Witam, moi Drodzy
Cóż mam powiedzieć? Mogę tylko podziękować Wam za zajrzenie do mnie i za tak pozytywną ocenę
Arrasie-a wiesz, zastanawiałam się, czy to nie powinno być bardziej rozbudowane... Ale, że do napisania go natchnęła mnie jedna taka mała sytuacja, wydarzenie, które trwało dosłownie chwilę, to postanowiłam, że i cały ten tekst będzie "mały". I cieszy mnie, że mimo to, jak napisałeś "trafia do serca".
Al - ja też zaczynam dochodzić do wniosku, że w pewnych sytuacjach nie ma sensu szukać... sensu. Człowiek tylko niepotrzebnie energię zużytkuje, a i tak nic z tego nie wyniknie, bo na niektóre pytania po prostu nie da się odpowiedzieć. Wielkie "DZIĘKUJĘ" za ostatnie zdania
Krystyno - a właśnie chciałam, żeby ten tekst mimo swojego w większości smutnego wydźwięku pomagał godzić się z losem... Stąd właśnie taka końcówka - nawet w ciężkiej sytuacji można odnaleźć szczęście.
mike - dość długo nie pisałam tutaj (ba, nawet nie miałam czasu wejść, żeby coś przeczytać) i jak tak powoli się zbierałam, żeby powrócić do "działalności", to planowałam "przywalić" jakąś historią z "jajem"... No, ale wyszło, jak wyszło i finalnie powstał tekst krótki i prosty jak przysłowiowa konstrukcja cepa
Bo i taki miał być. Czasem po prostu musi być "krótko i na temat", żeby był odpowiedni przekaz i miło mi, że to dostrzegasz.
Figielku -
Cytat:
Doprawdy, zastanawiam się, czy w chorobie dziecka jest boska interwencja, bo ani miłości, ani miłosierdzia w tym nie widzę.
Ech, co ja mam Ci powiedzieć?Też tak mam
Masz rację, że cierpienie dzieci jest przerażające, ale chyba jeszcze ciężej jest taką sytuację znosić rodzicom... Bo chore dziecko przyjmuje świat (i swoją ułomność) takim, jaki jest, a tak naprawdę to rodzice/opiekunowie zdają sobie sprawę z nieszczęścia dziecka, tym samym dźwigając na swoich barkach podwójny jego ciężar
Cieszę się, że odnalazłąś tu elementy radości, które istotnie chciałam ukazać tym maleńkim fragmentem tekstu
Jeszcze raz Wam dziękuję i pozdrawiam serdecznie