Mnę w dłoniach kartkę i w sumie nie wierzę już, że mogę cokolwiek, chwieję się na wietrze i zapadam się w ziemię, wpadam z deszczu pod rynnę, ja nie chowam głowy w piasek, mi się tę głowę po prostu brutalnie w ten piasek wciska, nie pytając o zdanie.
- Przepraszam bardzo, czy miałby pan może ochotę uciec przed tym oto, przerastającym pana problemem, udając że go nie ma? Znakomicie, podpowiem panu, jak to zrobić.
Czynniki. Czynnik ludzki, czynnik obcy, czynnik niezależny, siła wyższa, nie?
No więc siedzę i tę kartkę mnę, i mi się trochę chce rzygać kanapką i kawą.
- Halo?
- No tak.
- Możemy spróbować ten zmieniony odcinek wyciąć, co wiąże się zawsze z pewnym ryzykiem na tym etapie zaawansowania. Rokowania są takie, że, no, nie mogę panu skłamać, ale też nie chcę pana podłamywać - są szanse na najbliższych kilka miesięcy, tak? Są szanse - poprawia długopis leżący na stole i pociąga nosem. - Są szanse, i my się będziemy te szanse starali wykorzystywać.
- Świetnie, dziękuję - odpowiadam i patrzę za niego, gdzieś w okno, wpatruję się w czarny samochód.
- Tak że proszę poczekać chwilkę przed gabinetem, zaraz ktoś do pana przyjdzie i odprowadzi do zabiegowego. Jak dostaniemy wyniki, zastanowimy się dokładnie, co dalej zrobić, dobrze?
- Jasne. Przepraszam, jest tu może bufet jakiś? - pytam głupio.
Chwilę się waha.
- Tak, na dole, naprzeciwko recepcji.
- Dobre jest tam?
- No tak. Pierogi są dobre zwłaszcza.
- Okej, dziękuję.
- To proszę szybko wrócić i od razu do zabiegowego, dobrze?
Wychodzę z gabinetu i zamiast stóp mam dwa miękkie pęta mortadeli chyba, owinięte jakąś, kurwa, siecią na ryby, czy coś, ściśle jak cholera. Niby powinny się tak mocno trzymać, a jednak takie giętkie i nieoznaczone. Jak ja zupełnie. Schodzę do tego bufetu i chwytam poręcz, bo kręci mi się w głowie. Patrzę, jakiś kościotrup na wózku z narzuconą nań luźno skórą, która wygląda jak cienki cielisty t shirt w brązowe plamki. Wydaje mi się, że wręcz widzę fałdy na czaszce, które niemal się przez nią przebijają, jak rogi jakieś. Oczy jakby miały konsystencję żółtek jajek, ale tak przeraźliwie białe, i te usta cienkie, drżące, jak wyprostowana do granic możliwości lina, na której ktoś sobie tańczy nie do rytmu, nie do taktu (wsadź se chuja do kontaktu, dopowiadam w głowie). Wiozą te oddychające jeszcze, ale zapadnięte zwłoki na wózku i zagadują, jak małe dziecko. Patrzę na człowieka i widzę przecież, że ma z dziewięćdziesiąt lat. Myślę - musiał w takim razie być dzieckiem, jak wybuchła wojna. Powstanie przeżył, potem komunę przeżył, i upadek komuny, i transformację, i później jeszcze żył po tej transformacji więcej lat, niż ja mam. I teraz wystarczyła na niego jakaś nieprawidłowa mutacja komórki - głupia konstatacja, taka oczywista, że aż się sam śmieję z siebie w myślach. Podchodzę bliżej do wózka, patrzę na przypiętą do niego kartę, widzę datę urodzenia. 56 rocznik. Jak zwykle chybiłem.
Posadzka jest mokra, bo pani sprząta. Jest jesień, więc ludzie nanoszą tego błota, piachu, liści, gówien na butach. Trzeba sprzątać, tu musi być czysto. Pani opiera mopa o ścianę i ociera czoło. Patrzy na wiszący nad nią zegar. W jej percepcji już drugą godzinę jest czternasta. W mojej, godzinę temu była dziesiąta.
Schodzę do bufetu i jem pierogi. Są ciepłe i dobre. Życie jest dobre - myślę i zaczynam płakać z nadziei.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt