Taki pogrzeb
Jesienna nuda. Za oknem szaro i wietrznie. Dziesiąta rano, a ja nieumyty i nieogolony. Siedzę rozbebłany przed ekranem laptopa i może coś bym przeczytał, coś przejrzał… Jak zacząć dzień? Wysilam wolę żeby do czegoś się zmusić. Wtedy, ni z tego ni z owego myśl; a gdybym tak nauczył się gotować? Pomysł kompletnie absurdalny, tak go z miejsca oceniam, chociaż... niby czemu nie. W wyszukiwarkę internetową wklepuję frazę: „Jastrzębie – Zdrój kursy gotowania”.
Oj! Głupiś ty chłopie, głupi – sam sobie dogaduję, ale z zaciekawieniem spoglądam na ekran. No jest coś. Na stronie Ośrodka Pomocy Społecznej wytłuszczona notka o warsztatach gastronomicznych; za trzy dni mają się zacząć. Tylko czy ja się kwalifikuję? - Taka wątpliwość; sam nie wiem. Eh tam; z żachnięciem krzywię się sam na siebie.
Nagle moją uwagę przykuwa informacja umieszczona bezpośrednio nad tą, której pierwotnie szukałem i czytam: „Ośrodek Pomocy Społecznej w Jastrzębiu-Zdroju informuje, że zbiorowy pochówek dzieci martwo urodzonych w okresie od V 2017r. do VIII 2017r. w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju, nie pochowanych przez osoby uprawnione odbędzie się w poniedziałek 27 listopada 2017 r. o godz. 12.00 na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Okrzei 5 w Jastrzębiu-Zdroju”.
Raptem wszystko co we mnie ludzkie budzi się z odrętwienia. W głowie najpierw implozja, a potem eksplozja i tysiące odłamków pytań; wszystkie domagające się natychmiastowych odpowiedzi. I te najpierwsze: A rodzice? A rodziny? Gdzie one? Czemu to tak?
Chciałbym urągać, ale komu i za co? Komu i za co?!
27 listopada 2017 roku, godz. 12.00. Razem z kolegą stoimy przed kaplicą cmentarną, ale ta zamknięta na głucho.
- Trochę się spóźniliśmy – stwierdza Grzegorz i pyta:
- Gdzie je mogą chować?
- Chyba pod pomnikiem Dzieci Nienarodzonych. Pośpieszmy się - odpowiadam i obaj wrzucamy szybszy bieg.
Niebo się wypogadza. Poranny śnieg zamienia się w plamy wilgoci. Mijamy szeregi tui i nagrobków. Wchodzimy w główną aleję pochyło zbiegającą ku ulicy Podhalańskiej. Przy jej końcu, na wysokości wspomnianego przeze mnie pomnika stoi kilka osób. Podchodzimy bliżej. Dwie kobiety i trzech mężczyzn. Panowie to pewno pracownicy zakładu pogrzebowego. Nad pomnikiem rozpościera się czarny dach namiotu firmowego. Mężczyzna przy mikrofonie – mistrz ceremonii kończy modlitwę: „Wieczne odpoczywanie...”
- A gdzie ksiądz? - szepczę do Grześka.
Wyrazem twarzy odpowiada mi, że rozumie tyle co i ja. On jest poruszony, obaj jesteśmy poruszeni, a jedna z kobiet zbliża się ku nam i zaskakuje pytaniem:
- Czy panowie są ojcami pochowanych dzieci?
A to ci dopiero. No tego się nie spodziewałem, więc krótka konsternacja, ale szybko się ogarniam i informuję panią, że w Internecie wyczytałem wiadomość o właśnie, jak widać, kończącym się pogrzebie.
- To dosyć nietypowe wydarzenie – dodaję trochę głupio. Czuję zagubienie i jakiś brak adekwatności.
- W każdym razie przyszliśmy się pomodlić – kończę speszony.
Kobieta tylko wzdycha ze zrozumieniem.
Tym razem Grześ jest ciekaw:
- Panie są z OPS – u?
Panie potwierdzają.
- Ile dziś dzieci pochowano? - dopytuje kolega.
- Pięćdziesięcioro – odpowiada jedna z urzędniczek.
Czuję jak kolana się pode mną uginają. Biorę głęboki oddech.
- I ani jednego rodzica?
- Wszyscy zostali poinformowaniu, ale jak widać nikt nie przyszedł – ze smutkiem, na odchodnym dodaje urzędniczka.
Panie wracają do urzędu. Dwóch grabarzy zasypuje dołek z urną, a mistrz ceremonii i zapewne szef firmy podchodzi do nas z prośbą:
- Czy pomogą panowie przenieść ten namiot na alejkę?
Pomagamy. Jest cicho i słonecznie. Wracamy do samochodu.
Nie było ani jednego rodzica.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt