej siebie. Wirowaliśmy w milczeniu, nie patrząc na siebie w zatłoczonej sali. W tym tańcu czułam się jak w transie, pulsującym kolejnymi krokami. Chłopak był zupełnie innym partnerem, niż Remi. Prowadził mnie pewnie i odważnie silną ręką pomiędzy innymi parami. Co jakiś czas zmieniał też krok, by taniec nie był monotonny i do końca przewidywalny. By za nim nadążyć, nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko właśnie o nim. O tym jak się porusza, w jakim tempie oddycha i jak pachnie jego subtelna, ale męska woda kolońska.

Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, zatrzymaliśmy się w pół kroku.

Nie wiedziałam, dlaczego się zatrzymaliśmy, dopóki nie zrozumiałam, że muzycy skończyli grać walca i zaczęli przygotowywać się do zagrania kolejnego utworu. Tuż nad uchem usłyszałam ciche słowa, a na odsłoniętej szyi poczułam jego gorący oddech:

- Dziękuję za taniec, urocza mademoiselle.

Po moim ciele przebiegł elektryzujący dreszcz. Serce przyspieszyło swój rytm, a ja poczułam, że się rumienię. Odwróciłam twarz, by nie zauważył mojego niedorzecznego zawstydzenia.

Nieznajomy puścił moje dłonie, które od razu odzyskały swój własny chłód. Chłopak ukłonił się grzecznie, nie spuszczając ze mnie swojego hipnotyzującego spojrzenia. Wyprostował się i obrócił na pięcie, by odejść. Szybkim, energicznym krokiem ruszył ku najbardziej zatłoczonej części sali. Obserwowałam, jak jego sylwetka niknie w tłumie tańczących. Przez chwilę biłam się z myślami, ale ostatecznie rozsądek przegrał. Wyciągnęłam przed siebie rękę i nie zważając na otaczających mnie gości, krzyknęłam za nim:

- Zaczekaj!-Nie oczekiwałam, że we wszechobecnym gwarze nieznajomy mnie usłyszy, lecz nieoczekiwanie chłopak przystanął. Wciąż odwrócony był do mnie plecami, jednak wiedziałam, że czeka na to, co powiem.

- Kim jesteś? - spytałam teraz już szeptem.

Nieznajomy stał stanowczo za daleko, dlatego nie mógł mnie usłyszeć. Ale mimo to, odpowiedział mi.

- Je suis un Feu. - Ogarnął mnie strach, gdy nagle ze wszystkich stron uderzyło we mnie jego ciche wyznanie.

Z konsternacją na twarzy stałam na środku parkietu. Próbowałam zrozumieć te słowa. Próbowałam zrozumieć to, w jaki sposób je usłyszałam. Czy on rzeczywiście je wypowiedział, a może to moja wyobraźnia płata mi nieśmieszne żarty? Je suis un Feu. Jestem Ogniem. Wciąż wpatrzona w oddalające się plecy tajemniczego chłopaka mrugnęłam. Gdy znów otworzyłam oczy, jego już nie było, a wokół rozbrzmiała kolejna gotycka kompozycja.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Charlie Eileen · dnia 04.09.2016 13:21 · Czytań: 479 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Gorgiasz dnia 04.09.2016 16:48
Podkreślając, że nie jestem targetem dla tego rodzaju literatury, muszę przyznać, że nic nie przekonało mnie do tego opka. Sporo potknięć, niewyszukany styl i treść - dla mnie - nijaka i nieciekawa, nie zrobiły dobrego wrażenia; wybacz.
Pewnie nie powinienem tego czytać, ale skoro już się zabrałem, to zaznaczę, co rzuciło się w oczy.

Cytat:
Stałam samotnie na szycie zacienionych, kamiennych schodów.

"szycie"?

Cytat:
Zza ogromnego gotyckiego filaru obserwowałam hall urządzony w ciężkim gotyckim stylu, w którym co parę minut pojawiali się nowi goście.

"gotyckiego - gotyckim": powtórzenie

Cytat:
Zimno marmuru skutecznie poprawiło mi nastrój i rozjaśniało umysł.

Usunąłbym "mi".

Cytat:
Po kwadransie obserwowania bogato wyszykowanych gości, którzy nie wyróżniali się dla mnie niczym szczególny,

"szczególnym"

Cytat:
Po kwadransie obserwowania bogato wyszykowanych gości, którzy nie wyróżniali się dla mnie niczym szczególny, w drzwiach gotyckiej rezydencji pojawił się przystojny i elegancki młodzieniec. Przywitał się z Bourgeau skinieniem głowy i rozejrzał po hallu. Wydało mi się bardzo dziwne, że przyszedł sam

Cztery razy "się".

Cytat:
Mężczyzna jakiś czas stał u dołu schodów, zwrócony prosto w moją stronę

"prosto" - niepotrzebne

Cytat:
Nie mam pojęcia co to konkretnie jest, ale to przecież nieważny szczegół.

Nie mam pojęcia, co to konkretnie jest, ale to przecież nieważny szczegół.

Cytat:
- Acha, już go mam! To Yves Berie. Ma idealne dwadzieścia dwa lata, właśnie przejął firmę swojego ojca, produkującą jakieś tam technologie. Nie mam pojęcia co to konkretnie jest, ale to przecież nieważny szczegół. Ważne jest to, że facet jest oficjalnie wolny, nieziemsko przystojny, szalenie bogaty i właśnie patrzy się w naszym kierunku.

Powtórzone czterokrotnie "to".
"się" po "patrzy" do usunięcia.

Cytat:
- A po wspólnym przykładnym wieczorze, jak mniemam czeka już na was sypialnia z dużym łóżkiem.

- A po wspólnym przykładnym wieczorze, jak mniemam, czeka już na was sypialnia z dużym łóżkiem.

Cytat:
znacznie mniej sławna połowa stała właśnie pod drzwiami naszego gotyckiego pałacyku,

Za dużo tego gotyku.

Cytat:
Już dawno zdążyłam zapomnieć, jak to jest być zwykłą dziewczyną w zwyczajnym świecie szarych śmiertelników. Patrząc z perspektywy czasu, nawet gdybym mogła, nie wróciłaby do poprzedniego życia, które spłonęło cztery lata temu w Polsce.

Raz pierwsza osoba - raz trzecia.

Cytat:
Jednak już chwilę po naszym pojawieniu się na sali, pokaz oficjalnie się rozpoczął i moja siostra musiała przerwać gorliwe poszukiwania.

Powtórzone "się".
Można na przykład tak: ...pokaz został oficjalnie rozpoczęty i moja...

Cytat:
Po pokazie goście od razu przeszli do ogromnej, wykwintnie urządzonej sali z mnóstwem gotyckich świeczników, na których ustawione były zimne woskowe świece.

Który raz powtarza się ten nieszczęsny gotyk...

Cytat:
Już na zawsze pozostała dla mnie Alice, opiekunką która usłyszała gdzieś o mojej tragedii i postanowiła mnie zaadoptować.

Już na zawsze pozostała dla mnie Alice, opiekunką, która usłyszała gdzieś o mojej tragedii i postanowiła mnie zaadoptować.

Cytat:
Upiłam mały łyk słodkiego alkoholu i odstawiłam go na srebrna tackę kelnera, który właśnie przechodził obok.

"srebrną"

Cytat:
Po pierwszych taktach nowej kompozycji, wtopiliśmy się w kolorowy tłum majętnych i sławnych osobowości.

Po pierwszych taktach nowej kompozycji wtopiliśmy się w kolorowy tłum majętnych i sławnych osobowości.

Cytat:
Źle się czułam, gdy ktoś znajdował się zbyt blisko mnie.

Powtórzone "się".

Cytat:
Jeden rzut okiem wystarczył, by ocenić go na przystojnego, lecz o nie często spotykanych rysach twarzy.

"nieczęsto"

Cytat:
jednak nie rozpoznałam w nim nikogo, kto mógłby wiedzieć jak wielką traumą jest dla mnie moje prawdziwe imię.

jednak nie rozpoznałam w nim nikogo, kto mógłby wiedzieć jak wielką traumą, jest dla mnie moje prawdziwe imię.

Cytat:
jednak nie rozpoznałam w nim nikogo, kto mógłby wiedzieć jak wielką traumą jest dla mnie moje prawdziwe imię. Jednak byłam pewna,

Powtórzone "jednak".

Cytat:
Skąd ten intruz wiedział..?

Dwie kropki i znak zapytania - nie przejdzie.

Cytat:
Jakżebym śmiał, dodatku w twoje urodziny?

?

Cytat:
jednak za każdym razem mój partner przyciągał mnie z powrotem bliżej siebie. Wirowaliśmy w milczeniu, nie patrząc na siebie w zatłoczonej sali.

Powtórzone "siebie".

Cytat:
Po moim ciele przebiegł elektryzujący dreszcz. Serce przyspieszyło swój rytm, a ja poczułam, że się rumienię. Odwróciłam twarz, by nie zauważył mojego niedorzecznego zawstydzenia.
Nieznajomy puścił moje dłonie, które od razu odzyskały swój własny chłód. Chłopak ukłonił się grzecznie, nie spuszczając ze mnie swojego hipnotyzującego spojrzenia.

"moim - swój - ja - mojego - moje - swój - mnie - swojego". Tak nie można.

Cytat:
Ale mimo to, odpowiedział mi.

"mi" niepotrzebne.

Cytat:
Próbowałam zrozumieć to, w jaki sposób je usłyszałam. Czy on rzeczywiście je wypowiedział,

Powtórzone "je".

Cytat:
Czy on rzeczywiście je wypowiedział, a może to moja wyobraźnia płata mi nieśmieszne żarty?

"mi" niepotrzebne. Wystarczy "moja".
Charlie Eileen dnia 04.09.2016 19:46
Dziękuję, teraz widzę ile muszę jeszcze poprawić w swoim stylu :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty