Córeczko - kg
Proza » Obyczajowe » Córeczko
A A A

Zawsze chciałam zabrać Julkę nad nasze polskie morze. Pamiętam, kiedy ja zobaczyłam je po raz pierwszy, jako ciekawa świata dziesięciolatka. Rodzice nie zabierali mnie na wakacje, każdą zarobioną złotówkę inwestowali w powoli, ale jednak budujący się dom na obrzeżach miasta. Okazało się jednak że tamtego roku firma, w której pracowała mama, organizowała wyjazd dla pracowników wraz z rodzinami nad polskie morze. No i pojechaliśmy. Nie zapomnę swoich uczuć, gdy pierwszy raz zobaczyłam ten wielki, ale w jakiś sposób wyzwalający ogrom morza, który ciągnął się aż po horyzont, zdawał się nie mieć końca. Stałam wtedy, z otwartą ze zdziwienia buzią, smagana morską bryzą, słysząc gdzieś w oddali krzyk mew i chłonęłam ten widok całą sobą.

Chciałam, żeby Julka poczuła to samo. Zorganizowałam wszystko spontanicznie, po prostu jednego wieczoru zarezerwowałam nam bilety na pociąg, przeszukałam internet wzdłuż i wszerz żeby znaleźć jakiś tani, ale przytulny nocleg. Był już wrzesień, po sezonie, więc udało mi się wszystko załatwić szybko i stosunkowo niedrogo. Zadowolona, zasnęłam z uśmiechem na ustach, nie mogąc doczekać się naszej podróży.

- Kochanie, mam dla ciebie niespodziankę – powiedziałam rano, w dniu naszej podróży, nalewając zimnego mleka do płatków śniadaniowych, tak jak lubi Julka – jedziemy dziś na małą…no, dobrze, wcale nie taką małą…wycieczkę!

Radość w jej oczach była jak balsam na moje serce, wiedziałam, że ten wyjazd był wspaniałym pomysłem.

Podróż minęła nam szybko, mimo że z drugiego końca Polski morze jest dla nas dosyć odległym punktem. Szybkie zameldowanie w naszym uroczym ośrodku i natychmiastowa decyzja – idziemy zobaczyć morze!

- Pojedziemy do Sopotu, na molo, zobaczysz dużo statków, wiesz? I złocisty, cieplutki piasek i mewy skrzeczące głośno nad naszymi głowami. Spodoba ci się.

Nie mogła się doczekać, przebierała nogami z niecierpliwości, kiedy toczyłyśmy się w stronę tego uroczego, nadmorskiego miasteczka miejską kolejką. Dzień był ciepły, chyba trafiłyśmy na ostatnie tchnienie lata, co bardzo mnie ucieszyło. Minęłyśmy kościół i prostą uliczką zeszłyśmy żwawym krokiem w stronę morza. Trochę wiało, więc popatrzyłam z lekką obawą na Julkę, czy nie mogłam aby jej lepiej ubrać. Nie wydawało się jednak, żeby cokolwiek jej doskwierało. Kupiłyśmy bilety wstępu i w końcu znalazłyśmy się na molo. Obserwowałam Julkę, która podbiegła do barierek i z zachwytem na jej uroczej, dziecięcej buzi, obserwowała to, co widniało przed jej oczami.  Ja również pozwoliłam sobie na chwilę zatracić się i poddać temu widokowi. Morze falowało łagodnie, gdzieś w oddali powoli zbliżały się i oddalały statki, mewy głośno krzyczały, latając nad naszymi głowami, słyszałam radosne, dziecięce okrzyki poniżej, na plaży, gdzie brzdące układały babki z piasku pod czujnym okiem rodziców. Jeszcze raz spojrzałam w stronę horyzontu i niezmiennie zachwycił mnie ogrom morza, który zdawał się nigdy nie kończyć. Wzięłam Julkę za rękę i powoli przespacerowałyśmy się aż na sam kraniec molo, pokazywałam córce różne rzeczy po drodze i odpowiadałam na milion tych uroczych acz czasami irytujących dziecięcych pytań.

A dokąd płyną te statki? A gdzie się kończy morze? Co jedzą mewy? Gdzie są meduzy? Mamo, a co jest tam dalej? Skąd się biorą muszelki? Skąd się wzięło morze? I tak w kółko. Każde kolejne pytanie powodowało lawinę kolejnych.

Po zejściu z molo, zanurzyłyśmy stopy w ciepłym, drobniutkim, złocistym piasku. Julka od razu pobiegła w stronę morza, ja nieco za nią, wystawiając twarz do słońca. Po chwili córka znalazła się znów przy mnie, otwierając swą małą rączkę i pokazując mi muszelki, które znalazła.

- Są piękne, córuś – powiedziałam, głaszcząc ją po rumianym policzku – Znajdziesz jakąś specjalnie dla mamusi?

Stanęłam przy brzegu morza, pozwalając wodzie raz po raz obmywać moje stopy. Była przyjemnie zimna, kojąca. Obserwowałam pojawiające się na piasku wraz z przypływem meduzy i wzdrygnęłam się na samą myśl, jak nieprzyjemne muszą być w dotyku.

- Mamo, mamo!

Odwróciłam się, ale nie mogłam znaleźć wzrokiem córki. Rozglądałam się, lekko spanikowana, na wszystkie strony, próbując wyłowić z tłumu dzieci, blond czuprynę mojej Julki. Kiedy serce biło mi już jak oszalałe, ktoś pociągnął mnie za spódnicę. Poczułam ogromną ulgę, która rozlała się po całym moim ciele, wypełniając szczelnie każdą komórkę. Na dłoni córki spoczywała duża, przepiękna, jasna muszla, naznaczona ciemnymi pasami. Spodobała mi się.

- Dziękuję córeczko, jest piękna! – zachwyciłam się, dotykając palcami wszystkich jej wypustek - Będzie moim skarbem, wiesz?

Zamknęłam ją mocno w swojej lewej dłoni, a drugą splotłam z palcami córki i powoli spacerowałyśmy brzegiem morza, w stronę klifu, który wydawał się z tej perspektywy, jakby był na wyciągnięcie ręki.  Spacer był bardzo przyjemny, piasek wraz z pojawiającą się regularnie orzeźwiającą wodą działał jak naturalny masaż na moje zmęczone stopy. Wiał lekki wiatr, bawił się moją spódnicą. Mijałyśmy wiele osób, które postanowiło również przespacerować się brzegiem morza. Im bliżej klifu byłyśmy, tym więcej zieleni pojawiało się wokoło, natura pokazywała swą niesamowitą siłę, strome, zielone wzniesienia łączyły się z błękitną tonią morza. Widok ten napawał mnie dziwnym spokojem. Kiedy doszłyśmy już do klifu, usiadłam na jednym z ogromnych kamieni, a Julce pozwoliłam pobiegać, cały czas mając ją na oku. To podbiegała do morza, schylała się, ciesząc w głos, kiedy morze obmywało jej stopy, dziwiła się, gdy obok niej pojawiała się meduza, kucała, gdy zobaczyła jakąś wyjątkowo ładną muszelkę. Obserwowałam ją, a moje serce przepełniała bezwarunkowa miłość i spokój. Proszę, czy mogę zatrzymać czas? Czy mogę zatrzymać tę chwilę na wieczność? Czy to może być moje prywatne, idealne niebo? Zacisnęłam mocniej palce na muszli od córki.

Zamknęłam oczy.

Gdy je otworzyłam, niebo było szare. Gdzieś zniknęło słońce, chmury pokrywały każdą wolną przestrzeń na nieboskłonie, zmierzchało. Morze było agresywne, fale z wściekłością raz po raz uderzały o brzeg, jakby chcąc je skrzywdzić. Wiatr już nie smagał mojego ciała, on napierał na nie gniewnie, targając mną na różne strony. Wokół nie było żywej duszy. Otworzyłam dłoń i przez chwilę patrzyłam na piękną muszlę, którą raz po raz obmywały spadające krople. Czy to deszcz, czy moje łzy?

Gdzie jesteś, kochanie i czy jest ci tam dobrze? Czy ten, kto cię do siebie przywołał, dobrze się tobą opiekuje? Czy jesteś bezpieczna i szczęśliwa? Czy bawisz się całymi dniami? Czy już nic cię nie boli? Czy już nie musisz być podpięta do tych wszystkich skomplikowanych rurek? Czy masz z powrotem swoje piękne, gęste włosy, zamiast łysej główki? Czy twoje oczy nie są już tak bezbrzeżnie smutne?

Julko, moja słodka córeczko. Dlaczego zamiast nieba, trafiło się nam piekło?

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kg · dnia 02.10.2019 09:51 · Czytań: 320 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Dobra Cobra dnia 03.10.2019 08:36
Dramat jak jasna cholera. Na dodatek Autor/ka porusza czułe struny. I jak normalnie żyć po porannej dawce takiego dramatu ? Jak, się pytam.


kg,

Przecież można było z tej opowieści zrobić pozytywny kawałek, że ona ożywa albo coś z myślami narratorki było nie tak. Nie, że wariatka, ale ludzie czasem lubię se powyobrazac niedobre i że ono ich spotyka.

A tak przekaz na cały dzień jest dojmująco zniechęcający. Nie tak Amerykę budowano. Nie taka winna być proza, która zamiast zachęcać - zniechęca:(

Ale napisane dobrze i jak ktoś lubi się nurzać w smutku to będzie miał tu ucztę . O co zapewne Autorowi/ce szło. J


Pozdrawiam ze smutkiem, bo wszak inne pozdrowienie pod tego typu tekstem nie może wchodzić w rachubę, by nie narazić się na lincz cierpiącej społeczności.

DoCo
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Dzon
01/05/2024 21:18
Ok. Sprawdzę z czytaniem na głos, ale dopiero jak nie będzie… »
Dzon
01/05/2024 21:16
Dzięki. Prawdę mówiąc ten tekst jest tak stary, że o nim… »
Janusz Rosek
01/05/2024 16:09
Dziękuję za komentarz. Mieszkam, żyję i pracuję w Krakowie,… »
Zdzislaw
01/05/2024 13:50
Dzon, no i w porządku ;) U mnie, przy czytaniu na głos,… »
Kazjuno
01/05/2024 12:25
Jako słaby znawca poezji ucieszyłem się, że proza. Hmmm!… »
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ShoutBox
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:113
Najnowszy:dompol.2024